Viktoria ja się w większości z Tobą zgadzam. ale w stadzie nie ma opcji, żeby dominujący osobnik tylko nagradzał a za niepożądane zachowanie nie karał. Jeżeli złapiemy na czymś psa to moim zdaniem jak najbardziej należy go ukarać. Nawet nie chodzi o bicie czy nie wiem jakieś przewracanie (o.O btw z tym nigdy się nie spotkałam ). Ale np. Nagana podniesionym, wyraźnie niezadowolonym głosem działa. Co do rottków czy innych "groźnych" psów i stosowanych obroży. Mojego chłopaka 3 rottki i 2 mastiffy chodziły w pół zaciskowych. Nie były nigdy agresywne, ani zalęknione. (Mastiffy trochę tępe no ale urok rasy, że załapanie mają z 5 minutowym opóźnieniem) Psie pieszczochy, pod kanapowce(na łóżko czy kanapy nie miały prawa wchodzić), jedyny raz kiedy jeden z nich był agresywny to wtedy gdy jego Pan był w niebezpieczeństwie i go bronił. Za to wiedziały, że jak wylecą jak głupie do przodu, ciągnąc i ujadając to zapewne poczują dyskomfort. Do tego były chowane dość krótko. Nie mogły chodzić po całym domu ze względu na małe dzieci i właśnie dwa żółwie. Sypialnia czy kanapa w salonie to tez nie miejsce dla psów szczególnie jak się ma ich 3 np. i dwoje alergików w domu. to niehigieniczne by potem spać tam gdzie pies tyłek trzymał. Psy wiedziały co mogą a czego nie i wiedziały, że jak zrobią coś czego im nie wolno to zostaną ukarane. Nie były bite ale zdominowane owszem. Mastiffy, na tyle na ile zrozumiały również.
Za to np. moja sunia, kundelka, malutka, słodziutka i urocza nigdy nie dostała klapa przy jakimkolwiek zwierzaku. W ogóle chyba raz klapa dostała jak mama ją złapała na czymś. Ode mnie nigdy w tyłek nie zarobiła nawet jak mi ulubione buty przerobiła okruszki. Na widok wszystkiego co nie było wielgachnym Dogiem, ONkiem czy innym dużym psem, dostawała takiego fioła, że z szelek potrafiła wyleźć. Kiedyś mi karabińczyk od smyczy wyłamała tak szalała na widok pinczerka. i skąd to? Nigdy nie była bita, zawsze się ja nagradzało jak była grzeczna. Nie lubiła małych psów i już. A z Nowofundlandem na działce spała sobie przytulona. Tak samo na chomika tak warczała, że obudzić potrafiła a koszatniczkę lizała, tuliła się pyszczkiem przez kratki klatki. I stosowałyśmy te metody w stylu odwracanie uwagi, próby skojarzenia jej małego psa z czymś miłym. W końcu i tak trzeba było się pogodzić, ze małych psów nie lubi i ich unikać. Długo po jej śmierci się okazało, że jak była maleńka to taki właśnie mały szczur psopodobny zagryzł dwoje rodzeństwa mojej Kropy. Każdy pies jest inny, każdy wymaga innych metod i każdy ma innych charakter. Fakt, najważniejsza konsekwencja ale pies musi znać swoje miejsce i wiedzieć, że jak coś przeskrobie to nie ujdzie mu to płazem. I, że wszystkiego się zmienić nie da, bo pies jak człowiek tez ma swój charakter, temperament i może jakieś zaburzenia wynikające z wielu przyczyn.