Melduję, że Tupac dotarł bezpiecznie do domu i jest już na wybiegu. Przełożyłam go tam razem z pudełkiem, w którym był ukryty, bo w czasie jazdy wcisnął się do niego tak, że nie chciałam go wyciągać na siłę. Po jakiejś półgodzinie w końcu poczuł się bezpiecznie, wyszedł sobie i zaczął zwiedzać. Mam zdjęcie, ale zamieszczę je wieczorem, bo teraz jestem w pracy. Rodzina mi donosi, że w tej chwili siedzi sobie pod bzami i drzemie.
Dziękuję wszystkim: Tobie, Wege, za Tupaca, Ankan za zorganizowanie całego przewozu i przechowanie żółwika przez kilka dni.