Forum o żółwiach lądowych - żółw stepowy i grecki, hodowla, terrarium, nasze żółwie
Żółwie lądowe => Choroby => Wątek zaczęty przez: oppla w 13.05.2015, 17:44:22 pm
-
Mam kłopot z Hektorką (duży stepek) - od paru dni odmawiała jedzenia, ma powiększoną, jakby spuchniętą od wewnątrz szyję, w okolicy pyszczka i nosa widać sporo śluzu. Niestety mamy ślimaki bezskorupowe w ogródku - pierwsze skojarzenie wiązało się właśnie z możliwością konsumpcji takiego ślimaka ale to tylko podejrzenie - pewności nie mam.
Pojechałam dziś do weterynarza w Poznaniu (polecana na forum dr Lisiecka). Hektorce pobrano wymaz z gardła (pyszczek i gardło czerwone i zaśluzowane), pani doktor obejrzała pod mikroskopem i stwierdziła bakterie. Dostaliśmy antybiotyk (zastrzyki Baytrill - będę podawać sama raz dziennie) i roztwór (Betadine) do odkażania gardła. Za tydzień kontrola. Martwię się skąd ta infekcja, macie pomysły - chodzi o to aby na przyszłość uchronić żółwia przed takim czymś.
-
Kurczę, ciężko powiedzieć co mogło być przyczyną. Może faktycznie coś zjadła czy też próbowała zjeść coś średnio jadalnego, co wywołało zapalenie na tle bakteryjnym.
Dużo masz tych ślimaków?
-
sporo :( walczę z nimi, przeniosłam żółwiom domek żeby mieć codziennie do niego dostęp i eksmitować ślimaki, trawa koszona na krótko...
Hektorka słabiutka dziś siedzi w terrarium pod lampką, zastrzyk dałam..., martwię się...
-
Te ślimaki to już plaga.... >:( Z roku na rok jest ich coraz więcej. >:(
Życzę szybkiego powrotu do zdrowia żółwiczce.
-
Moje stepowce od lat zjadają te "bezskorupowe ślimaki" czyli pomrowie. Zresztą ślimaki "skorupowe" zżerane są również i m.in. z tego powodu wątpię w oficjalne teorie o ścisłej roślinożerności stepowców.
Podobno pomrowie bywają nosicielami pasożytów i mogą być niebezpieczne dla psów ale nigdy żaden żółw nie zdradzał najmniejszych oznak chorobowych. Prędzej podejrzewałbym kłopoty zdrowotne z powodu zeżarcia slimora zatrutego przez sąsiadów preparatem antyślimakowym. Miejmy nadzieje że się pani weterynarz w diagnozie nie rąbnęła.
-
I jak się dziś Hektorka czuje?
Hans Kloss - żółwie ślimaki zjadają, podobnie jak dżdżownice oraz różne żyjątka znajdujące się aktualnie na roślinach - więc ściśle roślinożerne nie są..:)
Jedzenie ślimaków w skorupach od czasu do czasu nawet wskazane jest, natomiast zjedzenie pomrowa może być dla żółwia niebezpieczne.
W większości same ślimaki nie są może trujące, ale wydzielają dużo drażniącego śluzu i żółw się może nim zadusić, albo może on właśnie spowodować podrażnienia w pyszczku czy gardle. Znalazłam też, że pomrów wielki i błękitny zawierają toksyczne substancje.
Jak są żółwie to ciężko używać chemię w ogrodzie, ale może jakieś naturalne metody? Czy nie za bardzo się sprawdzają?
-
Słabiutka jest, prawie cały czas śpi. Nie jadła już 10 dni, próbowaliśmy ją skusić, ale widać, że ból nie pozwala jej nic przełknąć. Jak myślicie, kiedy można się spodziewać efektów działania antybiotyku?
-
Jednym ze sposobów walki ze slimakami jest obsypanie rejonu który chcemy chronic scieżka z drobnego piasku. Slimaki nie lubią takiego podłoża i je omijają.
Bardziej drastyczna metoda jest na ten piasek wsypanie soli jakby jakies jednak przeszły.
Slimak się odwadnia i ginie.
Sam stosowalem u dziadka metode a pulapki.
Na równi z podlożem wkopywalo sie wiaderko a do niego wlewalem najtańsze piwo.
Po jednej nocy wiadro bylo pełne.
Piwo tak ciąga slimaki że nie pojawialo sie nigdzie po za okolica z wiadrem.
Przepraszam za błedy ale piszę na netbooku gdzie brak niektórych polskich zanków.
-
Biedulka...:(
U żółwia reakcja jest wolniejsza niż u ssaków, ale jeśli leczenie jest trafione to w ciągu 3 dni powinna być poprawa.
Póki to gardło opuchnięte to jej strach nawet strzykawką podać jedzenie, żeby się nie zachłysnęła.
Kamil - sposób z piwem jest zabawny..:) A co potem z tymi ślimakami robiliście - one się w nim potopiły, czy trzeba się było ich w inny sposób pozbyć?
-
Częsć slimkaów sie topila.
A reszta nadal była żywa.
Zwykle robilimy limakom pogrzeb bo nie chcialem przez wyrzucenie ich robić komus plagi slimaków.
-
Moim zdaniem zamiast piasku dużo lepszy jest popiół.
-
Czy mimo badania w kierunku herpes wszystkich moich żółwi (wszystkie wyniki negatywne) i braku kontaktu z innymi żółwiami jest możliwe, że skądś ten wirus jednak się uaktywni? Sama już nie wiem, leczenie antybiotykiem wydaje się nie pomagać, Hektorka słaba nadal, kontrola u lekarza jutro... Jakieś pomysły?
-
Dowiedziałam się ostatnio że badanie z wymazu robionego w momencie, kiedy nie występują objawy nie daje 100% pewności. Jednak przy herpesie to by już chyba było więcej objawów, naloty w paszczy, problemy z oczami. Może źle dobrany antybiotyk? Enrofloksacyna w sumie ma dość szeroki zasięg działania ale z tego co pamiętam słabo na nią paciorkowce reagują. Był robiony posiew czy zwykły rozmaz na szkiełku pod mikroskopem?
-
Chyba w nerwach o tym zapomniałam wspomnieć - podczas wizyty tydzień temu zbadano wydzielinę z gardła pod mikroskopem - stwierdzono bakterie. Hektorka ma żywo czerwone gardło, ma załzawione oczy, brzydki zapach z pyszczka. Co gorsza u dwóch żółwic które do mnie trafiły z adopcji we wrześniu dziś zauważyłam śluzowatą wydzielinę z pyszczków i głośne posapywanie przy gwałtownych ruchach - tego wcześniej nie było. Od stwierdzenia choroby u Hektorki żółwie były izolowane od siebie. Jutro jedziemy do weterynarza do Poznania. Toldiś (ostatni z czwórki moich stepków) wydaje się w porządku - jadł dzisiaj i zachowywał się całkiem normalnie.
Dodam jeszcze, że całą czwórkę przebadałam na okoliczność herpesa w listopadzie - wszystkie wyniki były negatywne (wymaz)...
Jeśli badanie - jak napisała doru - nie daje 100% pewności, to jaki jest jego sens... To po prostu rosyjska ruletka... Przepraszam za emocje, ale jestem mocno sfrustrowana tą sytuacją...
-
Badanie daje pewność kiedy jest przeprowadzane przy wystąpieniu objawów - nazywa się to różnicowaniem choroby.
Bakterie, ale jakie? Bakterii jest mnóstwo i nie wszystkie reagują na jeden antybiotyk. Może właśnie tu jest problem? Skonsultujcie się jeszcze z innym lekarzem.
-
Z herpesem to faktycznie jest tak, że jak wyjdzie wynik pozytywny to żółw to ma na 100%, a jak wyjdzie negatywny, to dla pewności trzeba jeszcze raz powtórzyć badanie. Chyba bardziej pewne jest to z krwi niż z wymazu w przypadku braku objawów.
Z drugiej strony - skoro były badanie 4 żółwie to wydaje mi się, że jeśli by miały herpesa, to u któregoś by wyszedł wynik dodatni.
Te objawy z zaczerwienionym gardłem, załzawionymi oczami i brzydkim zapachem z pyszczka też nie pasują do herpesa. Raczej prędzej do Mykoplazmozy - to też niestety się paskudnie szybko przenosi drogą powietrzną.
-
Wymaz trzeba pobrać z zakażonego miejsca, posiew i antybiogram zrobić, inaczej będzie to tylko gdybanie. Jak weterynarz sam na to nie wpadnie- wymusić. Btw. żółwie są mało podatne na zakażenia bakteryjne więc jak już do nich dochodzi to przeważnie w miejscu jakiegoś urazu mechanicznego. Obejrzeć by mu trzeba to gardło od środka czy nie poharatał go sobie przy połykaniu jakiegoś świństwa.
A wydzielina przy wirusowym zakażeniu jest wodnista, mało lepka i bezwonna więc to na pewno nie to.
-
Dzięki za wszystkie podpowiedzi - wczoraj na wizycie pobrano wymaz do posiewu (wyniki w poniedziałek), zmieniony antybiotyk na engemycin. Dziś Hektorka bardzo mocno opuchnięta, zaczerwienienie w gardle zmieniło barwę na żółtawo-kremową. Dyzia i Tuptusia też mają zmiany w gardłach, na razie bez antybiotyku. Pobraliśmy od Tuptusi ponownie wymaz w kier. herpesa...
-
Hans Kloss - w tym przypadku, kiedy zachorował jeden żółw i niedługo później 2 kolejne to ciężko się doszukiwać urazu mechanicznego. Ślimaki też można wykluczyć. To musi być jakaś bakteria lub wirus.
Mam nadzieję, że ten posiew da jakieś odpowiedzi i ukierunkuje leczenie. To w gardle u Hektorki to jest nalot, czy skóra w gardle ma żółtawy kolor?
-
Kolor śluzówki (język i podniebienie - u zdrowego żółwia różowy u nas najpierw był czerwony, później zrobił się beżowy, jakby czymś obłożony.
Hektorka dziś jakby żwawsza trochę, dwie pozostałe żółwie stabilnie bez zmian na lepsze ani na gorsze, mimo niejedzenia silne i aktywne.
Ankan - masz rację - to z pewnością nie wina ślimaków - podejrzenia na nie padły z powodu gwałtowności procesu chorobowego - z okazu zdrowia w 1 dzień odmawiający jedzenia, zasmarkany i spuchnięty żółw. Jednak jeśli mam już trzy chore żółwie to na pewno nie sprawka ślimaków.
Czekam z niecierpliwością jutra i wyników.
-
Śledzę z niecierpliwością wątek i trzymam kciuki za żółwie. Daj znać, co wyjdzie w badaniach.
-
Mogłyby jeszcze jakieś drożdżyc w grę wchodzić, tylko to chyba takie zaraźliwe by nie było.
Jak Hektorce trochę lepiej to może ten antybiotyk był lepiej trafiony.
Daj koniecznie znać co wyszło z badań.
Dodano 27.05.2015, 08:59:21 am
I jak badania?
-
W wynikach gronkowce i Corynebacterium sp - wg lekarza antybiotyk trafiony.Dzisiaj kontrola u weterynarza- na pewno nie jest gorzej: śluzu znacząco mniej, dalej odkażamy gardła - wyglądają lepiej, jednak o jedzeniu nie ma mowy.
-
Czyli gronkowiec był odpowiedzialny za chorobę. Nie wiem do końca jak jest u żółwi ale ludzie mogą być nosicielami i nie wykazywać objawów do czasu np. momentu obniżonej odporności organizmu, kiedy się to cholerstwo uaktywnia. Corynobacterium spp. zwykle jest nieszkodliwe i są to bakterie bytujące na skórze i śluzówce i nie dające objawów chorobowych.
Dobrze, że gadziny lepiej się już czują..:)
-
Dziś przyszły wyniki badania na obecność herpes - wynik pozytywny
-
Kurcze... trzymam kciuki, mam nadzieję że weterynarz zna się na rzeczy i wie jakie leczenie zastosować.
-
Dziś przyszły wyniki badania na obecność herpes - wynik pozytywny
Kurczę..:( A tego to się nie spodziewałam. Ogromnie Ci współczuję. Mam nadzieję, że się uda gadziny wyleczyć, czy raczej zaleczyć na ten moment.
-
Z wszystkimi wirusami herpes (do tej samej grupy należą także ludzka opryszczka i ospa) jest taki problem że nie da się ich pozbyć z organizmu i mogą się ujawniać przy obniżonej odporności :( oppla było zimowanie?
-
Oppla - jak gadzinki się czują? Jakaś poprawa jest?
-
Doru: tak żółwie były zimowane, spały od połowy listopada do połowy lutego. Po wybudzeniu były w doskonałej formie, jadły bardzo dużo, były bardzo aktywne - przebywały całą dobę na wybiegu. Nagle z początkiem maja z dnia na dzień Hektorka się posypała, półtora tygodnia później dwie pozostałe żółwice. Toldiś natomiast jest w bardzo dobrej formie - nic nie wskazuje na to, aby coś mu dolegało.
Ankan: Na dzień dzisiejszy dwie żółwice, które zachorowały później są leczone antybiotykiem doustnie - są aktywne, próbują jeść, nie mają kataru jednak z oddychaniem nadal nie jest doskonale.
Hektorka niestety mam wrażenie, że coraz słabsza jest. Po zmianie antybiotyku polepszyła się jeśli chodzi o zapach z pyszczka, jednak nadal ma katar, mało się rusza. Nie podejmuje prób jedzenia, jutro kontrola u weta - zapytam o karmienie przez sondę...
-
A u Hektorki nadal nalot się w pyszczku utrzymuje? Bo tak sobie myślę, że można by jeszcze spróbować jej wysmarować wnętrze pyska ludzkim lekiem na opryszczkę typu Herpex albo Zovirax, żeby nalot zszedł i opuchlizna - wtedy może zacząć jeść bo tak to pewno ja boli przy przełykaniu. Jak mają kłopoty z oddychaniem można im inhalacje porobić (z soli jodowanej lub z olejku eukaliptusowego) - przy okazji też usunie się wydzielinę z dróg oddechowych, coby do płuc nie spłynęła, bo się wtedy zapalenie tam zrobi, tym szybciej jak żółw mało się porusza. U żółwi z herpesem stosowało się jeszcze rozkurczowo inhalacje z aminofiliną (to też ludzki lek - podawany np. przy zapaleniach płuc czy oskrzeli - rozkurczowo).
-
To co na początku było nalotem w tej chwili się złuszcza razem ze śluzówką - schodzą całe kawałki błon śluzowych pod spodem jest lekko czerwona nowa śluzówka. Przy pędzlowaniu pyszczków wyciągamy jakby złuszczone elementy tkanki. Mamy dziś za sobą dwa posiłki podane sondą - jeden u lekarza drugi już samodzielnie. Hektorka ma także smarowany w środku pyszczek żelem chitopan (do pielęgnacji i wspomagania leczenia trudno gojących się ubytków). Napisałam do dr Maluty w sprawie sensu podawania leków przeciwwirusowych - nasza p. doktor skłania się ku twierdzeniu, że one u żółwi nie działają.
Inhalacje zacznę robić od jutra, dziś już koniec męczenia...
Dziękuję Wam serdecznie za wsparcie - jak to dobrze mieć kogoś kto życzliwie wysłucha i doradzi.
-
Doktor Maluta w swoim artykule o herpes pisze własnie o podawaniu leków przeciwwirusowych prosto do żołądka. W sumie na logikę - co innego miałoby zwalczyć wirusa.
-
Jakiś amerykański weterynarz: http://www.cabi.org/isc/FullTextPDF/2009/20093019002.pdf
twierdzi że wyciąga 90% żółwi z herpesa podając doustnie acyklowir i osłonowo enrofloksacynę domięśniowo lub doustnie. Daj ten artykuł swojemu vetowi, może go coś natchnie.
Sprawa jest niestety poważna, wiele źródeł podaje że nie leczone zakażenie jest u żółwi śmiertelne niemal w 100%.
-
Czy ten artykuł doktor Maluty jest gdzieś w necie dostępny? nie mogę nic znaleźć, czy mogę prosić o link? albo na priv mail?
-
Proszę: http://www.terrarium.com.pl/zobacz/herpeswiroza-zolwi-2470.html
-
Nie na wszystkie wirusy działają nasze leki, ale w przypadku herpesa leki na ludzką opryszkę pomagają.
A pozostałe 2 żółwice coś jedzą same?
-
Tak jedzą same, antybiotyk podaję im z jedzeniem.
P. doktor ma długi weekend, zdobyłam jednak heviran - jak radzicie podawać już czy poczekać na decyzję lekarza?
Niechętna jestem eksperymentom jednak szkoda mi czasu i żal Hektorki...
W ulotce napisane jest - podawać 4 x dziennie 20mg na 1 kg masy ciała
Żółw waży 1140g, zatem podam 22 mg (1/8 tabletki) z posiłkiem przez sondę do żołądka. Jeśli zastosuję taką dawkę będzie dobrze?
Z drugiej strony 4 razy na dzień wkładać jej sondę? Może na razie 2x dziennie? Poradźcie...
-
Podawaj, nie ma na co czekać. Z tego co piszą na temat tego choróbska to zaszkodzić im raczej nie jesteś w stanie, najwyżej pomóc. a liczy się każdy dzień. Jeżeli jedzą to chyba nie ma potrzeby kombinować z sondą, można dać z żarciem jak antybiotyk. I raczej nie ma sensu dawać leku częściej niż raz, góra 2x dziennie, ten Amerykaniec którego ci zalinkowalem dawał raz ale za to w dawce 80 mg/kg. Żółwie mają znacznie wolniejszy metabolizm niż my ssaki więc lek po wchłonięciu będzie obecny w płynach ustrojowych długo po podaniu.
Jeżeli będziesz dawkować lek sondą to spróbuj postarać się o kawałek miękkiego węza silikonowego, zmniejszysz ryzyko uszkodzenia przełyku
-
Żółwiowi można podawać raz dziennie w dawce 80 mg/1 kg. Czyli jak masz tabletki 250 mg to tak z 1/3 trzeba podać, jak 200 mg to 3/4 połówki tabletki. Tak idealnie i tak tego nie podzielisz.
Myślę, że daj przynajmniej Hektorce, jak z nią jest najgorzej. Na pewno żółwiowi od tego leku się nic nie stanie - ja go dawałam jednemu z moich lamparcich na katar.
-
Przed chwilą otrzymałam maila od dr Maluty - podawać heviran. Dawka zaproponowana przez p. doktor to 260mg/kg.
Co do karmienia sondą - robimy to za pomocą miękkiego wężyka do cewnikowania - smaruję go przed włożeniem olejem jadalnym - żółwinka znosi to dość dobrze. Działamy!
-
I jak po weekendzie podawania leku? Jakaś poprawa u Hektorki?
-
Wydaje mi się, że jest poprawa - od 2 dni Hektorka oddycha juz z zamkniętą buzią. Nadal nie wykazuje zainteresowania jedzeniem, ale opuchlizna z oczu i szyi schodzi. Jestem dobrej myśli.
Tuptusia natomiast ma spore naloty, które pędzlujemy, jeść jednak nie chce przez co mam kłopot z podaniem leków, bo wszystko wypluwa. Chyba dziś podam sondą. Dyzia natomiast zrobiła nam w sobotę wieczorem niespodziankę i zniosła jajko... Szpital na całego włącznie z porodówką... Pewnie jajko puste, ale ... nigdy nie wiadomo, może Toldiś zadziałał... Naprędce zrobiliśmy inkubator i czekamy do drugiego tygodnia, może coś będzie widać. Dyzia ma się dobrze - troszkę nalotów w pyszczku ma - pędzlujemy, ale cały czas sama je.
-
Cieszę się, że jest poprawa u gadzinek..:)
Może spróbuj Tuptusi, jak ma tak dużo nalotu wysmarować wnętrze pyska maścią na opryszczkę, powinno szybciej zejść.
A Tuptusi i Dyzi też dałaś heviran?
I jeszcze jajko-niespodzianka..:) Faktycznie macie szpital z porodówką..:)
-
Niestety dzisiaj odeszła Tuptusia... Mam nadzieję, że maszeruje po tęczowych stepach szczęśliwa i bez wirusów...
-
O mój Boże...... :( Nie udzielałem się, ale trzymałem kciuki z boku. :'( Trzymaj się!
-
Bardzo mi przykro... :( trzymam kciuki za resztę...
-
Strasznie mi przykro... :(
A jak reszta gadzinek? Mam nadzieję, że uda się je wyleczyć.
-
Dzisiaj pogoda wyśmienita, wystawiłyśmy z córą żółwie do ogródka i to była dobra decyzja. Dyzia chętnie ruszyła do jedzenia a Hektorka za nią :) Pierwszy raz od prawie dwóch miesięcy coś samodzielnie zjadła! Bardzo się wzruszyłyśmy. Wiem, jeszcze nie ogłaszam sukcesu, ale mam nadzieję, że choć mały kroczek w kierunku zdrowia. Z nosów wciąż im leci... Zauważyłam, że Dyzia podjada ziarenka piasku z gruntu. Zwiększyłam ilość sepii, ale tak się zastanawiam, czy ziarenka nie pomagają jej usunąć tego zmacerowanego nalotu z gardła? Czy to możliwe?
-
To super, że jest poprawa..:) Jak gadziny jedzą to na życie się im ma.
Z piaskiem szczerze nie wiem, zwykle jak żółw podjadał jakieś dziwne rzeczy typu piach, ziemia, kamienie itp. to zwykle miał niedobry Ca, witamin czy minerałów. Po chorobie może to być kwestia niedoborów Ca i minerałów. A może też być i tak, że ją te gojące się nadżerki w pyszczku i gardle swędzą i chce jeść coś ostrego, żeby sobie ulżyć.
-
No i jesteśmy po sezonie letnim, żółwiki w dobrej formie, wypasione i wygrzane na słonku, którego nie brakowało tego lata. Herpes z wiosny mógłby przejść do historii gdyby nie dylemat - co z zimowaniem... Jaka jest wasza opinia, zimować, czy nie?
-
Sama musisz podjąć decyzję. Twoje żółwie są dożywotnio nosicielami wirusa i jeśli tylko coś z zimowaniem pójdzie krzywo to jest obawa nawrotu choróbska po wybudzeniu.
Jeżeli znasz ich ciężar minimalny (czyli taki od razu po zimowaniu) i maksymalny (czyli taki jaki mają twoje żółwie maksymalnie odkarmione) to aktualna waga gadów podpowie ci czy skutki przebytej choroby zostały dostatecznie zniwelowane przez letnią wyżerkę.
-
Cieszę się, że gadzinkom się polepszyło i lato już w spokoju od chorób Ci minęło.
Nie wiem co Ci poradzić - z jednej strony po zimowaniu może to cholerstwo wrócić, z drugiej stepówki wyjątkowo zimowania wymagają i niezimowane też będą osowiałe i apatyczne. I wtedy też choroba może je zaatakować. Może krócej dać im pospać? Nie 3-4 m-ce a choć z 1,5?