Witam.Wróciłam do pracy ufff masakra!
Moje zółwiki natomiast ok.Miałam jechać do weta,musiałam ratować przyjaciółkę w potrzebie.Coś mi pod górkę.Jednak co się odwlecze to nie uciecze,tym bardziej,że wszystko ok
Guciu zaliczył spacer po ogrodzie.On ma jakiś instynkt,bo wszystkie drogi prowadziły do Rzymu ,czyli w stronę wybiegu.Trochę się chłopak musi nagimnastykować bez łapki,wiec padnięty wrócił na wybieg i zjadł.Tosia jak Tosia,rano wiecznie na szczycie,a chodzenie po murkach to dla niej perfekcja.Zosia prawdziwy łakomczuch i ma swój patent na opalanie.Ona opala sie bokiem,wtulona do muru

Matylda z Marka pomoca przekopała sie do szklarni i tam sobie spi i je.Dobrze jej chyba.
Oczka ładniutkie,apetyt dopisuje,chodzi sobie po wybiegu,ale jeszcze szura skorupką.Korzysta z najmniejszego słoneczka.Ma nawet swoje ulubione miejsce,w dołku

A i najważniejsze,mamy basen!Niestety bez odpływu ,a miał być.Małe utrudnienie dla mnie.
Suszek mam juz cała siatę

zbierałam z dziećmi.Teraz pomału musimy zrobić jeszcze terrarium (większe),bo Matylda na pewno nie będzie spać w zimie.To tyle na dziś.Pozdrawiamy Was rodzinnie i żółwikowo.Żółwik!