Forum o żółwiach lądowych - żółw stepowy i grecki, hodowla, terrarium, nasze żółwie

Pozostałe => Rozmowy na każdy temat i powitania => Wątek zaczęty przez: Viktoria w 07.06.2012, 17:33:10 pm

Tytuł: Sterylizacja wolnożyjących kotów
Wiadomość wysłana przez: Viktoria w 07.06.2012, 17:33:10 pm
Hej, chciałam zwrócić Waszą uwagę na problem wolnożyjących kotów. Jak się domyślacie ich życie łatwe nie jest,  a co roku o tej porze ich przybywa.  Niestety młode często zdychają w piwnicach, garażach przez choroby, głód, odwodnienie, zarobaczenie. Dlatego zachęcam wszystkich do szukania akcji darmowej sterylizacji  kotów wolnożyjących w Waszych miastach i przyłączania się. To jedyny humanitarny sposób na zmniejszenie liczby bezdomnych kotów.

informacje ze strony stowarzyszenia chatul:
- Jedna kotka i jej potomstwo mogą wydać na świat 420 000 nowych kocich istnień w ciągu 7 lat
- Każdego roku w polskich schroniskach usypianych jest kilkanaście tysięcy kotów.
- Wiele przyniesionych do schronisk kotów zostaje poddanych zabiegowi eutanazji z powodu braku miejsc.
- Znaczna liczba nowonarodzonych kociąt zostaje w okrutny sposób zabitych przez człowieka
- Kastracja i sterylizacja zatrzymuje cykl rozmnażania i niepotrzebnego zabijania zwierząt
Tytuł: Odp: Sterylizacja wolnożyjących kotów
Wiadomość wysłana przez: Gosland w 20.06.2012, 22:56:16 pm
Zgadzam się z Tobą w 100 % sama mam 2 koty kocura i kocice i obydwoje mają to już za sobą :) Mąż co prawda bardzo sprzeciwiał się kastracji kocura ale klamka zapadła i łaty od 4 lat nie biega z kocicami :P 
W naszej bramie często lądują małe kociaki, nasza pani weterynarz sterylizuje i kastruje je po kosztach i szukamy im nowych domów. Jakiś miesiąc temu wydałyśmy ostatniego i "czekamy" na następne a na pewno będą. Śmiejemy się z siostrą, że powinnyśmy schronisko otworzyć ale jak nie pomóc maluchom :)
Tytuł: Odp: Sterylizacja wolnożyjących kotów
Wiadomość wysłana przez: ankan w 21.06.2012, 12:48:59 pm
Z kilku miotów po 3-4 kociaki przeżywa często 1 młode - i to jak dobrze pójdzie. Maluchy dziesiątkuje koci katar i tyfus oraz pasożyty. Wycieńczone porodami kotki nie mają jak wykarmić maluchów. Często tez matkę rozjedzie auto albo pies dorwie - i jeśli nikt nie znajdzie o czasie kotków w piwnicy umierają tak z głodu i zimna. Ich los jest naprawdę okrutny...:(
Poniżej fotka - 2 miesięczny kociak z oczami zamienionymi we wrzody w wyniku kociego kataru. To już zaawansowane stadium choroby. Znaleziony wychudzony i głodny na parkingu. Takich jak on jest wiele...:(

Niektóre miasta (przynajmniej te większe) mają darmowe akcje sterylizacyjne. W Wydz. Ochrony Środowiska (zwykle) można dostać bezpłatne talony do lecznic prowadzących sterylizację i kastrację kotów wolnożyjących. Kota można przetrzymać w klatce choćby na balkonie, strychu czy garażu o ile lecznica nie oferuje takiej usługi. Wystarczy żeby każdy zajął się przynajmniej 1-2 kotami na własnym podwórku i możemy ulżyć ich cierpieniom...:)
Tytuł: Odp: Sterylizacja wolnożyjących kotów
Wiadomość wysłana przez: margherita w 21.06.2012, 13:19:17 pm
u nas co 3 miesiace organizowane sa sterelizacje darmowe.kotow i psow. organizowane jest to przez http://legaproanimale.org/  wiele lat temu pewna doktorka z niemiec przyjechala do naszego miasta na wczasy,nad morze.po kilku dniach jak zobaczyla ile jest tu zwierzat nie sterelizowanych na ulicach,wczasy przeksztalcily sie w prace.zalozyla organizacje na rzecz zwierzat.kiedy ostatni raz z nia rozmawialam powiedzilam mi"od chwili mojego przyjazdu do itali jeszcze nigdy morza nie widzialam" jezdza po okolicach z "zbieraja"z ulicy psy,koty.sama sterelizowalam mojego psa u niej.bezdomne zwierzeta maja opieke calkowicie darmowa.w przypadku takim jak moj(czyli pies ma wlasciciela) sterelizuja psa po czym moj pies dostal microchip i zostal zarejestrowany na nas.wlasciwie problem jest nadal ze zwierzetami zyjacymi w bardzo zlych warunkach,bo nie wszystkie da sie "wylapac". wiekszoscia problemu sa tez ludzie.mialam taki przypadek w tamtym roku.w opuszczonej bramie sasiadujacej z naszym mieszkaniem okocila sie kotka.oczywiscie wypatrzylam zabiedzone maluchy i przezroczysta juz matke.zaczelam zanosic pod brame jedzenie.po kilku dniach na moj widok kociaki pedzily do bramy zeby pojesc.pewnego wieczoru kiedy nakladalam pod ta brama jedzenie dla kociakow,wyskoczyl nasz sasiad.zaczol sie wydzierac ze mam im nie dawac jesc,bo juz pozniej tu zostana,i temu podobne teksty.powiem szczeze ze stanelam jak wryta.kiedy po kilku sekundach doszlam do siebie,doszlo do klutni.skonczylo sie na tym ze codziennie zucalam jedzenie dla kotkow z mojego balkonu.pozniej stracilam ich z oczu.podejzewan ze ta wredna osobka z naprzeciwka cos z nimi zrobila :( wiec duzo jest tez znieczulicy ze strony osob :((