Przyznam, że nie mam pojęcia co się stało.... Po powrocie do Polski dowiedziałem się, że wszystkie żółwie są OK i nawet zaczynają już jeść tylko jeden od tygodnia się nie rusza.Gdy go zobaczyłem, myślałem że śpi, bo był schowany w skorupie.Dotknąłem tylnej łapki.Brak reakcji na dotyk.To mnie zaniepokoiło.Spojrzałem na oczy i .... Zobaczyłem, że są zapadnięte.Tak jakby wysychały.Z przerażeniem stwierdziłem, że żółw chyba nie żyje.Nie miałem pewności, gdyż było to moje pierwsze w życiu doświadczenie z martwym żółwiem.Postanowiłem poczekać kilka dni, aby ostatecznie się upewnić.W tym czasie nic się nie zmieniło.Po dwóch - trzech dniach pojawił się nieprzyjemny zapach i wtedy już miałem 100% pewność, że żółw nie żyje.
Zacząłem myśleć, co z nim zrobić.Pomysł z zakopaniem go w naszym rodzinnym ogrodzie nie podobał mi się, bo biegają tam psy, które mogłyby go wykopać.Oprócz tego nie miałem pewności, że w przyszłości ktoś mógłby go przypadkowo wykopać.Gdybym miał już swój prywatny ogród to nie byłoby problemu, bo zakopałbym go i potem posadziłbym tam jakiś krzew lub drzewo.Ostatecznie postanowiłem spalić ciało żółwia.Wydawało mi się to najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji.Bardzo to przeżyłem.Do końca po głowie biegała mi jeszcze głupia myśl - "A może jeszcze żyje?"....
Na drugi dzień, gdy ogień wygasł i została tylko kupka popiołu, zebrałem to, a następnie rozrzuciłem na trawniku w naszym rodzinnym ogrodzie.Zrobiłem to z szacunku dla tego stworzenia, aby już na zawsze cieszył się zieloną trawą.
Przez cały ten czas było mi bardzo przykro.Zadawałem sobie pytanie: Co się stało?Gdzie popełniłem błąd?Przecież nie był chory.Przezimował dwie zimy.W zeszłym roku cały sezon spędził na wybiegu.
Przyznam, że zwątpiłem wówczas we wszystko.Siły mnie opuściły, wiedziałem, że muszę zająć się pozostałymi żółwiami, bo przecież trzeba przygotować wybiegi.Trudno było mi się zebrać, ale wiedziałem, że muszę.Urządziłem więc wybiegi dla pozostałych moich żółwi i zaraz potem przeniosłem je z domu do ogrodu.Jeden wybieg pozostał pusty i bardzo przykro było - i jest - na niego patrzeć, bo zaraz wracają wspomnienia o śmierci żółwia.
Smutna więc była tegoroczna majówka...