Forum o żółwiach lądowych - żółw stepowy i grecki, hodowla, terrarium, nasze żółwie

Pozostałe => Rozmowy na każdy temat i powitania => Wątek zaczęty przez: raab70 w 23.10.2008, 23:23:56 pm

Tytuł: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: raab70 w 23.10.2008, 23:23:56 pm
Październik 2008 przejdzie zapewne do historii żółwiowej jako czas wyjątkowo burzliwy, pełen delikatnych zwrotów w stylu ,, nikogo nie atakowałem..." a także tych dosadniejszych w stylu ,,czy Ty masz mózg?'' , nie obyło się również bez dość sporej skali konfliktu na szczeblu wyższym , czyli między forumowym. I choć miesiąc się jeszcze nie skończył i wiele przed Nami ,chciałbym zaproponować: Wytrzyjmy usta!- szczególnie Ci z Nas , którym jeszcze jad kapie...
Wytarliście, no to posłuchajcie...
Użytkownicy tego forum , to z reguły ludzie, delikatnie mówiąc ,,wygadani" a ładniej błyskotliwi. Spróbujmy jakoś spożytkować ten dar , i skierować go w nieco inną stronę, może już nie tak poważną i doniosłą , ale na pewno dającą wiele nie opisanych jeszcze możliwości.
Napiszmy żółwiową sagę.
Bohaterami będą dwa żółwie , samiec i samiczka, część męską piszą nasi Panowie, część damską nasze Panie, prawo nadania imion , którymi będą się posługiwać żółwie  przekazujemy w ręce Beaty (imię samiczki) i Nulusa (imię samca).
Piszą wszyscy ,którzy mają na to ochotę, zachowujemy jednak ciągłość opowieści , i jeśli dziś żółw jest stepowcem ,to jutro nie zmienia się nagle w greka, nie wyklucza to jednak wprowadzenia do opowieści nowej postaci...Narrator mile widziany.
Wszelkiego rodzaju wysokie i niskie honoraria , obecnie i w przyszłości , dobrowolnie przekazujemy na rzecz poprawy warunków bytowania żółwi w ogrodach zoologicznych , osobą decydującą o sposobie ich wykorzystania czynimy Beatę.
Skoro nie ma sprzeciwu, zaczynamy, pierwszy odcinek niebawem...
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: raab70 w 24.10.2008, 00:28:06 am
Jest ciemno. Ciemność jest bardzo dobra . Bezpieczna. Ciepła. Tu w ciemności nic mi nie grozi, tu jest dobrze. Tu wolno płynie krew , tu wolno bije serce, jeszcze tyle czasu... tak mi dobrze, tak cicho. Pamiętam jak długo musiałem kopać tę komorę, ale w tej poprzedniej już zaczynało być tak zimno. A tak niedawno tyle słońca było wokół , tak jasno... i sucho... woda, mało wody, ale pamiętam ten ostatni raz , znalazłem i jak zawsze piłem ile mogłem, nigdy nie wiadomo kiedy będzie następny raz, zawsze na zapas, pamiętam dobra woda , dobrze. Teraz spokój , ale kopać było trudno , twarda ziemia ,teraz dobrze ciasno ,ale dobrze, tu jest dobrze ,tu czekam , jeszcze tyle czasu...
Jest ciemno. Ciemność jest...Coś, coś się zmieniło, ciemność jest bardzo dobra , ale ... Coś się zmienia dlaczego??? Ziemia , ziemia się osypuje dlaczego? Nigdy tak nie było! To dobra nora , sam ją kopałem, zawsze tak samo dobrze , dlaczego to coś ... To coś się zbliża?! Coś jakby drganie , coś drga ,to dlatego ziemia się osypuje , jakby coś dużego tu szło ale co? Obrócić się! Obrócić jak najprędzej , to coś tu idzie , teraz obrócić się i otworzyć oczy szybko , szybko...To już nie jest ta dobra ciemność , ta ciemność jest inna , ona niesie... niesie strach, tak ciężko się obudzić ,  chłód ,skąd chłód ? Uciec , uciec!!!
Jasno , bardzo jasno...tak zimno i jasno, dlaczego , coś jakby mną targa, nie! Ja nie chce! Nie... Gdzie ciemność?, gdzie ciepło? Nie ma , nie ma ...Ja nie chce , nie chcę...!!!

- Samiec , no to mamy dwudziestego, jeszcze jedną samicę i mamy komplet. Mówił ,że przyjedzie jutro , i że cena znowu spadła...kazałbym mu tak kopać na chłodzie , handlarz jeden....
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 24.10.2008, 01:07:04 am
- Patrz! Tam jakiś z ziemi wyłazi! Chyba masz te swoją samicę na zawołanie.
- To nie samica kretynie, tylko kolejny samiec, a tylu ich nie potrzebujemy.
- A bo ja wiem, one wszytskie takie same. Weź no go, dodatkowe okazje trzeba łapać!
- Dobra niech będzie, najwyżej przy granicy się część wyrzuci jakby się cały towar nie mieścił. O... to mi chyba wygląda na samicę, całkiem duża, ale takie ponoć są w cenie. Bierzemy! Rusz się bo się gdzieś zakopie!

Klemencja poczuła szarpnięcie, które wybudziło ją z głębokiego późno-jesiennego snu. O tej porze wszak na stepie warunki nie sprzyjają częstym przechadzkom i trzeba myśleć o zbliżającej się zimie. Poczuła strach i odruchowo wciągnęła głowe i wszystkie łapki z wyraźnym sykiem wypuszczanego nagle powietrza. Co się dzieje? Wszystko wokół wirowało napawając małe, bezbronne ciałko przenikliwym lękiem. W końcu poczuła coś pod plastronem, ale nie była to ziemia ani tym bardziej ukochana nora. To podłoże się poruszało. Nie poczuła się wcale bezpieczniej. Po chwili zauważyła że wokoło są jakieś wysokie, dziwne ściany jakich dotąd nie znała, a obok poruszają sie lub leżą zrezygnowane inne żółwie. Rozpoznała niektóre z nich i wyczytała w ich oczach lęk. To "nowe" było zbyt nowe by mogło wydawać się przyjazne...

 
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: raab70 w 24.10.2008, 08:28:21 am
Nie , ja nie chcę! Zawsze się Ich bałem, zawsze! A teraz są tak blisko. Wszędzie czuć ich zapach...ich krzyki, ich siłę...i nic nie mogę zrobić. Wiedziałem ,że To ,może się zdarzyć , tylu już innych nagle znikało, ale nie chciałem , nie chciałem ,żeby się To stało... Przecież trzymałem się zawsze na uboczu, zawsze z dala...Tak głęboko kopałem...
Może jeszcze jest nadzieja , przecież pamiętam Hektora, tego z jednym okiem, wtedy podszedłem za blisko, ale widziałem , najpierw go wzięli a później z krzykiem wyrzucili, złamał wtedy przednią łapę , ale jakie to szczęście nie mieć jednego oka! Hektor ostatnio był coraz słabszy, ale był wolny! Zostawcie mnie! Jestem zły ,do niczego się wam nie przydam!

-Jak wchodzę do tej szopy , to aż mnie mdli. Czy ja Wam nie mówiłem, ,że jak wieziecie towar , to plandeką przykrywać!? Znowu będę musiał stójkowemu dole odpalać...
-Ale jak zawsze z naszej części!
- Za głupotę się płaci, teraz nie marudź , bierz się do roboty... tego wielkiego odłóż na bok, turyście pokaże , może się skubnie parę groszy więcej. I taśmą mocniej owijać , ostatnio narzekali ,żeście trzy luzem do wora wrzucili, chrobotały całą drogę , mało nie wpadli...
-Boś taśmę kazał oszczędzać...
- A co? Ja taśmę i worki kupuję, to oszczędzam, ruszać się, bo samochód zaraz podstawią, i upychać w biegu będzie trzeba... Pamiętajcie, parę sztuk do komory silnika wrzućcie , ostatnio wytrzymały..to i teraz wytrzymają..zimno im nie będzie...he he
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: Ines w 24.10.2008, 20:05:53 pm
Małgosia dużo pracuje. Nie to żeby była pracocholiczką, nie. Takie czasy. Taka praca. Byłaby całkiem szczęśliwa gdyby nie to że tak rzadko widuje Jasia. No właśnie, Jaś.  Szczerze powiedziawszy Małgosia odczuwa w związku z Jasiem pewien dyskomfort, czasem kołacze w niej myśl że nie poświęca mu wystarczająco dużo czasu. Jaś chodzi do najlepszego przedszkola, ma opłacaną najlepszą opiekunkę, najlepsze zabawki. W przyszłości pójdzie do najlepszej szkoły. Oboje z mężem ciężko pracują, żeby zapewnić Jasiowi najlepszą przyszłość. Kiedyś to zrozumie i będzie im wdzięczny. Kochany chłopiec. Oboje z mężem są z niego tacy dumni. Niesamowite jak szybko rośnie. Potrzebuje nowych bodźców. Już nieraz Małgosia zastanawiała się czy nie powinien mieć jakiegoś zwierzaka. Psa? Nie, pies to dodatkowy obowiązek. To musi być coś niekłopotliwego. Trzeba będzie nad tym jeszcze pomyśleć ...
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 24.10.2008, 21:14:39 pm
Tymczasem załadunek dobiegał końca. Teraz należało przeliczyć wszystkie sztuki i odpowiednio popakować. To niełatwe zadanie - służby celne nawet tu w Uzbekistanie są wyczulone na wszelkie podejrzane transporty, a dalej do Europy może być jeszcze gorzej, w końcu już niejedną próbę udaremniono. O tym cały czas rozmyślał "Chudy" - to była jego ksywka jeszcze z czasów więziennych - owijając zebrane żółwie plastikową taśmą. "Chudy" miał mocno wygoloną głowę i szeroką szczękę. W spojrzeniu było widać zawziętość ale i bezmyślność. Żółwie to był coraz bardziej skomplikowany proceder ale wciąż dochodowy, a on uznawał się w tym już za rutyniarza. Żółwie posykiwały gdy brał je do rąk i wciągały głowę i wszytskie kończyny, co było mu nawet na rękę, bo łatwiej je było owinąć.

- Hehe - mruczał pod nosem -  jak dobrze że te stwory potrafią tyle wytrzymać bez jedzenia i wody. Inne dawno by nam padły pod drodze. Są wprost stworzone do transportu.

Własnie przyszła pora na Klemencję. Żółwica jeszcze nie ochłonęła po tym co się stało a tu następny szok. Poczuła jakieś ciało obce na całym pancerzu, lecz nie sprawiało wrażenia jak lekka kołderka z podeschniętych liści, w które tak lubiła sie kryć przed letnim Słońcem. To było coś obcego, sztucznego i zaczęło naciskać coraz mocniej. Wtem poczuła że unieruchomione zostały jej łapki. Wciągniete odruchowo w pancerzyk poczuły dziwny opór. Nagle nastała ciemność. Co się stało? Głowa uwięzła jej między łapkami, oddech stawał sie trudny. Skrępowane łapki nie pozwalały wysunąc głowy. Nie było nic widać... To już chyba koniec... Strach sparaliżował wszytskie jej myśli.
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: Grzesiek w 24.10.2008, 21:54:53 pm
Biedna, unieruchomiona i umierająca ze strachu Klemencja czuła wszędzie wokół siebie dotyk ciał innych żółwi. Razem z kilkudziesięcioma jej pobratymcami została wepchnięta do niewielkiej torby podróżnej i wsadzona pod silnik starego i rozpadającego się jeepa. Nagle potężne wibracje wstrząsnęły skorupą biednej żółwicy.

No zapal stary gracie! - krzyczał chudy
Wyluzuj - odpowiedział jego wspólnik - Zaraz zapali

Nagłe szarpnięcie rzuciło wszystkimi żółwiami do przodu. Skorupy uderzały o siebie powodując ból nie do zniesienie dla biednych gadów. Był to dopiero jednak początek.
Pełna dziur i kolein ciągnąca się setkami kilometrów polna droga była kolejnym etapem ich podróży.
Co się teraz ze mną stanie? Myślała Klemencja. Czy już nigdy stąd się nie wydostane? Już nigdy nie wybudzę się z zimowego snu? Nigdy nie spotkam samca? Już nigdy nie wypełnię kręgu życia i nie złożę jaj? Straszne myśli kłębiły się w biednym i przerażonym umyśle żółwicy. Oczywiście nikt nie mógł jej na nie odpowiedzieć.
Głód, pragnienie i ból powodowany obijającymi się od niej skorupami jej pobratymców był nie do zniesienie. A podróż trwała i trwała i nic nie wskazywało jej końca.
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 24.10.2008, 22:55:08 pm
- Mamo ja chcę pieska! - wykrzyknął Jasiu ledwo przekroczył próg.
- Jasiu umyj ręce i siadaj do stołu, obiad czeka.
- Mamo kup mi pieska!
- nie ustępował malec przybiegając do kuchni.
- A kto go będzie wyprowadzał na spacery, mył, czesał? To za trudne zajęcie dla Ciebie. Zdecydowaliśmy z Tatą że kupimy Ci zwierzątko ale małe i niekłopotliwe.
- Ale mamo...
- A nie chciałbyś żółwika? Słyszałam że to bardzo spokojne, niekłopotliwe zwierzątko, w sam raz dla takiego malucha jak ty.
- Nieeee wieeem, wolę pieska.
- Piesek odpada, może znalazłoby się miejsce dla żółwia, ale porozmawiamy o tym później, a teraz jedz i do nauki.
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: raab70 w 24.10.2008, 23:27:04 pm
Ostatnie co widziałem , to ogromną ludzką dłoń. Wściekłości na dobre przemieniła się już w strach, teraz zamknięty siłą we własnej skorupie, czuje się osaczony i pokonany. Świadomość ,że obok znajdują się inne żółwie wcale nie pomaga, daje tylko poczucie ogromnej zbiorowej bezradności. Nigdy nie szukałem kontaktu z moim pobratymcami, z samcami z reguły dochodziło do walk, samice za to zawsze powodowały przyśpieszone tętno i gwałtowną chęć przedłużenia gatunku. Teraz zbici w jedną żywą masę czekamy na swoje przeznaczenie nie mogąc nic zmienić.
Po zapachu , wyczuwam gdzieś blisko samca, ten zapach nie jest mi tak zupełnie obcy, przypomina dzieciństwo, czasy klucia i wyścigu do słońca... Od pewnego czasu dziwnie , nierówno oddycha, coś jakby płynęło po mojej skorupie, to coś lepkiego...On się dusi...pomóżcie mu! , On nie wytrzyma! Ja nie chce tak skończyć, jeszcze tyle przede mną!!
                                                                   *
-No udało się, widziałeś jak na nas spojrzał , coś mi się zdaje ,że trzeba będzie zmienić trasę bo ta granica nam jeszcze czkawką się odbije , Kazach niech do nas podjeżdża , bezpieczniej będzie. O widzisz tam stoi...
-Co tak późno , nie dało się szybciej?
-Nie dało. Kasa jest?
-Tak jak było umówione, co 6-go na straty policzyłem, bo jak tak wozicie przy silniku to dużo mi zdycha..
-Ostatni raz tak liczysz, jak Ci się nie podoba, od innego bierz...
-Dobra ,dobra dawajcie je
-Ty patrz Chudy, on tu jeszcze w tym Tirze dwa wory ma , od kogo bierzesz?
- Moja sprawa , ładuj tam za koło, sam sobie przywiąże...u mnie im trochę chłodniej będzie ...kumpel taką skrzynię zrobił, więcej się weźmie.
-No to cześć, ja za jakieś dwa tygodnie znowu wezmę, bo teraz do Niemiec częściej jeździmy, to się przygotujcie, na razie...
                                                                   *
-Chudy , a może my by sami tak , do tych Niemców kurs zrobili?

-Coś Ty , on tam tirem , z towarem innym jedzie , na samych skorupach , to za mało. Tu trzeba sprawdzić kto mu na miejscu jeszcze sprzedaje , bo nam cenę zbiją...
                                                                   *
-Mamusiu , a Tatuś znowu tak daleko pojechał?
-Tak synku, Twój Tatuś to bardzo pracowity i odważny człowiek, i bardzo ciężko pracuje żebyśmy mieli wszystko i żebyś był szczęśliwy , bo jesteś jego najukochańszym synkiem...
-A weźmie mnie kiedyś ze sobą?
-Razem wszyscy synku pojedziemy, a teraz chodźmy spać ...
                                                                    *


Zimno , hałas i zapach śmierci...co dalej...tak mi źle....
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: Ines w 25.10.2008, 09:01:20 am
- Kochana, jakie terrarium – grzmiała na schodach klatki pani Gożdzikowa – a jakby się pani czuła jakby tak panią gdzie zamnknęli?!
 
Sąsiadka - pani Gożdzikowa od dziecka miała, jak to się mówi, serce do zwierzaków, wychowała się na wsi w ich otoczeniu i czuła się absolutnym ekspertem. Zresztą, udzielanie rad od zawsze było jej powołaniem. Pomagając innym czuła że żyje. Była potrzebna. Kompetentna.

Decyzja o zakupie żółwia dla Jasia zapadła, zwierzak został zamówiony, dostawa będzie lada dzień. Teraz pozostało tylko czekać. Wprawdzie Małgosia miała w planie terrarium, które, hmm..., mogłoby być nawet ozdobą domu, jednak może w słowach Godźikowej coś jest ... No faktycznie jakby się ona, Małgosia czuła w zamknięciu? A jakby tak zamknąć Jasia ...brrr ...

- Wolność, droga pani, wolność! Do tego listek sałaty i wszyscy będą zadowoleni! Pamiętam, jak byłam małą dziewczynką ... sąsiedzi mieli takiego ślicznego, łaciatego kiciusia... A jaka łowna była jego matka! W dzisiejszych czasach już nie ma takich kotów. No więc jak byłam małą dziewczynką ... - Gożdzikowa bezwzględnie ciągnęła swoją opowieść a Małgosia wyłączyła się. Słyszała ją chyba dwudziesty ósmy raz. Każde słowo pani Godźikowej odbijało się po klatce schodowej szerokim echem.

Gożdzikowa jest nie najmłodsza – pomyślała Małgosia - jak to się mówi ... karencja? Omnipotencja? Nie, kurcze, blisko, blisko ... Ach, demencja. Demencja, demencja, demencja ...

- Mamo – z rozważań wyrwał Małgosię głos Jasia – a jak nazwiemy żółwika?

- Tak kochanie? E ... może ... eee .. Klemencja?
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: raab70 w 25.10.2008, 21:55:20 pm
Obudził mnie ból, nie wiem skąd się wziął, ale jest tak dotkliwy...i tak pulsuje! Już nie wiem co gorsze ten stan odrętwienia ,w który powoli zapadam , czy to świadome odczuwanie każdego nawet najmniejszego kawałka ciała. Najbardziej oczywiście boli tylna łapa, to jej pulsowanie wytrąca mnie choćby z najgłębszego wypełnionego majakami snu. Nie raz tak chowałem się do środka , ale nigdy nie czułem się we własnym ciele...jak w jakimś potrzasku...jak przygnieciony z każdej strony kamieniami ,które nie pozwalają nawet wyprostować obolałej łapy...Tak mi źle.
Co jakiś czas czuję jakiś strasznie mocny zapach, żadne zwierzę z mojej okolicy tak nie pachnie. Najpierw czuję jakieś szarpniecie , potem chwila spokoju , a potem szum jakby wody, niedługo to trwa, ale co bym zrobił żeby móc się teraz napić , napić wody ,postać chwilę w kałuży...ale to nie woda , woda tak nie cuchnie, ale ten szum tak mnie nęka...
Kilka razy cisza trwała trochę dłużej, wyczuwałem wtedy , ze jest Ich więcej, szurają, przechodzą obok, i mówią , jak Oni dużo mówią! Oni są tacy inni...Dlaczego jestem tutaj, dlaczego?
Powoli zapadam się w głąb samego siebie, jak najdalej stąd uciec , jak najdalej zostawić za sobą ten czas , i zapomnieć , zapomnieć to wszystko, odejść stąd , odejść jak najdalej, nie rozumiem dlaczego ,ale już wiem ,że to koniec...

                                                                       *
-Cześć Kochanie , no..już jestem w Polsce, od Krakowa polecę...No ba, jak zawsze stęskniony..to co umówimy się w tym motelu co zwykle...dobra, dobra ..tylko coś jeszcze podrzucę po drodze i lecę do mojej Kruszynki...no to pa!
                                                                        *
- Witam Panie Mieciu, no jak zwykle...ja mam. Spotkamy się na tej stacji co zawsze? No wiem ,że z boku...ale coś Pan , ja nigdy...No ale czy to moja wina ,że nie wytrzymują, a inaczej nie można, no to wymienię sztuka za sztukę następnym razem, mówię ,że wymienię to wymienię...Aha Panie Mieciu, można od razu w euro? No wolałbym...No o 11, cześć...
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 25.10.2008, 22:45:25 pm
Zwątpienie rodzi obojetność. Klemencja czuła że instynkt samozachowawczy opuszcza ją powoli, stopniowo, z godziny na godzinę. Ach! Cóż znaczy godzina w żółwiowym zyciu, cóż znaczą doby i miesiące? A jednak tym razem każda chwila trwała jakby nigdy miała sią nie skończyć. Strach, ból, wycieńczenie i odwodnienie powodowały że żółwiaca coraz bardziej słabła. Początkowo silnie napierała łapkami i głową w otaczające ją więzy ale szybko straciła siły. Strach i ciągłe wstrząsty nie pozwalały jednak zasnąć...

Chudy palił papierosa i rozmyślał - w Medyce nie było problemu, rutynowa kontrola, rutynowe procedury, wszytsko poszło jak po maśle. Ale kilku kolegów parę miesięcy temu wpadło więc trzeba uważać... debile włożyli żółwie pod zderzaki i jeden się wysunął, celnik zauważył i było po transporcie a teraz papuga za nimi łazi. To z kolei Łysy i jego ekipa zawalili sprawę, tak poupychali żółwie do tapicerki że wszytko im padło, dosłownie cały towar... tyle zmarnowanej benzyny, straconej kasy dla wschodnich celników i nic ani grosza zysku...
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: malwa w 26.10.2008, 09:57:22 am
Ty Chudy ,powiedzial kompan ja zem czytal ze w europie lampy i popielniczki z nich robia, moze z tych co padna by sie cos dalo zrobic.?Wiez sam ja kasa nie gardze. Moze i da ale ja czasu nie mam , zreszta wiez jak one smierdza gdy padna. Wiem , no ale pomysl Chudy wszystkie zywe nie zajada , a kazdy grosz sie przyda, Dobra... Dobra... patsz na droge i nie klamkuj tyle bo w takim tepie nigdy nie zajedziem , a ty tyle kilometrow jeszcze.   Juz nie moge , tak tu ciezko oddychac . Wystekal jakis starszy glos z gory. Trzymaj sie mamusiu . Dodala gromadka.  Kto tam ? Zekla Klemencja. Ale wszystkie glosy zamarly . Prosze odpowiedz , jestes tam jeszcze. Nikt nie odpowiedzial,  tylko cichutki placz w oddali . Klemencja desperadzko prubowala uspokoic placzka ,choc coraz bardziej trudno bylo jej samej powstrzymac od placzu.   Przepraszam , po chwily odpowiedzial glos , jestem Marcysia , a to moi bracia , moze wiez gdzie nas zabieraja ?co z nami bedzie?               
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: Grzesiek w 26.10.2008, 19:15:03 pm
Mietek zaciągną się dymem z papierosa. Było już późno. Rzucał długi i smukły cień na pustą i już od dawna nie używaną stację benzynową.
Dostawa znowu się spóźniała. Jednak nie przejmował się tym. Był rutyniarzem. Zajmował się swoją fuchą już dobre kilka lat i miał spore doświadczenie. Nawet gdyby złapali dostawców to zanim wezmą się za przesłuchania on rozpłynie się aby powrócić kilka tygodni później. Zresztą nawet gdyby jakimś dziwnym trafem wpadło jakiemuś patrolowi tutaj przyjechać ,wokół rozciągały się lasy a 100m dalej miał schowany swój samochód.
Był zabezpieczony. Był doświadczony. Był fachowcem.
Cień stawał się coraz dłuższy ,aż w końcu całkowicie zniknął.
Na starej wybetonowanej drodze pojawiły się dwa światła.
No nareszcie są - pomyślał handlarz.
Za drzew wyłoniła się podjeżdżająca wolno ciężarówka. Silnik zgasł, drzwi się otworzyły. 

Hej Mietek jesteś tutaj? - z ciemności rozległ się głos.
Taaa. Bez zbędnych formalności macie towar? - odpowiedział handlarz
Ehem, 2 torby każda po 60 skorup tak jak chciałeś
Co 5 dam na straty, wiesz jak zdychają
Hej! Przedtem mówiłeś ,że co 6!
Chcesz kasę!? To nie pyskuj!

Biedna, głodna, wystraszona Klemencja poczuła nagle szarpnięcie. O nie! Błagam tylko nie to!! Dajcie mi spokój! Ja już tego nie zniosę!! Wszędzie wokoło czuła zapach śmierci! Część z tych żółwi znała. Z niektórymi samcami miała potomstwo. A teraz, prawie wszyscy nie żyli. Trudno było jej oddychać. Nie jadła i nie piła  ponad miesiąc. Nieustane uderzenia zaowocowały licznymi siniakami i paroma złamaniami. Czuła że prawa tylnica łapka jest strasznie opuchnięta i praktycznie nie może nią ruszać.
Nie miała już siły walczyć. Poddała się i czekała na śmierć która jakby na złość nie nastąpywała.

Chudy! Co to ma być!  - ryknął handlarz spojrzawszy na zawartość torby.
No jak to co? Żółwie. - odpowiedział głupawie chudy
Takie poobijane to ty se możesz w du*e wsadzić.
Eeee tam. Nikt nie zauważy. A tak wogule to co potem ludzie robią z tymi żółwiami
Hodują dla zabawy. Taka moda
Co w tym takiego ciekawego. Tempe to takie
A tobie co się nagle na filozofowanie wzięło!? Nie pyskuj bierz kasę i spadaj

Kolejne szarpnięcia. Całe ciało boli już tak ,że praktycznie nic nie czuje. Powoli zapada w wieczny sen. Ohh jak dobrze. Zaraz to wszystko się skończy. Nagle przed oczami staną jej widok pięknego Uzbekistańskiego stepu.
Niee!! Nie dam się! Przeżyję! Przetrwam!! Nie pozwolę! To się tak nie skończy!
Zebrawszy wszystkie pozostałe siły z rozpaczliwością starała się nie umrzeć.
W tym czasie nie rzucający się nikomu samochód handlarza toczył się w kierunku pierwszego klienta.
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: raab70 w 28.10.2008, 01:30:09 am
Nastał spokój , nic się nie dzieje...oby ta chwila trwała jak najdłużej. Nie ma nagłych szarpnięć , zimna , i tych dziwnych zapachów...wreszcie spokój, gdyby nie ta noga , mógłbym czuć się jak w swojej norze...chcę spać , nic nie czuć ,tylko spać...
Nie wiem jak długo było mi tak dobrze , ale już czuję ,że coś się zmienia, ktoś tu jest...
                                                                              *
To najgorsze moje dni... Zawsze kiedy ten ,,pierwszy" dzień nadchodzi staram się do niego przygotować , myśleć ,że to tylko praca ,że robię co mogę ...,że przecież to nie ja jestem winien,  ale zawsze kiedy muszę to robić jest mi tak ciężko, widzę to wszystko z bliska i wiem ,że uczestniczę w czymś złym...Dziś będzie tak samo...
Wchodzę na zaplecze i już je czuję , ten dziwny zapach rozpoznam wszędzie, wiem ,że im bardziej natężony tym gorzej...
Jak zwykle worek leży pod ścianą, patrzę na niego i chciałbym stąd wyjść , udać ,że nic o tym nie wiem, że to nie moja sprawa, że to kto inny...Kraków to drogie miasto, szczególnie dla chłopaka ,który może liczyć tylko dla siebie...
Zaczynam zawsze tak samo, podgrzewam wodę ,szykuję miski... i worek na te ,które nie przeżyły...robię wszystko ,żeby jeszcze nie zajmować się workiem...
Potem, już pozostaje tylko jedno.
Otwieram i wyjmuję pierwszego, zrywam taśmę, oglądam pobieżnie i wkładam do miski, do tej niebieskiej, tu zmieści się ich prawie dziesięć, lezą w wodzie, rzadko który się poruszy, staram się na nie nie patrzec , teraz następna miska...
Ten pierwszy  zawsze mnie zaskakuje, choćby był dwudziestym wyjętym , to dla mnie zawsze jest pierwszym...nie mogę się do tego przyzwyczaić ... wyglądają zawsze tak podobnie, zanim zerwę taśmę ...już wiem ,że trafi do miski zielonej , tej miski nie znoszę...stoi najbliżej drzwi.
Później już szybko następne, najgorsze mam za sobą...
Dziś w zielonej mam dziewięć , całkiem nieźle bo ostatnio było szesnaście, jak zwykle zmieniam im wodę i zaczynam się przyglądać reszcie , niektóre próbują reagować jak je podnoszę i myję ,ale większość nie ma sił aby jakoś mocniej reagować.
Po godzinie odmakania , te w lepszej formie ,próbują oddawać mocz , kiedy piją to już bardzo dobry znak...
Te które mogę przekładam do zagródki, to mój patent...tu mają dojść do siebie ,mój poprzednik trzymał je na betonie ,zagradzał część pomieszczenia dwoma zbitymi deskami i sprawę ich czasowego pobytu miał załatwioną...Moja zagródka to już inny świat...po pierwsze ma formę szafy bez pleców , na każdej półce , a jest ich pięć wkładam średnio dziesięć sztuk, po drugie stoi przystawiona do kaloryferów , najbardziej korzystają z tego te z dolnych półek, ale łudzę się ,że te z górnych też maja lepiej niż na podłodze. Trudno było przekonać szefa , do takiej inwestycji , ale jak powiedziałem ,że w takiej szafie będą zamykane drzwi i jakby ktoś obcy wszedł to nawet się nie domyśli co w niej jest , zmiękł i sam kupił materiały, tylko na lampy się nie zgodził dał tylko na jedną...no cóż to i tak postęp. Lampa każdego dnia grzeje inna półkę , nie można mieć wszystkiego. Dobrze chociaż ,że jak zobaczył siano nic nie powiedział...lepiej ,żeby w ogóle mało mówił.
No to pierwszą mam zapełnioną, teraz następna... 
Dałbym sobie rękę obciąć, że temu zakrwawionemu w zielonej misce , nie wystawała jeszcze przed chwilą żadna łapa...a teraz proszę cała jedna...zobaczymy, może mam zwidy, człowiek czasem widzi to co chce widzieć.
                                                                          *
Woda , tak mi jej brak, gdybym tylko mógł się napić, i ta noga ,znów to nieznośne pulsowanie, jakbym mógł choć ją wyprostować... tak jakoś mi ciepło , zupełnie inaczej niż przedtem , ależ boli... wyprostować , wyprostować ją jak najprędzej , ten ból ...taki inny , jakby kość tarła o kość, jeszcze trochę ... nie wiem skąd ta ulga ,ale jakby troszkę lżej , ciągle pulsuje ...
I do tego ta ciągła natrętna myśl o wodzie , dosłownie jakbym leżał w wodzie, dosłownie jak ostatnim razem...na wolności...
                                                                           *
No proszę , okazuje się ,że ta krew to nie z pękniętej skorupy, jakiś inny żółw wykrwawił się na niego, jego szczęście ,że wyprostował tę łapę...pierwszy taki przypadek...ma chłopak fart. Zaraz się nim zajmiemy...
Po umyciu wygląda całkiem nieźle, teraz na sianko i pod lampę , zobaczymy , co z tego wyjdzie... trafił na najwyższą półkę może przyniesie mu szczęście...
Na dziś już koniec , pozostaje wrzucić zawartość zielonej miski do worka i zostawić przy drzwiach, szef nigdy nie mówił co z nimi robi , ale na śmietnik raczej nie wyrzuca...
Musze się śpieszyć bo się spóźnię na zajęcia...trochę za długo dzisiaj zeszło , a tu za nadgodziny raczej nic nie dostanę...
Zamykam drzwi i wracam do normalnego świata...kto by pomyślał...zobaczymy  jak sobie da radę , byłby pierwszy ,który wyszedł z zielonej miski, trzeba się nim zając , ta łapa nie wyglądała dobrze...
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 28.10.2008, 08:42:05 am
- Mamo, kiedy będę mieć żółwika?
- Już niedługo Jasiu. Tata mówił że rozmawiał z pewnym panem co sprzedaje żółwiki. Będzie miał je za kilka dni jak zbierze wszytskie zamówienia, mówił że to żywe stworzenia dlatego nie da się tego załatwić w jeden dzień.
- A co to za pan? -
pytał Jasiu.
- Nie wiem synku, u taty w warsztacie różni ludzie się kręcą. Wspominał na pewno komuś że szuka żółwia, acha... to będzie żółw stepujący czy jakoś tak... takie ponoć są najlepsze...
- A mamo... a co taki żółwik lubi jeść?
- Nie wiem Jasiu ale pewnie lubi jeść podobnie jak my, dlatego zawsze coś tam z obiadu mu się zostawi, nie martw się. Pani Goździkowa mówiła że najbardziej lubią sałatę i tym powinno się je najczęściej karmić. Powiedziała też że jej siostra kiedyś pracowała w sklepie zoologicznym i że się jej zapyta o tego żółwia.

Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: remekkkk w 28.10.2008, 16:02:24 pm
- Witam pani Goździkowa, dowiedziała się już pani coś o żółwiach
- Dzień dobry sąsiadeczko, tak oczywiście wiem już wszystko, przecież ze siostrą widzimy się codziennie
- w takim razie zapraszam panią na kawę i pyszne ciasteczka, sama piekłam
- chętnie - jestem na diecie, ale nikomu jeszcze parę ciastek nie zaszkodziło
.... po pokonaniu kilkunastu schodów

- no to jak już sobie siedzimy i delektujemy ciasteczkami, proszę opowiadać co się pani dowiedziała
- no tak od czego by tu zacząć, może od tego że moja siostra bardzo lubi zwierzęta i wie o nich wszystko
- jeśli chodzi o jedzenie - moja siostra słyszała, że żywią się wyłącznie roślinnością
- ach jak dobrze pani Goździkowa to przynajmniej tanio, nic mnie to nie wykosztuje
- droga sąsiadeczko, znamy się od lat, zawsze pani doradzałam. Moim zdaniem widziała pani żeby ktoś kto żywi się wyłącznie roślinnością to jest zdrowy i zadbany. Według mnie i mojej siostry proszę podawać zieleninę najlepiej sałatę, mięso najlepiej z kurczaka - jeśli będzie taniej to z puszki. Bo i tak w zimie pani zieleniny na dworze nie znajdzie. ...
- przepraszam że pani przeszkodzę jest pani tego pewna
- ja pewna, oczywiście, że tak na 100%. Proszę nie zapominać, że moja siostra to znawczyni zwierząt i były sprzedawca w sklepie zoologicznym.
- przepraszam pani Goździkowa
- nic nie szkodzi, każdy może wątpić, ale chyba nie pani
- oczywiście, że nie ja pani wierzę
- no to fajnie na czym ja tu skończyłam hmmm o już wiem. Jak już pani wie czym karmić to pozostało jeszcze gdzie trzymać takiego zwierzaka. Ja jestem zdania, że trzymając w terrarium to jest tak jakby pani zamknęła swojego synka w więzieniu. Proszę nie zapominać, że to stworzenie musi się wybiegać. proszę go wypuszczać po pokoju, niech sobie pobiega. No chyba to wszystko co mogę pani doradzić
- pani Goździkowa co ja bym bez pani zrobiła. Jest pani taka dobra i mądra.
- wiem o tym droga sąsiadeczko, wiem o tym
- ile się należy za dobre rady
- nic
- nalegam, muszę coś pani dać
- jak już tak pani nalega to 100 zł wystarczy. Te moje rady i siostry są naprawdę dobre  - więc i tak pani oszczędza na weterynarzu. Bo jak pani będzie się kierować naszymi radami to napewno pani nie trafi z żółwiem do weterynarza
- jeszcze raz dziękuję, proszę o to pani 100 zł
- proszę bardzo - polecam się na przyszłość
- do widzenia pa
- pa

Pamiętajcie ludzie rady naszych sąsiadów bezcenne.
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: raab70 w 29.10.2008, 00:26:03 am
Czyżby wracała wiosna? Pora wracać , wyjść  z nory...nigdy jeszcze nie czułem tak gwałtownej zmiany pogody...coraz cieplej..jakby słońce wisiało nad moją głową...i nagle znowu...już nie jest tak gorąco...a jednak mam jeszcze czas, wyjdę później...choć mam wrażenie ,że coś w tej norze się zmieniło...
                                                                            *
No tak, szef zajrzał pewnie parę minut po mnie , bo żarówka oczywiście wyłączona...co za sknerus...a mówił ,że jest zadowolony ,że tak dbam o każdy transport a tu proszę... no i oczywiście kartka ,,Na jutro 10 sztuka na Balice" , jakby nie wiedział, że mało który będzie gotowy...
No dobra ,coś się przygotuje, zobaczę najpierw co słychać u tego szczęśliwca... Nawet się nie ruszył, ale łapy wystawił już cztery, pewnie się zorientował dopiero teraz ,że taśma już zdjęta...,jeśli przeżyje... ,zapalimy lampkę ,żeby szybciej doszedł do siebie.
I jeszcze telefon...
-Cześć Mamo , no jak to nie dzwonię... przecież wiesz, że dobrze... ale nie mam... naprawdę..stypendium tak, ale... Mamo , jak tylko dostane to wyślę... Mamo ,proszę nie płacz...obiecuję...pa ,muszę pracować ...dobrze , pa...
I znów , czasem myślę, że ciąży nad moją rodziną jakaś klątwa, ciągle coś się wali, coś się komplikuję, nic nie może być proste, jak patrzę na innych ,to myślę , że zbieram baty ,za wszystkich dookoła, dlaczego tak jest...i zawsze chodzi o pieniądze, żeby chociaż Ojciec nie pił,...będę musiał poprosić szefa o kasę ... żeby tylko dał..., dobra , teraz żółwie...
                                                                          *
I znów wiosna , słońce znowu praży, trzeba otworzyć oczy i się ruszyć, ale jakoś jestem taki słaby...no trudno zobaczmy co się dzieje na świecie ...cały świat taki nie wyraźny...ale to nie nora! Wszystko od razu sobie przypominam, schować , schować się szybko , to znowu Oni, Ci którzy są tacy groźni i silni, schronić się ,szybko...ale gdzie...
                                                                           *
I po co tak wierzgasz , przecież widzę ,że każdy krok to dla Ciebie wysiłek, nie martw się , Ty na razie zostajesz,tamte już nasmarowane i przygotowane do sprzedaży , wyglądają jak nówki , dla Ciebie teraz jeszcze kąpiel, a potem lampa, i coś z tą nogą musimy zrobić ,bo cała opuchnięta...mówię , nie wierzgaj...
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: Ines w 29.10.2008, 09:13:09 am
Tak więc wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Na Klemencje – bo zaproponowane naprędce imię spodobało się Jasiowi - czekało śliczne, designerskie łóżeczko dla piesków, do tego dwie miseczki z tej samej serii, czekała na nią sałata, serek i surowy kurczaczek – EKOLOGICZNE bo sprowadzone ze wsi. No i przede wszystkim, czekał na nią Jaś. Spragniony KOffaNeGO ŻółWikA pięciolatek.
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: remekkkk w 29.10.2008, 19:20:14 pm
Następnego dnia około 12:00 ktoś dzwoni . Jaś otworzył z mamą drzwi. Okazało się, że to dostawca, który miał dostarczyć żółwia.

- witam pana odezwała się mama Jasia, czekaliśmy na pana z niecierpliwością
- witam przepraszam za spóźnienie, ale sama pani rozumie korki jak h.....
- korki tak straszne, że aż głowa boli
- proszę wejść
- dziękuję
- gdzie żółwiczka
- z tym będzie chyba problem
- jaki?
- to samiec
- skąd pan wie
- na pewno samiec, proszę na niego spojrzeć - samiec na stówę
- ah oczywiście, na samicę to nie wygląda
- proszę do kuchni - opowie nam pan coś o hodowli no i umowę podpisać i może jakieś papiery
- co tu dużo gadać - karmić sałatą i tyle. A papiery, pani droga jakie papiery żółw kosztuje jedynie 699zł. Z papierami to jakieś 999 zł
- aż taka różnica, no to oczywiście, że wezmę bez papierów
- no dobra, spieszę się trochę, o to wasz żółw. Proszę o moje pieniążki
- dobrze proszę o to pańskie 699 zł
- 699 zł oh przepraszam panią tyle by kosztowała samiczka, a to przecież samiec, za samca należy się 899 zł, moja pomyłka za to dam rabacik i zapłaci pani jedynie 859 zł
- rabacik super, dobrze o to pańskie pieniądze
- z panią interesy to sama przyjemność, dziękuję bardzo
- to ja panu dziękuję - do widzenia
- do widzenia

   Narrator:   "Naprawdę świetny interes" chyba dla sprzedającego. Dla kupującego może też, ale chyba nie dla żółwia. Żółw to chyba przeżyje teraz piekło. Ciąg dalszy nastąpi............


Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: raab70 w 29.10.2008, 22:58:08 pm
Primo...to będzie Twoje imię, wreszcie znalazł się pierwszy ,któremu udało się wyjść z zielonej miski, zawsze ta miska była symbolem śmierci, otchłani z której żaden żółw nie wyszedł, a teraz proszę ...jest pierwszy...
Czas płynie , żółwi ubywa, w pierwszych dniach odchodzą te najbardziej oczekiwane, zamówione, te ,dla których domy zostały wybrane już wcześniej , później już nie jest tak łatwo...świadomość wśród potencjalnych hodowców stopniowo rośnie, okazuje się ,że pojawiają się pytania o jakieś dokumenty , o pochodzenie a nawet czasem o zgrozo , o rachunki...Szef mówił ,że coraz trudniej,że czasem to musi nawet dokładać do interesu...zawsze wtedy wymownie patrzy na mnie , jakbym to ja byłbym największym jego kosztem i powodem lichych zysków.
Teraz przyszło mi szykować ostatnią partię, to z reguły żółwie ,które potrzebowały więcej czasu na aklimatyzację , ale dalej są stosunkowo wartościowym towarem, pakuję je do kartonowego pudła, Primo zostaje włożony ostatni...Gdybym mógł zabrałbym Go do siebie ,ale dwóch nieszczęśliwców w jednym wynajmowanym pokoju to za dużo, poza tym właśnie podjąłem decyzję , nigdy więcej żółwi , za dużo widziałem i nie chcę tego pamiętać , szerokiej drogi Primo...
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: raab70 w 29.10.2008, 23:31:52 pm
Gdyby nie obecność Jasia , porozmawiałabym sobie z tym Panem inaczej, czuję się, jakby mnie ktoś oszukał...
Może  nie ustaliliśmy ceny dokładnie ,ale to była już przesada , szkoda ,że otworzył Jaś, gdyby tak się nie cieszył...
I ,żeby jeszcze w żywe oczy kłamac ,że sprzedaje droższego samca...może i jestem blondynką, ale to nie znaczy ,że nie potrafię odróżnić samca od samiczki...Ładny początek, jak ja to teraz wytłumaczę Jasiowi ,że to jednak Klemencja, no cóż będę musiała coś wymyślić...po prostu powiem ,że Pan się pomylił , szkoda ,że nie kupię tego beżowego żakiecika...ale warto było zobaczyć tę radość w oczach Jasia...
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: remekkkk w 31.10.2008, 21:39:12 pm
Mama Jasia: - <myśli>(co ja teraz powiem mężowi jak wróci, że udałam tyle pieniędzy na żółwia. No trudno teraz muszę się dużo dowiedzieć o niej żeby zobaczył że się nią interesujemy i opiekujemy należycie. Może wtedy nic nie powie. Coś mi tu te rady sąsiadki nie pasują. Może ktoś mi doradzi. Ale ja głupia od czego mam internet. .......... parę minut później. No wreszcie coś znalazłam

Narrator (anonimowy adres internetowego forum o żółwiach objęty klauzulą tajności)

No co my tu mamy ciekawego. Zacznijmy od żywienia. No to jest podejście do sprawy. Ta moja sąsiadeczka chyba na głowę upadła, że mi coś takiego doradzała. Teraz to nasza Klemencja będzie się miała z nami dobrze. Dobra o żywieniu już wiem, teraz gdzie mam trzymać. .... parę chwil później. Jutro namówię męża, żeby kupić dobre terrarium. Dzisiaj chyba na tym skończę. 

<narrator> Mama Jasia wyłącza komputer. Za nim się odwraca w ekranie monitora zauważa postać. Z przerażenia podskoczyła i z krzykiem z pięściami na "wroga". Okazało się, że to Andrew przystojny mąż Mamy Jasia.

- Och kochanie przez Ciebie to dostanę kiedyś zawału
- cześć nie chciałem Cię przestraszyć
- no cześć nigdy więcej tego nie rób
- no dobra masz moje słowo
- co tak przeglądałaś przed chwilką?
- oj dobra powiem Ci bo i tak będziesz wypytywać do upadłego
- kupiłam Jasiowi żółwia. Tylko się nie denerwuj był dosyć drogi, ale nie mogłam Jasiowi odmówić zwierzaka
- kochanie wiesz że nie kupisz sobie tego beżowego żakiecika, jak wydałaś tyle na żółwia
- wiem ,wiem musisz ją oglądnąć, jak ją zobaczysz to sam zmienisz zdanie
- to dlatego siedzę do późna w internecie. Szukałam informacji o karmieniu, w ogóle o opiece. Rady sąsiadki nie dały mi spokoju.
- no dobra już. Dajmy temu spokój. Co do żółwia to jutro mi pokażesz, bo jestem już zmęczony............ ciąg dalszy nastąpi
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 04.11.2008, 12:01:59 pm
- Gdzie ja jestem? Co to za miejsce? Czemu jest tu tak zimno i sztucznie? Jak odnaleźć drogę do mojej norki? Zupełnie nie orientuje się w tym terenie. Wszędzie same przeszkody - rozmyślała żółwica Klemencja położona w płytkim pudełku po butach w pokoju Jasia. W głowie miała jeszcze traumatyczne przeżycia ostatnich dni, a ciało wciąż bolało. Jedna łapka była tak długo przykurczona że żółwica miała problem aby ją w pełni rozprostować. Zasypiała zrezygnowana, gotowa poddać się temu co przyniesie los...

- Mamo czemu ten żółwik cały czas śpi?


- Nie wiem Jasiu, może musi odpocząć po podróży. Trzeba go nakarmić. - odpowiedziała Małgosia i myślała sobie -  Wczoraj czytałam, że ten gatunek nie jada warzyw i owoców, ale zbliża się zima, skąd weźmiemy te wszystkie zioła? Nie tak miało być. Miało być łatwe i niekłopotliwe zwierzątko, a tu same problemy. Terrarium, zielsko, niektórzy piszą że w zimie trzeba je jakoś chłodzić czy coś. Fajny kłopot wzięłam sobie na głowę...
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: malwa w 07.11.2008, 11:24:57 am
No i to terarium, jeszcze do konca nie wytlumaczylam mezowi co do ceny zolwia , a tu juz nastepny wydatek. Pobiegne na targ po zakupy a wracajac wstapie do tego malego zoologicznego na rogu, moze tam cos maja nie drogiego.
Mamo gdzie idziesz?
Po zakupy Jasienku.
Moge isc z toba?
Nie Jasiu poczekaj az tatus wstanie , i pokaz mu zolwika ,nie martw sie zaraz wruce, zamknij dzwi na klucz i badz grzeczny! A i nie budz taty bo pracowal do puzna ,czekaj az sam wstanie.
No jeszcze tylko twarog i do tego sklepu.
Dzien dobry.
Dzien dobry pani. Wczym moge pani pomuc?
Szukam terarium dla zolwia,nie za drogiego.
Dobrze pani trafila bo mamy przeceny, a tan zolwik to wodny rozumiem?
Nie stepowy.
Agdzie pani go kupila jesli moge zapytac?
Od jednego pana nie drogo , i jeszcze do domu podrzucil.
Od pana? droga pani a ile kosztowal jesli moge spytac?
No szczeze mial kosztowac 699 ale ... zawachala sie Malgosia myslac jak dala sie oszukac. No wyszlo 899 bo ten co przyniosl nam sie nie spodobal...Malgosia poczula wstret do tej calej sytuacji, klamac takiego milego staruszka
No nie chcial bym byc nie mily, no to moze nie bede pani mowil.
Nie jak najbardziej niech pan powie.
Widzi pani jestem pewny ze pania oszukano, wsumie sam nie sprzedaje zolwi ale w cenach sie orjetuje, nawet mam kolege ktory tez ma zolwia i czesto wlasnie wspomina o tych przemytach.
Przemytach??!!
Tak droga pani , to najgorsze co moze sie przytrafic takiemu stwozeniu , wyrwany z wlasnego srodowiska , wieziony w nie znane, w okropnych warunkach, no niestety wiedza o nich jeszcze nikla, ale niech sie pani nie martwi nikomu nie powiem ,choc warto by bylo to zglosic na policje.
Na policje ...pomyslala Malgosia co ja zrobilam? choc z drugiej strony zkad moglam wiedziec...
Dziekuja za ta szczerosc, widac ze kocha pan zwierzeta , z ta policja to mezowi powiem on bedzie juz wiedzial co zrobic.Aco z tym terarium ,co tam pan ma?
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: malwa w 07.11.2008, 12:01:08 pm
Droga pani, mamy tu duzy wybor, jake duze by pani chciala?
No nie wiem jeszcze sama,zolwik jest nie duzy, ooo tamto w rogu wyglonda spore ile za nie?
To w rogu juz patrze kochana, 300zl.
300zl?I widzi pan , a mial to byc latwy w utrzymasniu, nie drogi zwierzak dla mojego synka.
No niestety to nie wszystko .
Nie wszystki? A co jeszcze?Gozdzikowa mowila ze na podlodze moga zyc.
OOO zna pani pania Gozdzikowa?
Tak to nasza sasiadka.
Jej siostra kiedys u mnie pracowala, ale mosialem ja zwolnic nic tylko w dwie by siedzialy i doradzaly wszystkim na okolo a zwierzaki glodne, brudne nie miala kobieta reki do pracy, ale gadac to potrafila.Zreszta w dwie takie ,chodz zatrudnialem tylko jedna druga zawsze tu byla, a sama pani widzi kruliki , kanarli ,to wszystko trzeba posprzatac.
Tak ,tak ...powiedziala Malgosia znowu zawstydzona ,swoja naiwnoscia do ludzi .
A co do tego terrarium, bedzie pani potrzebowala lampe gzewcza i uvb bez tego ani rusz albo zwierzak sie rozchoruje.
Malgosia prubowala sie usmiechac , ale jasno bylo widac ze sie przerazila kosztem ktory na nia czeka.
Droga pani ...zekl staruszek , wiem ze nie przypuszczala pani ze takie male zwierze moze kosztowac tyle zachodu, jesli pani chce to porozmawiam z moim przyjacielem ,on napewno ma jakies ksiazki, zerkne tez na zaplecze pamietam ze mialem jakies stare terraria z poprzedniego sklepu , moglbym je pani dac i tak stoja tam i nikt ich nie uzywa, tylko dobrze wyczyscic trzeba, no a lampy to pogadamy jak pani wruci , tylko niech pani meza wezmie bo sama nie uradzi.
Dziekuje slicznie ...odpowiedziala troche zawstydzona Malgosia. Jest pan bardzo dobry,to wruce napewno jutro z mezem.dowidzeni!
Dowidzenia...odpowiedzial staruszek z cieplym usmiechem na twazy.
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: raab70 w 09.11.2008, 00:37:35 am
Ulica Balicka jak w każdy wtorek odmienia losy zwierząt, dziś przyszła kolej na Primo...
Zamknięty w pudle z innymi żółwiami , nie widzi hali wypełnionej stoiskami zoologicznego biznesu , wszelkiego rodzaju karm , smyczy , kagańców , rybek , roślin itp.
 Nie widzi też , swojego przyszłego właściciela , małego niepozornego mężczyzny spełniającego prośbę swojego syna...Wszędzie gdzie pytał do tej pory , żółwie kosztowały po 500-600zł, dziś ma nadzieję kupić taniej, obiecał ,że kupi, że na pewno...ale nie za tyle! Kolega podpowiedział mu,że przecież te wszystkie sklepy gdzieś muszą kupować te zwierzęta , a w Krakowie to najpewniej na Balickiej i tak się tu znalazł...czego się nie zrobi dla swoich dzieci...
                                                                        *
Ciemno , ale już nie tak jak powinno być , wiem ,że to nie jest dobra ciemność , nigdy już nie będzie dobra... no i trzęsie, obijam się o inne żółwie , czasami któryś sapnie, ale żaden nie ma ochoty na rządzenie innymi, czekamy...każdego coś boli...teraz przestało trząść...,ale najgorsze są te ciągłe podnoszenia , nagle cały świat wiruje , daję łapy szeroko , ale to nie pomaga, bo ziemia daleko... i te Ich twarze, jakby oglądanie mnie od spodu sprawiało Im jakąś szczególną przyjemność , i tyle ich wokół, nigdy Ich tylu nie widziałem, wciąż się Ich boję i staram się chować do skorupy , ale zawsze przypomina mi się ta chwila kiedy schowałem się do środka i okazało się ,że nie mogę wyjść...łapa boli do dzisiaj...o znów coś chwyta mnie i unosi do góry, próbuję się schować, ale nagłe szczypnięcie w ogon , tak mnie zaskakuje ,że odruchowo wyciągam głowę do przodu ,a tu czeka  mocny chwyt za głowę i uścisk jakiego jeszcze nigdy nie czułem.. jak to boli...może to koniec ...wiedziałem ,że może być tylko gorzej...ale , żeby zrywać ze mnie łuszczącą się skórę... przecież ona zawsze odpadała sama...i wreszcie na ziemi!, ucieczka! szybko ... ucieczka ...i znów Ich ręce i znów ciemność...kiedy to się skończy??? ...jestem sam...nie ma innych żółwi...
                                                                    *
Na początku to nie bardzo, bo tylko hurt, bo ważne dokumenty...bo nie wolno, a tu proszę w kartonie pod stołem to chyba ze sześć miał...
No i udało się, za 200 zł , trafił się nawet trochę wyrośnięty, co prawda trochę mu ta łapa z tyłu zwisa, i pomalowany jakąś farbą ,ale żółw to żółw, do tego jaki żwawy! Taki gość to się musi jednak znać na zwierzakach...jak on mu do skorupy , to On go za ogon , a tamten już na zewnątrz,  no i bardzo zdrowy ... bo skoro jak mówił , na łapach przednich się utrzymał to okaz zdrowia.. no i tę skórę zerwał , bo mówi ,że stara , że normalne i trzeba dbać...Tomuś się ucieszy , a teraz kartonik pod pachę , do autobusu i na Kurdwanów...Synuś już pewnie czeka...
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: malwa w 09.11.2008, 09:49:37 am
Tomcio juz od rana wyczekiwal w oknie , niestety nabawil sie grypy i nie mogl jechac z tata by wybrac swojego ulubienca.
Nagle w dzwiach stanol tato.
Tomku... zawolal radosnie, w tej samej chwili wyjmojac zolwika z kartonu.
Tato jaki sliczny...ucieszyl sie chlopiec
No trzymaj jest juz twoj ,wiem ze dlugo czekales,tylko uwazaj cos ta lapka troche chora,
Tato on jest wspanialy i taki duzy, obiecuje bede sie nim opiekowal ,i o ta lapke tez sie nie martw , juz wszystko wiem, czytalem i pytalem kolegow. Marty tata jest weterynazem i powiedzial ze zerknie na zolwika z wielka ochota , on mowil ze to zadkos u nas i ze chcial by troche powiekszyc wiedze.A i to calkiem za darmo...
Tato zerkna z duma na synka, jaki on bystry ...pomyslal
No nic synku zrub mi cherbate bo troche zmarzlem, i pogadamy co dalem z tym twoim zolwiem,tylko pamietaj tato juz wiecej w tym miesiacu pieniazkow nie ma, sam wiez jak jest.
Nic nie szkodzi tatusiu, troszke odkladalem , no i wszystkie lampy mu kupilem, troche kory i sciulki z lasu przynioslem, pojemnik po lodach wypazylem zeby mu basenik zrobic, no tylko tato terrarium , moze pomogl bys zbudowac ,dziadzio powiedzial ze na gospodarstwie pare tesek by mial.
Tato z coraz wiekrzym zdziwieniem spogladal na synka... to ty zes juz wszystko obmyslil,
yyyhhhy mrukna wstydliwie Tomcio
No pomoge ci tylko pamietaj w poniedzialek mam nocke wiec jesli chcemy cos mu wybudowac to tylko dzis lub jutro.
Super tato juz dzwonie do dziadka
Tomciu!!!?glosno zapytal tata
Tak tato
Aco z ta moja cherbata?
Cherbata? a tak , tak cherbata juz robie.
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: malwa w 09.11.2008, 10:07:26 am
Dziadek Mietek mial stare gospodarstwo Tomcio juz od malego lubil spedzac tam czas , wsrod kuz ,krow i kaczek .
Dzien dobry dziadku... tuz od bramy rozlegl sie krzyk chlopca
O Tomus ! dziendobry wnusiu... a co to ty nie wluzku tato mowil ze chory jestes
Sam wie tato jak jest nic tego chlopaka nie powstrzyma w przyjezdzie do dziadka
No tak , ale zdrowie wazniejsze , choc bo babcia chlebka upiekla , zaraz krowe wydoje to cieplego mleka z miodem ci zrobi,
No tak dziadku tylko ja tu dzis cos zrobic mosze, mowilem ci przez telefon pamietaz?
Tak tak oczywiscie ze pamietam , wczoraj rano juz przygotowalem , i oszlifowalem ci te deski tak jak prosiles ,nowych gwozdzi paczke kupilem i wszystko juz tam na ciebie czeka. No ale teraz juz choc bo babcia czeka.
Dziadku ja nawet tu na kartce mam wszystko , sam rysowalem troche z ksiazki troche z glowy , zobaczysz jaki bedzie mial super domek juz nie moge sie doczekac.
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: malwa w 09.11.2008, 11:53:52 am
No i jeszcze dwa gwozdzie zeby wzmocnic ta sciane i gotowe!...zekna dziadek
o dziadku jest super, tak jak sobie wymyslilem , wiedzialem ze dziadek zawsze pomoze,
No dobrze , dobrze juz jedzcie bo robi sie ciemno , a ty mlodziencze mosisz jeszcze uzadzic mu ten jego domek, tylko uwazajcie i przedzwoncie jak dojedziecie zeby babcia sie nie martwila.
O tato co ja bym bez taty zrobil, no nic juz jedziemy , jszcze raz dziekuje tacie za pomoc i do przyszlej soboty .
Tomek ledwie wszedl do pokoju a juz zaczal przestawiac swoje male biurko,wyciagac wczesniej uszykowane zeczy,... Tato tu w rogu nie zablisko okna i dzrzwi bedzie mu dobze, tak napisali w ksiazce...poekscytowanie zekl Tomcio
Tu w rogu mowisz, a nie zamalo bedziesz mial miejsca w tym swoim pokoiku
Nie nie mart sie jak co to lozko przesune
No dobra to trzymaj. Ja teraz ide sie poklozyc bo od ranach na nogach
Tomek zabral sie do roboty, dno wykleil gruba folia ,zeby drewno nie zgnilo, wsypal grobo ziemi w ktora wkopal doniczke, na wierzch kore i sciulke, troche zecznych kamykow dla ozdoby, polemnik po lodach opciol zeby nie byl za wysoki i pozawieszal lampy, przy nastepnym kieszonkowym juz zaplanowal sobie co jeszcze chcial kupic dla swojego nowego przyjaciela,uniosl zolwika ...Nic juz ci nie grozi ze mna bedzie ci tu dobze malutki nie buj sie , masz tu mleczaka i wode poloze cie pod lampa zebys sie troche rozgzal. ...Chlopiec nie mogl zasnac tej nocy myslal co jeszcze mogl by zrobic dla maluszka , ... rano zadzwonie do Marty taty to go przebada , pujde na lake pozrywac mleczakow , porosze tate o male pieniaszki na wapno w zoologicznym i spedze z nim cala niedziele.
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: malwa w 09.11.2008, 12:08:33 pm
Primo otwozyl swoje male oczka , przebudzony zapachem ziemi i swiezej kory, slonce juz wstalo, wisialo nad sama glowa poczul sie jak w domu . ... Ale zaraz to nie moj dom, rozejzal sie do okola troszke jeszcze niesmialo, ... wydaje sie bezpiecznie ...pomyslal, lapki rozprostowal i mysli.Nagle ku jemu zdziwieniu postrzegl w rogu swojego nowego domku mleczaka
O rany pomyslal , mleczak i ruszyj niczym rakieta , tak szybko przebieral lapkami ze nawet zapomnial o bulu swojej chorej lapki.Glodny i spragniony zajadal sie zieleninka, jednak przez caly czas mial wrazenie ze ktos sie na niego patrzy.
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: raab70 w 25.11.2008, 00:01:41 am
I znowu tam było... najpierw robi się trochę chłodniej , jakby wiatr...później spada deszcz, a później robi się ciepło...otwieram oczy i jedzenie znów jest na drugim końcu tej nory...To nie jest zwykła nora , tu świeci słońce i jest , jest tak gorąco, tak długo świeci to słońce...dlatego staram się zakopać  , ale ta nora nie jest taka jak zawsze , nie mogę się zakopać ... tak głęboko bym chciał....już tyle razy próbowałem... ale teraz prędko, prędko do jedzenia...trzeba jeść , nie wiadomo kiedy znowu coś znajdę, jeść ...jeść...a potem się schować, bo Oni znowu , znowu patrzą...nie rozumiem dlaczego ... ale jak chcę tam iść to coś mnie zatrzymuje... boję się Ich... ale, jak Oni nie patrzyli, próbowałem tam do Nich wyjść , i  ciągle nie mogę tam się dostać , już tyle razy chciałem wyjść  z tej nory , ale nie mogę , jakbym był zamknięty w środku , jakby z tej nory nie było wyjścia...jeszcze spróbuję , ale teraz... jeść szybko jeść , jak najwięcej , jak najwięcej...
                                                                          *
Jak tak otwieram ten żółwiowy domek to jakoś tak ciepło , może przez te kaloryfery z tyłu...widziałem, jak Tomek wodą  spryskuje , pewnie musi ,bo takiemu żółwiowi też pewnie woda potrzebna...Jak sobie pomyślę ile ja za prąd zapłacę ...i ciągle coś chce jeszcze do tego kupować...teraz termometr wymyślił..no rozumiem , bo gorąco, ale to do wilgoci , to po co , widać przecież ,że sucho...jakbym wiedział...
-Wstawaj Tomku...do szkoły trzeba...wstawaj synku, bo się spóźnisz....
 Pewnie zaraz te lampy włączy, i to żarcie będzie dawał...a ten żółw taki nienażarty...
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: Beata w 25.11.2008, 10:19:06 am
Małgosia biła się z myślami. Żółw, policja, przemyt... o co tu chodzi? Wygląda na to, że coś jest nie tak. Przypominała sobie również dziwnego mężczyzną, który żółwia przyniósł i to że zachowywał się w sposób niebudzący zaufania, ale kto by przypuszczał? No i co teraz z tym zrobić? Wiedziała że czeka ją trudna rozmowa z mężem...

- Witaj jak tam w pracy?
- Mamy dużo zleceń ale wszytko ok.
- Wiesz muszę z tobą o czymś porozmawiać...
- Taaak?
- Byłam w sklepie zoologicznym, wiesz tam na rogu. Rozmawiałam z takim miłym panem na temet tego czego będzie potrzebował nasz żółw i w ogóle... i on mi powiedział że żółw może pochodzić z przemytu. Później poczytałam trochę w Internecie i zobacz... - Małgosia podała mężowi wydruk artykułu "Żółwie pod maską...". To straszne, w życiu nie pomyślałabym że na świecie dzieje się coś takiego.
Mąż stał osłupiały, przglądał artykuł...
- A skąd wiesz że nasz żółw może pochodzić z tego czarnego rynku?
- Bo powinien był mieć odpowiednie dokumenty, i w ogóle jak sobie przpomne tego człowieka... jakiś dziwny był, wiesz ten rozbiegany wzrok, ledwo przyszedł a już gdzieś się spieszył...
- I co teraz zrobimy? Jesteś pewna że to na pewno jest tak?
- Pan w sklepie zoologicznym powiedział że można to zgłosić na Policję.
- Jeśli trzeba to trzeba. Nie można pozwolić by taki oszust i złoczyńca nie poniósł konsekwencji... Idź na razie sama jutro rano, pewnie parę formularzy będziesz musiała wypełnić i tyle, formalność, nic więcej nie zrobimy.

*

Nazajutrz rano Małgosia stawiła się w pobliskim komisariacie.

- Dzień dobry Pani, słucham, o co chodzi?
- Dzień dobry. Chciałabym zgłosić oszustwo.
- To proszę do pok. 19 Tam są przyjmowane zawiadomienia. - powiedział policjant wskazujac drogę.

- Dzień dobry.
- Dzień dobry, poproszę o dowód osobisty i słucham Panią.
- Kila dni temu kupiliśmy z mężem żółwia dla naszego Jasia. Niestety podejrzewamy że nas oszukano i zwierzę pochodzi z przemytu.
- Hmmm... proszę poczekać, będę protokołował, poroszę mówić dalej.
- Właściwie nie wiem co mogłabym jeszcze powiedzieć. Za żółwia zapłaciłam 859 zł, początkowo cena umówiona była na 699 ale miała byc samica, a okazało się że to samiec.
- Kto Pani sprzedał żółwia? - padło pytanie.
- U mojego męża przychodzą różni ludzie do warsztatu. Raz mąż mówił swoim współpracownikom, że planujemy kupić dziecku żółwia i ktoś mu polecił jakiegoś... jak to określił "dystrybutora", no i tak mąż dostał telefon i się z tym gościem umówił. Przyszedł do nas jak mówiłam kilka dni temu z żółwiem, wziął pieniądze i tyle go widziałam. Nie przedstawił się...
- Ma Pani ten nr telefonu?
- Chyba tak..., proszę... oto on
- Była Pani karana?
- Ja? Co? Nie, nigdy... Właściwie to jestem pierwszy raz na policji.
- Rozumiem. Proszę opisać tego mężyczyznę...
- Wysoki, krótkie ciemne włosy, szeroka szyja...
- Proszę zobaczyć - podjął policjant gdy Małgosia się zacieła, wyjmując z szafy wielki segregator - okażę Pani kilka tablic. Proszę sobie przypomnieć i zastanowić się czy którys z nich to ten mężczyzna...
Małgosia długo wertowała zakurzone karty. Niektóre twarze wydawały się jej podobne ale nie rozpoznawała nikogo.
- Bo widzi Pani od pewnego czasu pracujemy nad pewną grupą i z tego co Pani mówi...
- Ach tak. Poznaję go to ten! - wykrzyknęła Małgosia na widok tego samego typa na jednej z kart. - Tak to na pewno on!
- O proszę! - policjant nie wydawał się zdziwiony.
- Znają Państwo jego nazwisko?
- Jeszcze nie ale pracujemy nad nim i paroma osobami z którymi współpracuje. Wie Pani to są niekiedy trudne, poszlakowe sprawy, ale będziemy działać, zresztą decyzję podejmie prokurator. Czy chciałaby pani coś dodać?
- Chyba nic więcej...
- Aha... możliwe że i Państwo usłyszycie zarzuty...
- Co? My? Jakie zarzuty? Przecież to nas oszukano... Z jakiegogo tytułu zarzuty dla nas? - Małgosia myślała że to żart.
- Paserstwo droga Pani... nabycie zwierząt pochodzących z przestępstwa, ale jak wspomianałem będziemy wyjaśniać tę sprawę, dostaną Państwo wezwania, zobaczymy jak prokurator zdecyduje. Na razie to wszytko. Proszę jeszcze o zapoznanie się z protokołem i o podpis.
Małgosia nie była w stanie już działać racjonalnie. Machinalnie podpisała protokół i wyszła tak zamyślona z budynku że omal nie wpadła pod samochód.
- Jak łazisz durna babo! - wrzasnął poirytowany kierowca.
Co za okropny dzień - pomyślała tylko.
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: raab70 w 26.11.2008, 00:49:14 am
Obudził mnie ten dziwny zapach, ostatnio ciągle narastał ,ale dziś  jest już bardzo wyraźny ...coś się zmienia...zawsze lubiłem się tu chować... w tej kupce suchej trawy , ale teraz muszę już zmienić miejsce na inne ...i do tego to dziwne swędzenie...tak jakbym wszedł w jakąś parzącą roślinę...muszę zmienić miejsce , już czas...o znowu deszcz...teraz pojawia się słońce...i jedzenie też już jest...do jedzenia , szybko do jedzenia...
                                                                   *
Tomek leżał rozmarzony na wersalce. Od wczoraj po głowie chodziła mu tylko jedna myśl... dlaczego świat jest taki niesprawiedliwy.
Taki Zbyszek... Ma takiego fajnego tatę , mieszka w takim dużym domu...a do tego jeszcze dostał na urodziny taki prezent! W sumie to był zaskoczony kiedy został zaproszony do Zbyszka na te urodziny, teraz to nawet żałuje ,że poszedł , bo kto by się spodziewał ,że zobaczy tam takie cudo. Najpierw wszedł pan Mazur i wszystkich przywitał , a potem wszedł wujek Zbyszka z tą wielka paczką!
A w środku takie małe kudłate stworzonko, jaki ten piesek jest ładny! Wszyscy rzucili się do oglądania... głaskania, gonienia a on przyszedł do mnie, i mnie polizał , nikogo innego, tylko mnie! Wspaniały, tata Zbyszka mówił ,że to Berneńczyk i będzie miał na imię Prot z Ciasnej Doliny, jak dorośnie będzie pilnował całej ich posesji, ale dziś jest malutki i taki miły. Siedziałem tak z nim do końca , taki był ciepły i tak mocno się do mnie przytulał, gdybym mógł to od razu bym go ze sobą zabrał. Taki pies to dopiero przyjaciel! I na spacery można z nim chodzić , i aportuje , a nawet obroni...Tak bardzo bym chciał mieć takiego Prota!
                                                                    *
No patrz znowu światła nie wyłączył! Muszę z tym chłopakiem porozmawiać...I coś tu dziwnie pachnie od tego żółwia...
Proszę bardzo ,całe to siano gnije! No bo jak się leje tą wodą każdego dnia to w końcu zgnić musi...i te gówna po cały terrarium...Oj pogadamy sobie jutro, no bo tak być przecież nie może...
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: Ines w 26.11.2008, 10:42:38 am
Świat stał się spokojniejszy jednak działy się na nim rzeczy niepojęte.  Był zimny, gładki, twardy i pełen nieznanych zapachów. Klemencja nadal tkwiła w pułapce. Przestrzeń ograniczały gładkie, ściśle do siebie przylegające, jaskrawe bloki skalne.  Pułapka miała jeden słabszy punkt a był nim  kawał dziwacznie śliskiego i jaskrawego drewna.  Wydobywający się przez szczeliny ciąg powietrza był zapowiedzią drogi do Innego Świata. Nie był to Świat Klemencji bo zapach na to nie wskazywał, ale sam fakt jego istnienia budził ciekawość i dawał nadzieję.

Pewne elementy nowej rzeczywistości stawały się przewidywalne – bywało, że jaskrawy kawał drewna ustępował sam z siebie a w powstałej  szczelinie, w towarzystwie silnych wstrząsów pojawiały się parzyste Obłe Kamienie z których wyrastały Niejadalne – o czym już zdążyła się przekonać - Łodygi. Niejadalne Łodygi nie stanowiły zagrożenia same w sobie, bywało jednak, że obecność Niejadalnych Łodyg zwiastowała napaść Wielkiego Ptaszyska.

Tak było i tym razem. Kiedy Klemencja podejmowała kolejne próby dokopania się do innej rzeczywistości ziemia zaczęła drgać a drewno gwałtownie ustąpiło. Niestety, tym razem stało się najgorsze - wystawioną na atak Klemencję dojrzało krążące gdzieś tam w górze Wielkie Ptaszysko. Raptownie uniosło w górę i dłuższy czas igrało nią na śmiertelnych wysokościach. Powietrze wibrowało, do świadomości przerażonej i wciśniętej do granic możliwości w samą siebie Klemencji dochodziły dziwaczne dźwięki.

Mamo, zobacz jaki ten żółwik jest śmieszny – krzyknął rozbawiony Jaś.
No tak - trochę bez przekonania przytaknęła Małogosia spojrzawszy na zimnego odmieńca.

Trochę się tego żółwia nawet brzydziła. Niby Jaś się nim chętnie bawił co zapewniało w domu jakaś chwilę spokoju ale Małgosia, miała wobec gadów mieszane uczucia. Kurcze, jak ten żółw zniszczył drzwi!!! Ruina. Dobrze że już jutro znajdzie się w terrarium bo tak dalej to być nie może, o nie.
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: raab70 w 30.12.2008, 01:31:40 am
Dawno nie było deszczu...i dawno nie było jedzenia...To co do niedawna było w obfitości , teraz jest nieosiągalne...Na początku chodziłem szukając  , nie było tego zbyt wiele , ale zawsze coś dało się znaleźć...ostatnio jadłem to suche , część była zgniła , ale nigdy nie byłem wybredny...Teraz nic już do jedzenia nie mogę znaleźć , próbuję się chować w rogu, gdyby nie było tak gorąco... Próbuje zasnąć...Tak zawsze robiłem kiedy było trudno o pożywienie...ale jest tak sucho i gorąco, wykopałbym taką norę jak zawsze kiedy było gorąco, ale tu nie dam rady tego zrobić , pod cienką warstwą ziemi jest coś , w czym już nie da się kopać... i skóra tak swędzi...Muszę więc leżeć i czekać...To jedno zawsze umiałem , czekać , ciągle czekać...
                                                                   *
Siedzę i patrzę na to zwierze. Ostatnio jest jakiś inny. Siedzi ciągle w tym rogu i nic nie robi. Powoli sam się nie dziwię , że teraz marzeniem syna jest pies. To przecież przyjaciel człowieka...a to żywy kamień i tyle. Kiedy zauważyłem, że nie jest już tak atrakcyjny dla syna jak przedtem, byłem zły. no bo jak , ja tak się staram , wydaję tyle pieniędzy, tyle pracy ,a tu proszę ...
Mówią , rozmawiać z dziećmi, tłumaczyć nie karać , no i co teraz...Szkoda, ale to przecież nie wina synka, no kto będzie chciał ciągle zajmować się takim zwierzakiem ,które nie przynosi żadnej radości...Załatwię to dziś wieczorem, tak dalej być nie może...
                                                                   *
-Synku, wiesz co, mój znajomy bardzo by chciał mieć takiego fajnego żółwika jak nasz,  powiedziałem mu ,że porozmawiam z Tobą ,czy mógłby się nim zaopiekować, bo ten żółwik jakoś ostatnio jakiś dziwny , jakby chory, może byśmy go oddali? Co?
 -Dobrze tato ,ale wiesz jak ja kocham zwierzątka , kupisz mi pieska? Będę z nim chodził na spacery i w ogóle...Kupisz?
-Kupię , ale najpierw załatwię to miejsce dla żółwia...a potem poszukamy szczeniaczka , coś tam się wymyśli...Kocham Cię synku...
-Ja Ciebie też Tatusiu!
 Poszło nawet łatwiej niż myślałem, muszę tylko wymyślić , jakby tu się pozbyć tego żółwia, chociaż rachunki za prąd będą niższe, a psa to tak naprawdę też zawsze chciałem mieć. Będzie dobrze... będzie dobrze...
                                                                     *
Primo, widział Ich...Znów byli we dwóch, patrzyli na niego , nie lubił tych spojrzeń...patrzą na ciebie , a ty nie możesz się schować...Gdybym mógł wykopać norę...
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: malwa w 01.02.2009, 13:00:56 pm
Jurek! zekl tata Tomka wyjmujac robocze ubranie z szafki , ty, ty mi kiedys mowieles ze twoj kuzyn hoduje zoliwe. No! Kaziek ! Ten z Krakowa, wiez co mi meble w kuchni zakladal,.... a czemu pytaz? ... A bo wiez tyle kasy na tego zolwia Tomcia poszlo , tyle latania za teram , a dzieciak nic tylko psa.. i psa , obawiam sie ze jak tak dalej pujdzie to zwierzak zdechnie i ani kasy ani zadnego porzytku z tego nie bedzie. Rozmawialem wczoraj z nim o tym i sam stwierdzil ze go odda, wiez jak bys sie zapytal tego kuzyna czy by go nie chcial , ta ja mu go za grosze oddam nawet zawioze z tym calym terarium bo wielkie to takie tylko kurz zbiera a mi to juz do niczego nie potrzebne. Ty, juz do niego dzwonie napewno sie ucieszy ,a ile bys za niego chcial ? No nie wiem ,...da mi z 200zl i niech zabiera wszystko.
Halo! Kaziek! , a czesc Helanka! ... no Kaziek w domu, daj mi go ... sprawe mam, Czesc Kaziu Jurek z tej strony , sluchaj mam taka sprawe , jestem w pracy i kolega pyta czy zolwia bys nie chcial? No.... jaki gatunek?...
Ty co to za zolw?... Rosyjski , stepowy ,czy jakos tak ?... Ty mowi ze rosyjski stepowy... Papiery?... Ty a czy ma papiery?... Nie bo ja go prywatnie kupilem... Mowi ze nie... No nie wiem to juz od ciebie zalezy , ale jak go chcesz to go za 200zl razem ze wszyskom odda. ...Co?... no?... no to go wezmiesz , no dobra !... to sluchaj jutro mamy wolne to go ci podrzucimy... dobra to do jutra no... no czesc!
No i zalatwione, nie wiem o co chodzilo ale nie byl zadowolony jak mu powiedzial ze papierow nie masz. Jakies prawo czy cos? Ale mowi ze wezmie, wiez oni w domku jednorodzinnym mieszkaja to u nich pelno miejsca dzieci nie maja wiec takie dziwne hobby sobie w dwujke obrali.To sluchaj to ja jeszcze po pracy z toba pogadam o ktorej jutro bo teraz jeszcze na fajke i do roboty trza isc.
Tytuł: Odp: Nowa powieść żółwiowa...
Wiadomość wysłana przez: raab70 w 27.09.2009, 00:22:22 am
Wszystko się uspokoiło...nie biorą już mnie tak wysoko w górę , te Ich łapy są takie silne ,że nie mogę nic zrobić...i wierzgam rozpaczliwie łapami...ale to nie pomaga..na szczęście ostatnio jest bardzo spokojnie..rzadko zapala się słońce...jest trochę zimno...gorzej ,że jedzenie się nie pojawia...jak to słońce się pojawia...próbuję coś znaleźć , ale jest coraz trudniej...łatwiej schować się głęboko i mieć spokój...im mniej się ruszam , tym lepiej , rzadziej mnie dotykają...próbuję zasnąć...ale ciągle dręczy mnie pragnienie...nie pamiętam kiedy ostatnio piłem...a bez wody nie ma spokojnego snu...
                                                                    *

Halo , no i co tam Panie Kaziku słychać ? Dogadamy się  z tym żółwiem, bo mi trochę na czasie zależy...ale ja tam nic do niego nie dostałem, a niech żona zrozumie ,że mi gadziny szkoda...a skąd wezmę , jak nie było...coś się Pan taki strachliwy zrobił...jak do mnie nikt nie przyszedł to i do Pana nie przyjdzie...no dobra , a nie wie Pan jak to załatwić inaczej...no to jak Pan takiego zna , to daj mu Pan znać ,że ja dużo nie chce...niech weźmie i już...to ja czekam, mnie to obojętne byle po 17...a najlepiej wieczorem ...a jeszcze Panie Kaziku jakby Pan taką listwę co pod ścianą się montuje do tych mebli w kuchni podesłał , obiecana była , a czas jakoś leci a listwy nie mam...no to bym prosił...Dziękuję , to ja czekam na tego chłopaka.
                                                                     *

Znów coś się dzieje , to słońce tak...ale to już obojętne...czuję jak mnie podnoszą ...nic nie robię ...są tacy silni...tu jest ciemno...i pachnie sucha trawą...gdyby była jeszcze woda...jest jak w norze ..ciemno...ale wszystko się trzęsie...jakby cały świat się ruszał ...próbuje zasnąć...
                                                                      *
No to z głowy , taki młody blondynek , a jaki wygadany, jeszcze raz by o tej policji powiedział , a bym już chyba nie wytrzymał i gówniarza wyprosił, no ale chociaż gadzina wydana, przy psie nie będę już taki głupi...
                                                                      *
 No i proszę za dwadzieścia zeta żółwik niczego sobie. Jakbym go już nie miał u siebie to bym nie uwierzył , ale wiadomo ,że towar tyle jest wart ile za niego chcą dać .  Poszczęściło się...Teraz się nim trochę trzeba zająć, bo jakiś niemrawy, ale wyprowadzę go na prostą i coś się zawsze zarobi...Zaczniemy od kąpieli , bo taki jakiś przesuszony...

                                                                       *
I znowu światło...znowu te ręce...ale i woda ...tak bardzo jej potrzebowałem ,że nie mam sił ,żeby ją pić...ale sama wpływa i gasi to straszne pragnienie...teraz wreszcie będę mógł spokojnie zasnąć..
                                                                        *
A teraz przejdźmy do interesów , komputerek już odpalony , jaki nick dziś będzie trendy...no np. Gadzio. Fajnie się kojarzy...zacznijmy od tego forum na którym puściłem ostatnio tę pokrzywioną samiczkę grecką...zobaczymy co tam w dziale ,,poszukiwani"...internet to potęga...,,z uwagi na pilny wyjazd za granicę zmuszony jestem..." itd itp...Gadzio możesz być z siebie dumny ,robisz to przecież dla dobra gadziny ,a że troszkę koloryzujesz, szczególnie ten fragment o wspólnej wieloletniej przyjaźni no to trudno , czasem opakowanie jest ciekawsze od zawartości...a teraz zaczekamy...