Tytuł watku powinien raczej brzmiec " złosliwość ludzka nie zna granic".
Wylaze dzien w dzien z Waflem na dwór, mamy jedno stałe miejsce. Jest to duzy kawałek trawy przy sasiednim bloku, ogrodzony krzaczkami, gdzie jets zakaz wyprowadzania psów. A ze ten kawał trawska jest tuz kolo okien i balkonow zakaz ten jest przestrzegany . Ale nie o tym.
Wczoraj wychylila sie babka z balkonu,i powiedziala zebym odeszla z zolwiem troche dalej, bo jej sasiadka sypie sobie wokol balkonu i dalej trutke na mrówki, i ze jej pies sie tym kiedys zatruł i zdechl, bo kobiecina nie raczyla o tym nikogo poinformowac. Szlak mnie trafil,ale naszczescie zolw sie nie pasie stricte pod jej balkonem. Ale wiem, ze ta trutka moze jakos z wiatrem sie niesie dalej? ;/. Najlepsze jest to,ze ta babka czesto wylazi na balkon, gada ze mna o zolwiu, prosi zebym jej go pokazała z bliska, a jej dzieciak nawet wylazi go zobaczyc blizej. I sie nie domyslila ze jak zolw zjada zielsko to moze byc one skazone ??
Poszlam z tym do administratora bloku, czy kazdy se moze tak bezkarnie trutka na owady szastac . Powiedzial mi ze niestety tak, gdyby natomiast chciała wylozyc trutke na szczury, to musi poinformowac pisemnie lokatorów.
Zolw nie ma oznak zatrucia itp., musimy chyba zmienic miejscowke bo tak jest jak Danger Zone
. Szkoda mi tylko, bo reszta miejsc jest uzdatniania przez okoliczne psy i koty,a wlascieciele po nich nie sprzataja.
Na koniec dodam, ze odezwała sie we mnie polska natura, i zycyzlam owej pani zjedzenia kwiatków wraz z dolniczkami przez gigantyczne mrówki z kosmosu.
I zeby bylo smiesznie,moja mama wpadla na pomysl masowania tylnich łapek zółwia. Moze kiedys opisze to w jakims temacie ;P