Mojego posta też tu jeszcze nie było. Jak wiecie miałem urwanie głowy, ale wreszcie, przy trzecim podejściu, zdałem egzamin z filozofii. Żeby nie było, że ja taki straszny nieuk jestem
Po prostu trzeba było ustalić terminy 3 osób w komisji (ach ta trójka wszędzie), no i za pierwszym razem jednej osobie tylko pasowało, za to miałem zdawać miesiąc temu we czwartek o 11, a w środę popołudniem dostałem informację od profesora, że jemu się nie opłaca przyjechać do Krakowa tylko na mój egzamin i zaprasza jak będzie za miesiąc. sami widzicie ile to nerwów. jeszcze kurcze dostałem 2 razy 5 i raz 4, no i wyszło mu, że da mi 4,5, bo jak to powiedział - lepsza mocna 4,5 niż słaba 5. ale kij mu w oko, na szczęście już za mną
gratulacje i 100 lat