Dzisiaj byłem w labolatorium (ludzkim, a nie weterynaryjnym) i okazało się, że mój żółwik chyba ma tasiemca. Pani powiedziała, że nie ma odpowiedniego katalogu, ale "to coś" bardzo przypomina tasiemca ludzkiego. Jutro idę do weterynarza i... no właśnie: faszerować żółwia środkiem odrobaczającym, czy nie? Co można zrobić w takiej sytuacji, bo przecież 100% pewności nie ma.
I jeszcze jedno pytanie. Czy środek dobiera się odpowiednio do rodzaju pasożytów, czy ma on raczej działanie ogólne?