Ogólna ochrona przysługuje wszystkim zwierzętom na mocy ustawy o ochronie zwierząt, niemniej jednak faktem jest że większość przepisów (gł. aktów wykonawczych) dotyczy zwierząt gospodarskich z racji ich masowej hodowli w celach żywieniowych, czyli ścisłego powiązania z ludźmi.
Na mocy tejże ustawy ogólnie jest zabronione znęcanie się (rozumiane szeroko), zabijanie, okrutne traktowanie i czyny te są usankcjonowane karnie. Faktem jest natomiast że kary te są bardzo niskie.
Są dwa takie rozporządzenia:
- Minimalne warunki utrzymywania poszczególnych gatunków zwierząt wykorzystywanych do celów rozrywkowych, widowiskowych, filmowych, sportowych i specjalnych.
- Minimalne warunki utrzymywania poszczególnych gatunków zwierząt gospodarskich.
Moim zdaniem brakuje czegoś w rodzaju odpowiednika rozporządzenia dla zwierząt domowych z uwzględnieniem specyfiki zwierząt egzotycznych. Wprawdzie można stosować odpowiednio pierwsze z ww. rozporządzeń ale jest ono niedostosowane do potrzeb np. gadów i zbyt ogólne.
Jest jakieś rozporządzenie unijne, muszę go poszukać określające pewne ogólne wymagania odnośnie konkretnych gatunków zwierząt, także żółwi. To ciekawa regulacja i warto zwrócić na nią uwagę. Póki co krajowych regulacji w tym zakresie jednak brak. Aby jednak coś takiego mogło powstać konieczne byłoby opracowanie tych warunków przez grupę ekspertów. O tym jakich powszechnie "ekspertów" spotykać możemy w lecznicach weterynaryjnych każdy wie. To też jest niemały problem, ale być może do pokonania w fazie przygotowań projektu ustawodawczego poprzez wskazanie odpowiedniej grupy.
Co do prawodawstwa sprawa nie jest jednak prosta. Zgodnie z Konstytucją inicjatywa ustawodawcza przysługuje: posłom, Senatowi, Prezydentowi Rzeczypospolitej i Radzie Ministrów i grupie co najmniej 100.000 obywateli mających prawo wybierania do Sejmu. Czyli musi nas być 100.000
Zainteresowanych odsyłam do ustawy:
http://www.sejm.gov.pl/prawo/inicjat.htmWarto pamiętać o tym, że istnieje szereg organizacji społecznych zaangażowanych w problematykę ochrony zwierząt i ew. przypadki naruszenia ich praw i złego taktowania mogą być im zgłaszane. Organizacje mają zdolność sądową i mogą podejmować różne interwencje we własnym zakresie, mają też pewną zdolność opiniotwórczą. Nie wiem jak jest ze skutecznością. Nie mam też informacji czy jakakolwiek w ramach swojej działalności zajmuje się również problematyką żółwi.
Moim zdaniem wygląda to raczej blado. Przede wszystkim nawet gdyby takie regulacje powstały wykrywalność tego typu czynów byłaby nikła a obawa przed odpowiedzialnością mogłaby skłonić wielu hodowców do rezygnacji z wizyty u weterynarza w przypadku choroby żółwia co wywołałoby zatem skutek odwrotny od zamierzonego.
No i kolejny problem powstający nawet gdyby do wykrycia czynu doszło. Należy pamiętać o jednej zasadniczej sprawie - bardzo powszechna jest niska świadomość w zakresie potrzeb i warunków tych gadów, większości żółw kojarzy się z sałatą, piachem i ciasnym akwarium oraz brakiem potrzeb bo ciche, bo spokojne, powolne a więc niczego nie potrzebuje. Nie potrzebuje wody bo żyje w suszy, lubi ciepło więc go prażymy od góry i dołu dzień i noc... i tak dalej.
Jeśli to się nie zmieni - nic się nie zmieni, bo wówczas każde wystąpienie organizacji czy pojedynczego człowieka nie będzie traktowane poważnie, nie spotka się ze zrozumieniem "no bo co on za bzdury wymyśla" i tak kółko się zamyka. Niewykluczone że potrzebna byłaby pomoc UE w tej sprawie, szczególnie że za Zachodzie ta świadomość zdaje się być dużo większa o czym świadczy chociażby ilość i jakość publikacji na ten temat.
Gdybyś nie hamowała w sobie złości na głupich i przemadrzałych ludzi, a przede wszystkim zachłannych, to ta złość mogłaby wskazać Ci jeszcze inne sposoby pomocy dla żółwi. Mam tu na myśli konkretne działanie prawotwórcze w kraju, które powinno być potem egzekwowane.
Czy to jest złość... nie wiem przez chwilę może tak, zaraz potem pojawia się pytanie "i co z tego?" i rezygnacja. Staram się patrzeć globalnie i nie popadać w fanatyzm. Przemyt należy bezwzględnie tępić, co do tego nie ma cienia wątpliwości i ani promila usprawiedliwienia ale w przypadku szeroko rozumianych błędów hodowlanych jest już znacznie trudniej o obiektywną ocenę. Patrzę na to szczególnie przez pryzmat tego, że sama popełniałam na początku błędy. Schemat wygląda tak że w sklepie zoologicznym sprzedawca, który na ogół nie ma zielonego pojęcia wciska kupującemu razem z żółwiem, książkę Gorazdowskiego lub podobne, Biorept i paczkę kokosu. Jak się żółwiowi poszczęści dostaje też jakieś ReptiGlo (no tak bo to dotarło do sklepów). I tak się zaczyna historia. Nagle na ogół przypadkowo po kilku czy kilkunastu miesiącach właściciel dociera do odpowiednich źródeł i jak jest w porządku to rwie sobie włosy na głowie i od razu stara się naprawić to co jeszcze jest do naprawienia. I czy można winić kogoś takiego? Nawet prawo karne uzależnia odpowiedzialność od winy. Można zarzucić że nie dołożył staranności w szukaniu wiedzy, szczególnie przed nabyciem żółwia albo zaraz po ale to jest bardzo dyskusyjna kwestia. Każdy przypadek należałoby rozpatrywać bardzo indywidualnie.
A co z dziećmi? Te na ogół są zbyt niekumate by zrozumieć pewne sprawy nawet gdyby miały teoretycznie dostęp do wiedzy, nie ponoszą też co do zasady odpowiedzialności. Tutaj by należało winić rodziców, zakazać hodowli i styczności tych gadów z dziećmi... i tak dalej i tak dalej...
ale się rozpisałam... a wniosków i konkretów nadal brak...