Forum o żółwiach lądowych - żółw stepowy i grecki, hodowla, terrarium, nasze żółwie

Pozostałe => Rozmowy na każdy temat i powitania => Wątek zaczęty przez: Beata w 06.09.2007, 20:46:31 pm

Tytuł: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 06.09.2007, 20:46:31 pm
Dziś wracając z pracy znalazłam na chodniku dziwnego gołębia. Od razu zauważyłam że coś mu dolega, ogólnie był zbyt słaby, nie uciekał widząc że się zbliżam, ale widać było że się boi. Postanowiłam go zbarać ze sobą. Nie było to łatwe - w jednej ręce reklamówka z zakupami, w drugiej parasol, jeszcze torba na ramieniu. No trudno niech zmoknę, schowałam parasola i zabarałam go.
Na moj ruch ręką próbował uciec ale efekt był taki że tylko się przewrócił. Ogólnie wyglądał jakby "krzywo". Ale jak już go wzięłam nawet specjalnie nie protestował, można powiedzieć że był bardzo spokojny. Jakoś doszłam z nim do domu, przygotowałam mały karton i coś do jedzenia dla niego i ruszyłam do najbliższej lecznicy. Weterynarz wziął go na ręce, obadał go i stweirdził że ma on źle zrośnięte skrzydło i nic z tym nie można zrobić. Faktycznie ma w miejscu zgięcia skrzydła taką "bułę" więc to w sumie ptak-nielot i tak już chyba zostanie. W tym skrzydle brakuje mu też piór. Weterynarz stwierdził że ptak jak na taki stan (zrost jest stosunkowo stary) całkiem nieźle sobie radzi.

Postanowiłam go na razie zatrzymać "na obserwacji" ale na dłuższą metę nie wiem co zrobić. Jeśli go wypuszczę tak jak jest to pewne że zginie, dopadnie go kot czy coś. Ktoś by powiedział że taka jest kolej rzeczy, ale mi żal go tak po prostu zostawić na pastwę losu. Pozatym ma raczej marne szanse na przeżycie zimy.
Z drugiej strony trzymać go cały czas w kartonie, klatce na ogrodzie, czy później gdzieś na strychu to też nie jest chyba dobre życie dla niego. Na razie jest w tym swoim pudełku (zakryłam je od góry siatką dla ochrony przed kotami), jest bardzo spokojny, mimo że się boi to nie wpada w panikę (jak poprzedni gołąb którego kiedyś też znalazłam), jest bardzo ufny. Postaram się zrobić jego fotki jak będę mieć aparat.

Jestem ciekawa waszych opinii. Dam znać niebawem co u niego  ::)
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Agnieszka w 06.09.2007, 21:58:28 pm
Ja bym nie miała serca go wypuścic, zimą napewno zginie!  :'( Niech zostanie u Ciebie  :D
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Bartek w 07.09.2007, 07:22:17 am
Dorze zrobiłaś, szkoda biedaka.

A nie masz możliwości oddać go do zoo czy gdzieś, gdzie byłby w klatce bezpieczny. No bo hodowca go nie weźmie bo jak nie lata to nie potrzebny.

No chyba, że sie wszystko samo rozwiąże i nie przetrwa zimy.
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Agnieszka w 07.09.2007, 08:10:38 am
No ale miłościk gołębi nawet jak nie lata, to myślę, że by go przygarnął do gołębnika.
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Bartek w 07.09.2007, 13:38:59 pm
może i tak ale do oddzielnego bo jak nie lata i jest słaby to silniejsze go wykończą, nie da sobie rady po prostu.
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: still w 10.09.2007, 07:41:39 am
co do zoo to też różnie z tym może być bo tam przecież nikt się nim nie będzie specjalnie przjmował... nie doleci do gniazda/budki to nie i nikt muw tym nie pomoże:/ ale myślę że to jedyne sensowne rozwiązanie może w zoo w klatce znajdzie sobie też jakieś schronienie na ziemi i będzie wszystko ok.:)
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 10.09.2007, 20:40:51 pm
Wczoraj wyciągnęłam z piwnicy i wyszorowałam starą klatkę, na dno nasypałam piasku, wstawiłam miseczki z jedzienim i wodą i drążek. Przeniosłam go do tej klatki. Trochę się opierał i próbował mnie wystraszyć trzepocząc niezdarnie skrzydłami, ale łatwo dał za wygraną i można go było spokojnie podnieść z miejsca.

Konsultowałam się trochę z fundacją ratującą ptaki i ich opinia była zasadniczo inna niż weterynarza. Uznali że ptak jest słaby, wycieńczony (dlatego sie przewrca) i nie można go wypuszczać zanim się nie opierzy, że ptak z chorymi skrzydłami nie jest w stanie sobie dac rady. Powime szczerze że mam nieco namieszane ale to jest dla mnie bardziej przekonywujące.

Uznałam że jest zbyt zimno aby był na dworze i teraz stoi w klatece w przedpokoju. Mało się rusza, ale rano zanim wyszłam z domu kiedy tylko pierwsze promyki światła dotarły na korytarz gołąbek się nieco ożywił i nawet zaczął sobie czyścić piórka, trochę zjadł, ponoć jak mnie nie było nawet wszedł na drążek. Jak wróciłam już siedział spokojnie na dnie, nieco zdemolował piasek i gdzieniegdzie porozrzucał ziarna z miseczki. Jak podchodzę patrzy na mnie albo zadziera główkę do góry żeby poobserwować ale pozatym jest bardzo spokojny. Gdyby nie to małe "pobojowisko" myślałabym że cały dzień nie ruszył się z miejsca.  :)

Nie wiem co będzie dalej, na razie zostanie chyba tak długo aż uznam że jest w stanie sobie dac radę na wolności...
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Agnieszka w 10.09.2007, 20:44:49 pm
Podjęłaś dobrą decyzję, też bym tak zrobiła.
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Bartek w 11.09.2007, 08:06:56 am
No to teraz Beatko masz mały sierociniec.
No, ale dla ptaka lepszy na razie los w klatce z jakaś wizją przyszłości, niż zamarznięcie na ulicy lub wylądowanie w garnku.
A są tacy co ze wszystkiego rosół zrobią, zresztą chyba z gołębi sie da zrobić :-)
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Agnieszka w 11.09.2007, 16:31:42 pm
Z żółwia zupa podobno pyszna  >:( :(  :-\ :'(
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: pol@k w 11.09.2007, 16:38:47 pm
Też czytałem, że mięso żółwi jest bardzo smaczne, ale nie chciałbym nigdy spróbować...
A odnośnie gołąbka to cieszę się, że go przygarnęłaś i może u Ciebie wrócić do zdrowia. Jak coś się zmieni w jego stanie to daj znać.
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Bartek w 11.09.2007, 19:46:39 pm
No kiedyś za czasów piratów to regularnie zjadano żółwie z Galapagos a skorupy to chyba na ozdobę.
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Agnieszka w 11.09.2007, 19:50:12 pm
ojej  :'(
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 13.09.2007, 20:01:09 pm
Aha... minęło kilka dni i wyszło szydło z worka. Moje biedne, słabiutkie niewiniątko które zabrałam z chodnika od kilku dni pokazuje coraz bardziej swój charakterek...

Z każdym dniem jest coraz bardziej agresywny i dziobie jak szalony po włożeniu ręki do klatki żeby zabrać miseczkę lub wstawić. Dziobie, kąsa, uderza z "półobrotu" jednym skrzydłem. Normalny furiat. Dziś chyba z 10 min zajęło mi wyjęcie miseczek i to z pomocą patyka. Wkładałam już w gumowej rękawiczce bo nawet potrafi mocno udziobnąć...

Nie muszę chyba mówić że odzyskuje siły. Posiedział w ciepełku, karmiony pełnowartościowym ziarnem i teraz szaleje. Jednak skrzydło potrzebuje więcej czasu, pióra rosną wolno, a nie wiem jaki jest stan tego skrzydła i czy będzie latał. To wymaga czasu. Na razie jest w klatce, zresztą nie próbuje się podrywać do lotu ani wskakiwać na drążki wyżej (ten niski podwyższyłam bo się uderzał czasem w głowę w tych swoich nerwach). Zamierzam też podawać mu witaminę B.

Podejrzewam że to samiec. Miałam już kiedyś gołębia i nie był taki agresywny, w sumie w ogóle nie był. Szamotał się raczej próbując wyjść i niemal przewrócić klatke ale nie dziobał ani nie bił, ogólnie nie stosował przemocy...  :)
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Bartek w 14.09.2007, 07:37:40 am
Zabieraj go do kuchni gdy robisz obiad, na pewno się wystraszy, że będzie głównym daniem.

Tak swoją drogą to straszne nie wdzięczny ptak.
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Agnieszka w 14.09.2007, 08:02:03 am
No niewdzięczny, hehehe
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: siwytd w 14.09.2007, 08:05:10 am
w sumie chyba nic dziwnego - w koncu jakby na to nie patrzec to dzikie zwierze i nie jest przyzwyczajone do siedzenia w klatce.
a glowke ma mala i mozg pewnie tez i nie potrafi sobie przetlumaczyc ze to dla jego dobra ;)
dzielna jestes Beato.

a co do zupy z zolwia, to ostatnio ogladalem taki program "Cierowskiego" czy jakos tak, i byl on wsrod dzikich indian i miedzy innymi pokazywal zywego zolwia przywiazanego sznurkiem do drzewa i tlumaczyl ze to jest zupa, i ze w takim stanie mozna ta zupe przechowywac tygodniami i sie nie psuje. a jak indianie plyna lodziami gdzies dalej to zabieraja kilka takich zywych "zup" ze soba, klada je na dnie lodzi odwrocone do gory nogami i w ten sposob tranportuja przez kilka dni i im sie nie popsuje!
troche okrutne, przynajmniej dla nas, ale dla nich to norma :(
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Bartek w 14.09.2007, 14:07:27 pm
Po prostu okropne no bo żółw na pewno bardzo cierpi.

Dlatego wszędzie powinna docierać cywilizacja.

Nie zdają sobie sprawy, że zwierze cierpi, ale jak  by z nich zrobić niewolników o to zaraz cierpiący Indianie.

Ehh co za świat.
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Agnieszka w 16.09.2007, 10:10:35 am
 :'( i pomysleć, że w innych krajach żółwie są święte.
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 10.10.2007, 21:02:32 pm
Dawno nie pisałam o moim gołębiu. Wciąż jest u mnie. Pożarł już spory słój ziarna (jutro mam dostać prawdziwą karmę dla gołębi  :)) i jako taki jest żywotny, ruchliwy i silny. Nie ten sam gołąb znaleziony na początku.

Jednak skrzydło wciąż niedomaga i nie wiem czy będzie mógł latać. Radzi sobie trochę ale ogólnie to za bardzo nie potrafi się wznieść. Przy prostowaniu skrzydeł widać asymetrię - jednego nie jest w stanie unieść do końca.
Ostatnio wzbił się do lotu i podfrunał na metr i runął, kiedyś na pół metra i też... raz mu wychodzi lepiej raz gorzej ale ogólnie nie wiem czy jest w stanie coś takiego "wyćwiczyć"...  :(
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Sanae w 10.10.2007, 21:44:43 pm
To dobrze, że się ożywił, najgorszy etap ma już za sobą  :)
Nie wiem, czy będzie latał, bo nie mam doświadczenia z ptakami, ale może mogłabyś się nim zaopiekować na stałe?
A jeżeli nie, to faktycznie chyba lepiej podzwonić po jakiś szpitalach dla dzikich ptaków, bądź ogrodach zoologicznych i popytać, czy mają warunki dla niego. Może jak już jest silniejszy, to da radę podfrunąć na jakąś gałązkę w wolierze i ogólnie da sobie radę. Bo na wolności to raczej padnie łupem jakiegoś kota  :-\
A nadal jest taki waleczny, czy się trochę oswoił?
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: raab70 w 11.10.2007, 00:47:13 am
Teraz kiedy wrócił do formy pokazuje w jaki sposób radził sobie na wolności , pewnie takie próby lotu na wysokości 1 metra nie raz uratowały mu życie! Mało prawdopodobne , ale zobacz czy nie ma na nóżkach jakichś obrączek. Gdyby brał udział w lotach na czas i odległość , miałby taką obrączkę i łatwo można by znaleźć jego właściciela przez organizacje gołębiarskie. To podobnie jak żółwiarze , pasjonaci bardzo blisko zżyci ze swoimi wychowankami i sygnał o losach ich ptaka , to jak informacja o członku rodziny. Ostatnio odesłałem obrączkę padłego gołębia pocztowego ,którego znalazłem na mojej ulicy (jak się już nie ruszał , to przestał być atrakcyjny dla psa sąsiada) , i pewnie dla kogoś nie będzie to dobra wiadomość ale lepsza taka niż żadna. Powodzenia w dalszej hodowli.
A swoją drogą , będąc w Krakowie widziałem , w jaki sposób mieszkańcy bloków zabezpieczają swoje parapety przed pobratymcami Twoje pensjonariusza. Dokładnie tak jak w filmie ,,Pręgi" z Żebrowskim (myślałem, że to fantazja reżysera , a to fakt) ustawiają deseczki z dość gęsto wbitymi  na sztorc ostrymi drutami i ani jeden ptak już im tam nie siadzie...
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Bartek w 11.10.2007, 07:38:51 am
Dobrze, że nabiera sił po zimie o ile tyle będziesz go trzymała zobaczysz co z nim zrobić.
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Ines w 11.10.2007, 08:41:42 am
Biedak ... Z tego co piszesz, kontaktujesz się ze specjalistami z fundacji, a czy kontaktowałaś się z jakimiś hodowcami gołębi? Może oni podpowiedzieliby jakąś rehabilitację? W tym sezonie też miałam na stanie gołębia, opierzone piskle, tyle że nie miał żadnych obrażeń - wypłoszyła go z gniazda agresywna wrona siwa - działo się to podczas prac nad wybiegiem dla żółwi, ja się bałam wziąść biedaka do ręki, żeby nie zrobić mu krzywdy, ale mój chłopak złapał pisklaka, potem jakiś czas go odchowywałam - najpierw był w klatce, potem udostępniłam jeden pokój. W końcu mój chłopak złapał i wypuścił bidaka na wolność ...
Zalogowałam się wtedy na wiodące forum hodowców gołębi, rzuciłam temat:

http://www.jfm.cal.pl/forum/viewtopic.php?t=1049&highlight=

i muszę przyznać, bardzo mi pomogli, szczególnie na priva. Dlatego pomyślałam sobie, że a nuż mają jakieś patenty na rehabilitację, kto wie ...?

Trzymam kciuki za gołąbka ...
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 11.10.2007, 17:08:52 pm
Nie wiem, czy będzie latał, bo nie mam doświadczenia z ptakami, ale może mogłabyś się nim zaopiekować na stałe?

Nie wiem, chwilowo tak, ale w sumie co to za życie dla niego...

A jeżeli nie, to faktycznie chyba lepiej podzwonić po jakiś szpitalach dla dzikich ptaków, bądź ogrodach zoologicznych i popytać, czy mają warunki dla niego.

Hm... z tego co się orientowałam to owszem są organizacje przygarniające ranne, chore ptaki, zajmujące się ich leczeniem itp. ale przynajmniej ta której strone oglądałam z racji małej ilości miejsca przyjmuje tylko ptaki rzadkie, chronione. Nie przyjmują natomiast pospolitych ptaków jakimi są gołębie.

Może jak już jest silniejszy, to da radę podfrunąć na jakąś gałązkę w wolierze i ogólnie da sobie radę. Bo na wolności to raczej padnie łupem jakiegoś kota  :-\
A nadal jest taki waleczny, czy się trochę oswoił?

On niestety prawie nie lata. To co próbuje podfruwać to jest naprawdę nic. Głównie stoi na ziemi i macha skrzydłami. Mam wrażenie że się nawet boi latać. Na wolności nie ma szans.
Nadal dziobie i bije, może troszkę mniej, ale trudno mi to ocenić bo już nie wkładam ręki do klatki tylko wymieniam pożywienie i wodę zdejmując dno.

Mało prawdopodobne , ale zobacz czy nie ma na nóżkach jakichś obrączek. Gdyby brał udział w lotach na czas i odległość , miałby taką obrączkę i łatwo można by znaleźć jego właściciela przez organizacje gołębiarskie.


Oj nie ma, to zwykły nierasowy "szarak". Gdyby miał obrączkę szukałabym właściciela...

A swoją drogą , będąc w Krakowie widziałem , w jaki sposób mieszkańcy bloków zabezpieczają swoje parapety przed pobratymcami Twoje pensjonariusza. Dokładnie tak jak w filmie ,,Pręgi" z Żebrowskim (myślałem, że to fantazja reżysera , a to fakt) ustawiają deseczki z dość gęsto wbitymi  na sztorc ostrymi drutami i ani jeden ptak już im tam nie siadzie...


Nie tylko w Krakowie. Stosunkowo często widuję tego typu rozwiązania. W końcu gołębie są uznawane za szkodniki.

Biedak ... Z tego co piszesz, kontaktujesz się ze specjalistami z fundacji, a czy kontaktowałaś się z jakimiś hodowcami gołębi? Może oni podpowiedzieliby jakąś rehabilitację?

Hmm, no w sumie nie, ale to dobry pomysł. Spróbuję coś napisać.
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Agnieszka w 19.11.2007, 09:00:51 am
Beatko, co z gołąbkiem?
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Bartek w 19.11.2007, 10:18:22 am
Napewno nabral masy i juz silniejszy jest.
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 19.11.2007, 17:40:13 pm
Ano, dawno nie pisałam o Dudusiu (tak się nazywają wszystkie moje gołębie które kolejno rahabilitowałam :) )

Ogólnie wygląda dobrze. Poza tym chorym - lekko opadającym skrzydłem (widac to w zasadzie tylko od przodu) wygląda bardzo dobrze, zdrowo, jest żwawy, piórka i oczy mu błyszczą, ruchy ma skoordynowane (jak go łapałam to się przewracał).

W zeszłym tygodniu dosłownie moment przed tym jak spadł pierwszy śnieg postanowiłam go wypuścić. Wyszłam z klatką na trawę w ogódku i górną część klatki położyłam bokiem tak że mógł wyskoczyć prosto na trawę. Wyskoczył i był bardzo zadziwiony, rozgladał się i rozgladał, a potem zaczał spacerowac po trawniku i to trwało i trwało... nie podrywał się do lotu. W końcu żeby go zachęcić podsadziłam go na drzewo mniej więcej na wysokości mojej głowy. Siedział tam z 2 godziny i się tylko skubał i rozglądał. Wtedy zaczął padac śnieg. Zabrałam go do z powrotem domu.

Nie jestem w stanie powiedzieć czy by sobie poradził - na pewno nie jest w pełni zdrowy i byc może już nigdy nie będzie, ale latać za bardzo nie chce, trochę podfruwa ale tylko jak musi, tzn. np się czegoś wystraszy. Nie wiem więc czy potarfiłby w miarę normalnie latać. Gdyby było ciepło może bym go zostawiła na tym dworze ale teraz taka zima, zwątpiłam...  :-\
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Agnieszka w 19.11.2007, 18:10:37 pm
A może on Cie poprostu pokochał i nie chce odchodzić.
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 19.11.2007, 19:14:49 pm
Ja się bardziej obawiam że zrobił się leniwy, może zbytnio się udomowił...
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Bartek w 21.11.2007, 09:04:06 am
No to nie wesoło, będziesz musiała go trzymac przez zimę a potem przymusowa eksmisja.
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Agnieszka w 21.11.2007, 09:12:07 am
Ja myslę, że nawet jak go wypuścisz to on i tak będzie do Ciebie przylatywał, takie są gołębie.
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Bartek w 22.11.2007, 10:38:05 am
a nic nie wyszło z pomysłu oddania do jakiegos innego gołębnika cyz coś takeigo?
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 26.11.2007, 19:48:25 pm
Ja myslę, że nawet jak go wypuścisz to on i tak będzie do Ciebie przylatywał, takie są gołębie.

Poprzedni mój gołąb przyleciał tylko raz :) Porozglądał się po okolicy (kojarzył bo było lato i był trzmany na balkonie) po czym odleciał z innym gołębiem i już się nie pokjawił...

a nic nie wyszło z pomysłu oddania do jakiegos innego gołębnika cyz coś takiego?

Na razie nie znalazłam nic takiego.
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Agnieszka w 27.11.2007, 09:25:01 am
hmm, no jak znalazł miłość to może już nie chciał wracać...
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Bartek w 27.11.2007, 13:43:05 pm
zawsze można rosołek zrobić :-)
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Agnieszka w 27.11.2007, 14:08:53 pm
och Ty!!! >:D
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 27.11.2007, 17:25:45 pm
Za to szukając informacji znalazłam przez przypadek taki filmik:

http://deser.gazeta.pl/deser/1,83453,4588731.html

...i popłakałam się ze śmiechu  ;D ;D ;D
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Agnieszka w 27.11.2007, 18:53:04 pm
Nie otwiera się.
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Ruda w 30.11.2007, 16:17:56 pm
co do gołabka, wiem ze to straszne, ale czy zastanawiałaś się też nad humanitarnym uśpieniem go?
Z tego co podczytuję, to biedak faktycznie nie ma szans na życie na wolności, więc albo zostanie gołębiem domowym, albo moze faktycznie lepiej zeby się ptaszek nie męczył ... :(
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 30.11.2007, 16:48:30 pm
Nie no, nie jest z nim tak źle. On ogólnie jest zdrowy, ruchliwy i po tym jak nabrał sił i odrosły mu pióra jedynym problemem jest to latanie, ale ja dokładnie nie wiem jak to jest, bo on zdaje się z lenistwa nie lata kiedy go wypuszczam. Kiedy np. trochę go pogonię żeby sprawdzić czu lata to podfruwa. Nie wiem czy jest w stanie wzbić się do normalnego lotu, ale nie jest całkowitym nielotem. Dawno bym już go wypuściła, gdyby nie ta zima...

Uśpienie nie wchodzi w grę bo on nie cierpi, nie męczy się. Był po prostu kontuzjowany i przez to jest mniej sprawny.
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Azazella w 30.11.2007, 19:11:59 pm
Hej Beata,

Uważam, że absolutnie nie ma potrzeby usypiania tego ptaka.

Kiedyś miałam podobną sytuację do Ciebie - w sensie, że też jakiś czas mieliśmy w domu gołębia. Ja co prawda byłam wtedy dość smarkata i zajmowała się nim głównie moja siostra, ale ja byłam jej dzielnym pomocnikiem :) Znaleźliśmy tego gołębia w krzakach - był wystraszony, miał ranę na głowie oraz powyrywane lotki. Byłyśmy u weta - prawdopodobnie napadły go ptaki lub kot; dostał lekarstwo na tą ranę na głowę. Trzymałyśmy go w domku; chociaż żal go było, bo nie mieliśmy za dużo miejsca na gołębia. Jak mu odrosły pióra i rana na głowie też wyglądała już OK, to zaczęłyśmy go puszczać w parku.

Z początku nie chciał lecieć i myślałyśmy, że nie może jeszcze. Potem spotkałyśmy takiego staruszka, który był dość obeznany w ptakach. On poradził nam, by posadzić sobie ptaka na ręce i podrzucić (pierwszy raz nie wysoko, a jak zobaczysz, że może latać - tylko wraca, to rzucaj go coraz wyżej). Za każdym wyjściem podrzucałyśmy go tylko kilka razy. I chyba po 2 lub 3 wyjściu poleciał - na prawdę i odleciał :)

Raz wrócił do nas na klatkę schodową - ale specjalnie go wygoniłyśmy i nie brałyśmy go do domu. Potem znowu przyleciał; kiedyś też siedział na parapecie. Dla nas było to bardzo wzruszające, ale postąpiłyśmy z nim bardzo chłodno nie zwracając na niego uwagi. Myślę, że to było dla niego dobre. Potem już nie wracał. Ale wspominam go bardzo miło.

Beata, jeśli on nie może latać, to może oddać go komuś kto ma jakąś zagrodę dla ptactwa. Może gołębnik, może kurnik, może do kogoś kto ma kaczki albo coś takiego - poszukaj forum o ptactwie. W poznańskim zoo jest zamknięta zagroda dla ptactwa (osiatkowana także góra), są tam głównie kaczki - może znajdziesz gdzieś takie miejsce.

Powodzenia!!!

Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 01.12.2007, 16:39:27 pm
No ja mam jakby wrażenie, że jemu się po prostu nie chce. Fakt, może nię bedzię nigdy długodystansowcem, ale skoro potrafi podfrunąć to spróbuję go podrzucić. Zacznę od niskiej wysoskości i zobaczę jak sobie poradzi.

Dzięki za pomysł  :) Może uda się go rozruszać...
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Agnieszka w 01.12.2007, 17:27:03 pm
Ja to bym żadnego stworzonka do zoo nie oddała, juz wolałabym mieć zwierzynie.
Azazella, gratuluję Ci konsekwencji. Ja to bym napewno nakarmiła tego gołębia jakby do mnie wrócił.
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Azazella w 01.12.2007, 18:44:58 pm
Nie karmiłyśmy go, bo nie chciałyśmy, żeby wracał - nigdy nie wiadomo jak tam sąsiedzi z bloku, ani podwórkowe koty zapatrują się na naszego kolegę ;)
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 15.01.2008, 21:55:38 pm
Dopiero dziś piszę ale gołębia wypuściłam kilka dni temu. Szalał już bardzo i widać było że się nudzi i chce wyfrunąć. Korzystając więc z chwilowego ocieplenia stwierdziłam że zostanie wypuszczony. Początkowo i tak była opcja że zostanie złapany w razie gdyby nie odleciał (jak było w październiku) ale tym razem było inaczej - poszybował że hoho. Nie ten sam ptak, którego znalazłam we wrześniu.
Pióra dawno odrosły, zrobił się jakiś większy (pewnie przybrał na wadze) ale przede wszytkim zaczął się normalnie zachowywać i co najważniejsze - latać! Od pewnego czasu nie zlatywał już na podłogę tylko siadał coraz wyżej i nie miał problemu przelecieć z szafki na inną szafkę. Upodobał sobie szczególnie jedno miejsce w okolicach starego lustra i gruchał i tańczył do swojego odbicia, próbując "go" czasem zaczepić dziobem. Fajnie to wyglądało  ;D

No i tak Duduś stopniowo ozdrowiał... Nie miałam możliwości zrobić nowych fotek, uznałam że wypuszczenie go przy okazyjnej pogodzie jest priorytetowe. Natomiast załączam zaległe fotki z pierwszych dni po znalezieniu go - jeszcze z początkiem września. Widać na nich m.in. opadnięte skrzydło i duże ubytki w piórach.

(http://images33.fotosik.pl/109/e50eaf8b8066f470.jpg) (http://www.fotosik.pl)

(http://images24.fotosik.pl/142/45c1978ef4a14bb2.jpg) (http://www.fotosik.pl)

(http://images33.fotosik.pl/109/744acc5f31fe6df5.jpg) (http://www.fotosik.pl)
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Bartek w 16.01.2008, 10:06:31 am
no kawał bestii,

fajnie, że się udało
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Agnieszka w 16.01.2008, 19:09:56 pm
Pieknie się nim zaopiekowalaś Beatko!
Najbardziej podoba mi się trzecia fota!
Tytuł: Odp: Chory gołąbek...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 16.01.2008, 20:10:44 pm
No tak, jak pełna micha to Duduś zaraz był obok.  :) Pozatym to na ogół przesiadywał na na tej żerdce.
Co do opieki to nie moge powiedzieć że była jakoś fachowa, po prostu miał przyzwoite jedzenie, picie, ciepełko, bezpieczeństwo (choć koty przez okna ciekawe zaglądały ;)). Tyle widać wystarczyło by nabrał sił i się w jakimś tam stopniu zregenerował.