W moim przypadku od dziecka (chyba 11 lat miałam jak kupiłam chomika i skombinowałam klatkę) obowiązek utrzymania MOICH zwierząt nigdy nie spadał na moja mamę. Sama kupowałam karmę, płaciłam za weta ( a jak nie miałam w danej chwili to oddawałam mamie z kieszonkowego, bywało, że nawet dorabiałam jak mi koszatniczka chorowała, żeby miec na weterynarza). Jak gdzieś wyjeżdżałam to nawet żarcie na porcje zostawiałam podzielone i wystarczyło je wsypać. nic więcej przy Moich zwierzakach ( a przerabiałam chomika, koszatniczkę, rybki) nie robiła. No proste, że jak dzieciak jest nieodpowiedzialny to obowiązek spada na rodziców. I przykład z kurtką był po to, żeby pokazać, że czy chodziło o drobiazg czy poważną decyzję to ja stawiałam na swoim i od początku brałam za to odpowiedzialność. i Zawsze wychodziło na moje. Matka mało mnie nie rozniosła jak zobaczyła w pełni urządzone terra z Maniem wyglądającym z kryjówki a teraz przyłazi i go głaszcze, gada do niego i kocha bardziej niż mnie. Chociaż ja nie pracuję jeszcze i nie mam za dużo kasy to do utrzymania i opieki nad Maniem moja mama też ręki nie przykłada. I wiem, że to nie zawsze przechodzi ale zawsze sposób na rodzicieli się znajdzie. a ten jest o tyle dobry, że udowadnia im się swoja odpowiedzialność. Co prawda ja zaczęłam od chomika, mniej kłopotliwego niż gad, ale przeżył u mnie 3,5 roku chociaz kupiłam dorosłego i gdy odszedł usłyszałam, że lepszej opieki mieć nie mógł. ładne słowa uznania jak na kogoś kto mało mnie razem z chomikiem z domu nie wywalił.. Dlatego czasem (nie znam twoich rodziców. Wiem jak moja rodzicielka reaguje i na ile sobie mogę pozwolić) warto postawić na swoim i posłuchać marudzenia. Bo jak widać po przykładzie żółwiastej czasem dzieciaki sa bardziej odpowiedzialne i świadome od swych stwórców.. A radość potem może być dla wszystkich. PS. No chyba, że ktoś nie dostaje kieszonkowego żadnego, nie ma warunków w domu absolutnie, ktoś w domu ma na cos uczulenie itp no to wiadomo, że wtedy odpowiedzialna decyzja jest sobie darować..