Tak wrócili i cała sytuacja się zaczęła powtarzać. Kot zaraz po otwarciu drzwi pędził do mnie żeby się przywitać, potem leciał na dwór a za jakiś czas przychodził na spanko, głaski a i czasem jedzonko.
Wczoraj przyszedł rano o 6 tej tak głodny że mu na szybko musiałam z zamrażarki coś wyciągać i rozmrażać bo miauczeniom nie było końca. Akurat nie miałam nic pod ręką co by się dla kota nadawało więc mu odkroiłam świeżego surowego mięska z tłustymi kawałkami. Zjadł wszystko i był tak mega zadowolony że nie szło tego opisać
![Smiley :)](/Smileys/akyhne/smiley.gif)
A potem spał dłuuugo i błogo zanim chciał wyjść.
A wieczorem wyszłam na balkon i zobaczyłam zagrodzony skrzynkami i szybką gzyms po którym kotek chodził od sąsiadów na mój balkon.
I tyle chyba jeśli chodzi o kotka, więcej nie przyjdzie, bo nie będzie mógł przez to przejść.
![Sad :(](/Smileys/akyhne/sad.gif)
Zrobiło mi się jakoś przykro gdy to zobaczyłam. Taka niepisana wiadomość "odwal się od naszego kota". Chciałam tylko dobrze dla niego. Wpuszczałam go i wypuszczałam kiedy chciał. Trochę ich rozumiem bo to ich kot i chcą go mieć tylko dla siebie ale to czy taka ludzka zaborczość i zazdrość o uczucia zwierzaka jest uzasadnieniem dla odgradzania kota od miejsca w które z jakiegoś powodów chce chodzić - to chyba kwestia do dyskusji.
Jeszcze kolejna to to - dlaczego woli to miejsce - czy ma tutaj coś czego tam nie ma? Przecież musi mieć jakieś powody. Z tego co zrozumiałam byli nauczeni go wpuszczać i wypuszczać o określonych porach i kot niby też był do tego przyzwyczajony. Może miał dość tej tresury i tego że nie może jeść i spać kiedy chce...
No to żegnaj kotku...