Dopiero dziś piszę ale gołębia wypuściłam kilka dni temu. Szalał już bardzo i widać było że się nudzi i chce wyfrunąć. Korzystając więc z chwilowego ocieplenia stwierdziłam że zostanie wypuszczony. Początkowo i tak była opcja że zostanie złapany w razie gdyby nie odleciał (jak było w październiku) ale tym razem było inaczej - poszybował że hoho. Nie ten sam ptak, którego znalazłam we wrześniu.
Pióra dawno odrosły, zrobił się jakiś większy (pewnie przybrał na wadze) ale przede wszytkim zaczął się normalnie zachowywać i co najważniejsze - latać! Od pewnego czasu nie zlatywał już na podłogę tylko siadał coraz wyżej i nie miał problemu przelecieć z szafki na inną szafkę. Upodobał sobie szczególnie jedno miejsce w okolicach starego lustra i gruchał i tańczył do swojego odbicia, próbując "go" czasem zaczepić dziobem. Fajnie to wyglądało
No i tak Duduś stopniowo ozdrowiał... Nie miałam możliwości zrobić nowych fotek, uznałam że wypuszczenie go przy okazyjnej pogodzie jest priorytetowe. Natomiast załączam zaległe fotki z pierwszych dni po znalezieniu go - jeszcze z początkiem września. Widać na nich m.in. opadnięte skrzydło i duże ubytki w piórach.