Malwina, w Polsce są setki i tysiące tych wodnych i wodno-ladowych powyrzucanych i skupiają sie przy ujściach rzek itp. czasem tak żyją długo. Wędkarze o tym mówią. W niektórych miejscach są juz zagrożeniem dla miejscowych zwierząt wodnych i przybrzeżnych, bo tyle ich jest, a to przeciez obcy gatunek dla Europy. U Ciebie w Irlandii tez pewnie żyją na dziko. A w sklepach w Polsce są ciągle w sprzedaży za parę złotych jako maluteńkie zabaweczki dla dzieci.
Słyszałam juz o pierwszych takich domowych azylach dla takich żólwi. Czasem ktos wykopie własnie w ogródku dołek i tam je trzyma. A raz słyszałam, jak jeden stary strażak na emeryturze przygarnia je do starego nieuzywanego basenu na wodę i tam dozywają do śmierci. Ale ma ich dużo i nie wiem co w zimie i co im jeść daje, tzn. za co im kupuje. Widocznie coś wymyslił. Jak bym miała ogródek to bym zrobiła takie bajorko dla tych wyrzuconych, bo ciagle słysze o tych sprawach, ze gdzieś jest taki żółw i juz go nikt nie chce.
Te twoje szynszylki to chyba cos w tych rodzynkach wyczuwają
, może jakieś małe procenty alkoholu, bo to przeciez wino sie z tego robi. ja troszke teraz żartuje, bo wiem, ze one lubią słodycze, ale kto wie, co takie szynszylki wiedzą. A moje stado świnek morskich to tak na baczność staje jak ja im trawe mam dać, i do tego wszystkie przy tym piskają aż na dworze słychać. Uwielbiam je.
Szynszyle tez bym chciała mieć, ale juz miejsca w domu nie mam. No, chyba że piętrowo.
A powiedz jeszcze słówko o twych rybach, chyba pielęgnice papuzie masz, tak? bo kiedyś dawno na twoim zdjeciu cos takiego było widać. Powiedz czy są grzeczne i czy dobrze pływają
I pozdrów je od moich.