W BBC zakończyła się misja nowego serialu przyrodniczego Davida Attenborough (tego na przykład od Prywatne Życie Roślin, Na ścieżkach życia, czy Życie ptaków) Life in Cold Blood. Serial ten opowiada o gadach i płazach - szerszy opis na przykład tu:
http://en.wikipedia.org/wiki/Life_in_Cold_BloodOstatni odcinek poświęcony był gadom, w tym przede wszystkim żółwiom i krokodylom. Na zakończenie "wystąpił" Samotny George. Nie znałem wcześniej jego historii i bardzo mnie ona poruszyła. Niesamowita opowieść i chciałem się z wami nią podzielić.
Lonesome George jest uważany za ostatniego przedstawiciela swojego rodzaju (odmiany, nie wiem dokłądnie, bo nie znam się na systematyce). Jest żółwiem słoniowym, podgatunkiem charakterystycznym dla konkretnej wyspie, na której mieszka (jak może kojarzycie, to właśnie na Wyspach Galapagos, na przykładzie zięb Darwin opracował swoją teorię o dopasowaniu gatunków). Podgatunek ten był uważany już za wymarły, jednak w 1971 roku odnaleziono Georg'a.
George ma teraz około 60-90 lat, jest w dobrej kondycji, niestety próby skojarzenia go z innym żółwiem tego gatunku nie przyniosły efektów. Tymczasem odpowiedniej samicy dla niego nie ma. Jest ostatnim. Co prawda na sąsiedniej wyspie znaleziono coś co genetycznie wygląda na hybrydę jego podgatunku z drugim, jednakże próby znalezienia rodzica hybrydy wśród populacji nie przyniosły na razie rezultatu. Na szczęście ludzie dobrze się nim opiekują. Z jego wyspy wygania się kozy, które dokonały niewiarygodnych spustoszeń i wygrały w dostępie do pokarmu z jedzącymi to samo żółwiami. Tak, czy inaczej, to jest straszne jak coś co żyło na naszej planecie tyle lat, ginie na naszych oczach.