Aktualności: Witamy na forum o żółwiach lądowych! forum.zolw.info

  • 20.04.2024, 12:09:19 pm

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji

Autor Wątek: Pogawędnik  (Przeczytany 9891 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline FRUGO

  • Żółw grecki (Testudo hermanni)
  • **
  • Wiadomości: 86
  • Reputacja: 2
Odp: Pogawędnik
« Odpowiedź #30 dnia: 29.12.2012, 16:58:28 pm »
Szczerze Ci współczuję FRUGO...  Osobiście znam ten ból, może w trochę innej postaci (bo mi rodzice nie pozwalają na terrarium dla żółwia, którego bezmyślnie kupili przed moimi narodzinami, a ja go pokochałam i chcę mu zapewnić jak najlepsze warunki), ale jednak znam.  :'(
Niestety...Ale ty powiedz im "Kupiliście go/ją bez namysłu? Ona teraz cierpi....." . Ale możesz zrobić własne  terrarium  ;)

Offline she

  • Żółw promienisty (Geochelone radiata)
  • **
  • Wiadomości: 724
  • Reputacja: 11
Odp: Pogawędnik
« Odpowiedź #31 dnia: 29.12.2012, 18:50:42 pm »
Jak nie miałam swojej kasy to odkładałam, kombinowałam i potem stawiałam ja przed faktem dokonanym. Tak było z koszatniczką, z Mańkiem, czy wymarzoną krótka kurtką. Po prostu trzeba robić swoje a rodzice powrzeszczą i przestaną.

ze zwierzakami to jest inny temat niż z kurtką i tutaj decyzja powinna być przede wszystkim rodziców, bo to niestety w większości na nich spada obowiązek utrzymana gada, dodatkowych kosztów czy chociażby karmienia gdy np sami wyjeżdzamy na szkolną wycieczkę czy zieloną szkołę... Zwierzak to odpowiedzialnośc nie tylko nasza, ale i domowników dlatego albo zgadzamy się wszyscy lub większość, albo zapomnijmy o jakiś swoich wybrykach i samowolnemu kupowaniu zwierząt.

Offline Minka

  • Żółw promienisty (Geochelone radiata)
  • **
  • Wiadomości: 800
  • Reputacja: 24
  • Żółwie stepowe- Maniek i Marcelinka :)
Odp: Pogawędnik
« Odpowiedź #32 dnia: 29.12.2012, 20:48:09 pm »
W moim przypadku od dziecka (chyba 11 lat miałam jak kupiłam chomika i skombinowałam klatkę) obowiązek utrzymania MOICH zwierząt nigdy nie spadał na moja mamę. Sama kupowałam karmę, płaciłam za weta ( a jak nie miałam w danej chwili to oddawałam mamie z kieszonkowego, bywało, że nawet dorabiałam jak mi koszatniczka chorowała, żeby miec na weterynarza). Jak gdzieś wyjeżdżałam to nawet żarcie na porcje zostawiałam podzielone i wystarczyło je wsypać. nic więcej przy Moich zwierzakach ( a przerabiałam chomika, koszatniczkę, rybki) nie robiła. No proste, że jak dzieciak jest nieodpowiedzialny to obowiązek spada na rodziców. I przykład z kurtką był po to, żeby pokazać, że czy chodziło o drobiazg czy poważną decyzję to ja stawiałam na swoim i od początku brałam za to odpowiedzialność. i Zawsze wychodziło na moje. Matka mało mnie nie rozniosła jak zobaczyła w pełni urządzone terra z Maniem wyglądającym z kryjówki a teraz przyłazi i go głaszcze, gada do niego i kocha bardziej niż mnie. Chociaż ja nie pracuję jeszcze i nie mam za dużo kasy to do utrzymania i opieki nad Maniem moja mama też ręki nie przykłada. I wiem, że to nie zawsze przechodzi ale zawsze sposób na rodzicieli się znajdzie. a ten jest o tyle dobry, że udowadnia im się swoja odpowiedzialność. Co prawda ja zaczęłam od chomika, mniej kłopotliwego niż gad, ale przeżył u mnie 3,5 roku chociaz kupiłam dorosłego i gdy odszedł usłyszałam, że lepszej opieki mieć nie mógł. ładne słowa uznania jak na kogoś kto mało mnie razem z chomikiem z domu nie wywalił.. Dlatego czasem (nie znam twoich rodziców. Wiem jak moja rodzicielka reaguje i na ile sobie mogę pozwolić) warto postawić na swoim i posłuchać marudzenia. Bo jak widać po przykładzie żółwiastej czasem dzieciaki sa bardziej odpowiedzialne i świadome od swych stwórców.. A radość potem może być dla wszystkich. PS. No chyba, że ktoś nie dostaje kieszonkowego żadnego, nie ma warunków w domu absolutnie, ktoś w domu ma na cos uczulenie itp no to wiadomo, że wtedy odpowiedzialna decyzja jest sobie darować..
W sprawie gehenny zwierząt
nie wystarczy bić na alarm,
trzeba bić po gębie.

Offline she

  • Żółw promienisty (Geochelone radiata)
  • **
  • Wiadomości: 724
  • Reputacja: 11
Odp: Pogawędnik
« Odpowiedź #33 dnia: 30.12.2012, 10:01:24 am »
Minka postawienie jedzenia w klatce czy w terrarium podczas naszej nieobecności spada na rodziców- tutaj w pełni odpowiedzialny jest rodzic, który nie oddał zwierzaka po takiej akcji swojego dziecka (swoją drogą powinien być konsekwentny i powiedzieć "ok wzięłaś zwierzę, chcesz gdzieś wyjechać to poszukaj dla niego zastępstwa, albo weź je ze sobą".) Nie wyobrażam sobie żeby kiedyś moje dziecko przyprowadziło do domu zwierzę bez porozumienia albo bez wyraźnego powiedzienia NIE z mojej strony. Jestem pewna, że od razu szukałabym mu adopcji albo zwróciła do sklepu. Tak samo jak nie daje się zwierząt na prezenty tak samo nie kupuje się ich samemu mając pod jednym dachem rodzinę, która mówi NIE, bo..... Dla mnie to jest wyraz bardzo egoistycznej postawy i niestety właśnie nieodpowiedzialności- sorry ale tak własnie uważam.

Offline Minka

  • Żółw promienisty (Geochelone radiata)
  • **
  • Wiadomości: 800
  • Reputacja: 24
  • Żółwie stepowe- Maniek i Marcelinka :)
Odp: Pogawędnik
« Odpowiedź #34 dnia: 30.12.2012, 11:40:17 am »
Uważaj co chcesz masz prawo przecież :) ja po prostu wiem na ile mogłam sobie pozwolić. Moja mama jest taka, że jak juz zwierzak wylądował w domu to za nic go nie odda. Taka dobra dusza jedynie przed pozbieraniem wszystkich psów z okolicy mnie powstrzymywała bo to faktycznie zwierzątko dla całej rodziny. Ale ona nigdy nie rzucała argumentów na nie w stylu: nie mamy pieniędzy, nie chce się tym zwierzakiem zajmować. Raczej nie bo nie bo ona tak mówi. Rybki niee bo mało kontaktu. Koszatniczka niee bo klatka wielka.. Chomik niee bo w nocy hałasuje i jest mało kontaktowy. Żółwia nie chciała bo to takie egzotyczne i mało kontaktowe. Wszystkie zwierzaki do psa porównywała. I jak ona była w szpitalu a ja musiałam wyjechać to chomikowi znalazłam dt na dwa tygodnie. Więc się da ^_^ widać Ty jesteś inna niz moja mama i może dobrze. Nie wiem czy nie przeczytałaś  dokładnie tego co napisałam, albo ja to za bardzo namotałam (bardziej prawdopodobne ;)). Wszystko zależy od tego jacy sa rodzice, jakie podają argumenty, jakie jest dziecko, i jaka jest sytuacja. Moja mama nie uważała wstawienia miski za obowiązek który by ja w jakikolwiek sposób obciążał, bo miała wszystko naszykowane. A jak to były 2-3 dni to nawet i tego nie musiała robić, a ja miałam dość kasy z kieszonkowego, odkładania, kombinowania i dorabiania i byłam na tyle kontaktowa, charyzmatyczna że nie było problemem dla mnie znalezienie czy mojemu, czy obcemu zwierzakowi tymczasu.

Ja nikogo nie namawiam żeby tak zrobił jak ja. Opisałam tylko jak ja załatwiałam takie sprawy. Chociaż ja niczego nie żałuje i zrobiłabym tak po raz kolejny. I znając życie jak zobaczę jakiegoś bidulka w sklepie (pewnie futerkowe bo dwa terra przekraczają nawet moje zdolności w tej chwili) to będzie kolejny zwierzak.

Po prostu trzeba myśleć i wyczuć czy sa chęci ale obawy większe, czy odmowa to tylko strach przed tym, że zwierzątko się znudzi, czy faktycznie sa powody do tego by rodzice odmówili. Przecież jest sto innych sposobów. Można negocjować, udowodnić jakoś, że się jest odpowiedzialnym. Ja wybrałam ten sposób i wcale nie uważam się za osobę nieodpowiedzialną bo moje zwierzaki miały, mają i będą miały opiekę, miłość i odpowiednie warunki. A do tego wszystkiego moja mama pomimo 3 dniowych nerwów zawsze była szczęśliwa i wszystkie zwierzaki uwielbiała :)
W sprawie gehenny zwierząt
nie wystarczy bić na alarm,
trzeba bić po gębie.