Forum o żółwiach lądowych - żółw stepowy i grecki, hodowla, terrarium, nasze żółwie
Pozostałe => Rozmowy na każdy temat i powitania => Wątek zaczęty przez: Beata w 31.05.2008, 16:54:00 pm
-
W zasadzie jedno jajo. Miały być dwa ale dziś nie przyglądałam się zbytnio i nie widziałam czy drugie się już pojawiło. No więc... dwa dni temu wychodzę wieczorem podlać rośliny na balkonie a tu niespodzianka...
Bezładna kupka patyków w rogu balkonu na starych reklamówkach, które miałam już dawno wyrzucić ale ciągle zapominam a w kupce... jajo...
Kiedy otwarłam drzwi uciekła wypłoszona samica, ale podlałam rośliny i wycofałam się i wróciła za kilka minut do jaja. Mimo niezadowolenia pozostałych domowników udało mi się przekonać aby gniazdo zostało i tak od dwóch dni sobie czasem obserwuję co się dzieje. Samiec i samica regularnie się wymieniają w odsiadce. Samica zawsze przylatuje wieczorem i siedzi w nocy a samiec z reguły od rana. Raz nawet biedak siedział cały dzień. Widziałam też jak raz obracał jajo dziobem :D
Na ogół non stop wysiadują ale raz samica sobie gdzieś samoistnie poleciała na dłużej. Ogólnie mam wrażenie że samiec jest bardziej troskliwy i pracowity w tym wszystkim ;D Taka prawda... :)
Na razie na szczęście nie brudzą, tylko siedzą w miejscu spokojnie, czasem tylko zaglądając na mnie badawczo jak spoglądam na nie spomiędzy żaluzji. Samica jest bardziej płochliwa i trzeba uważać bo jeden gwałtowniejszy ruch i ucieka. Samiec jest dość ociężały i znacznie mniej bojaźliwy...
Dam Wam znać jak się pojawi drugie jajo (ponoć gołębie składają zwykle po dwa)... no i oczywiście czekam na pisklaki :) :) :)
Oto fotki:
Gniazdko na tych nieszczęsnych reklamówkach (teraz choćbym chciała to ich przez 2 miesiące nie wyrzucę):
(http://images28.fotosik.pl/222/2a57324ee02c6811.jpg) (http://www.fotosik.pl)
Samiec wysiaduje:
(http://images34.fotosik.pl/271/1eb741ed6e67c547.jpg) (http://www.fotosik.pl)
Samica wysiaduje:
(http://images34.fotosik.pl/271/f7b2fa407db1cc73.jpg) (http://www.fotosik.pl)
-
Jejku, ale fajnie......... ;D
-
Mała aktualizacja.
Zauważyłam że jest już drugie jajo :)
-
Gratulacje!
Jakby to powiedział jeden ze znanych mi emerytów: ,,Do dobrego człowieka gadzina się garnie..."
Widać że w związku Twojej parki obowiązują zasady partnerskie, trochę ja posiedzę , a potem trochę Ty posiedzisz...
-
No i znowu gołębie, jak nei z uszkodzonym skrzydłem to składają jaja.
Musi panować u Ciebie bardzo dobra atmosfera skoro się zdecydowały.
Gratulacje.
-
Wiedziały co robią ponieważ w tym miejscu cały dzień panuje przyjemny cień. Nad częścią balkonu jest zadaszenie - półka na kwiaty a w dodatku całość ustawiona jest od strony północnej...
Zmieniają się czasem dość nieregularnie ale zawsze samica siedzi w nocy i zarazem tam śpi.
Poza tym na razie bez zmian. Czytałam że pisklęta lęgną się po 18 dniach, a to był jak na razie 4 dzień. :)
Nie dokarmiam ich, ale jak będzie zbliżać się pora klucia zagrodzę poręcz czymś aby pisklęta nie wypadły. Być może to niepotrzebne, ale nie znam się za bardzo i wolę mieć spokojną głowę...
-
Nieźle, nieźle Beata ! Na początku myślałem, że Tuptek coś wykombinował... ;)
Może Ty też zostaniesz ciocią?
Ciekawe doświadczenie.
-
Przez przypadek odkopałam ten jakże stary i ciekawie się rozpoczynający wątek...
Miałam kontunuować, wstawić zdjęcia piskląt i w oogóle, ale nie pisałam, bo wszystko skończyło się niestety bardzo szybko i tragicznie i jakoś nie miałam siły o tym pisać, a potem mi to umknęło.
Pisklęta się wykluły, akurat wtedy przez kilka dni nie byo mnie w domu a po powrocie... na balkonie zastałam pobojowisko, pióra, rozsypane patyki z gniazda i zaschniete ślady krwi i resztki... tego co zostało z piskląt. :'(
Została rozpacz i sprzątanie...
Balkon jest na 3cim pietrze więc jedyna możliwość to sroka albo inne duże agresywne ptaszysko.
Ta parka jeszcze czasem zagląda, hmm gołębie najwyraźniej łączą się w pary na dłużej. Kiedyś nawet niedługo po tym zdarzeniu widziałam jak samica chodziła w tym miejscu gdzie było gniazdo jakby czegoś szukała.
-
Ja pamiętam o tych Twoich jajach jak pisałaś.
Sroki są mądre, ale dość płochliwe, żeby jeść na balkonie i resztki zostawić. Kawki też. One by raczej zabrały i poniosły dla swoich piskląt. Zobacz czy jakiegoś kota nie masz na sąsiednim balkonie, bo ja kilka razy widziałam jak koty przełażą po balkonach do sąsiednich balkonów. A kiedyś, lata temu, to jak wróciłam do domu to zastałam w mieszkaniu nieznanego kota. Strasznie się zdziwiłam, a to balkon był otwarty. Kot był perski. I nalezał do sąsiadów. Potem parę razy jeszcze przełaził do mnie przez balkon, aż oni zasłonę zbudowali. Było to na 2 piętrze.
Myślę, że ta parka gołąbków może jeszcze spróbować na wiosnę u Ciebie jajka złożyć... A jeśli tego nie chcesz to znacznie wcześniej już je przeganiaj, żeby w porę znalazły inne miejsce.
-
Kot raczej nie bo to balkon który się nie znajduje w ciągu balkonów, inne okna i balkony są daleko więc jedyna możliwość to ptaki a podejrzenie padło na sroki bo one w pobliżu się kręcą, miały nawet gniazdo na drzewie nieopodal.
Co do parki to powiem szczerze że jakoś w okolicy sierpnia inna parka bardzo mocno obserwowała balkon, przylatywała, chodziła, zaglądała w każdy kąt i od razu poczułam co się święci. Ale zasłoniłam tą wnękę położoną w poprzek płytą i tym samym zagrodziłam im dostęp. Długo w to "nie mogły uwierzyć" chodziły oglądały ale w końcu odpuściły. Do tej pory jest załoniete więc ani pierwsza parka ani jakiekolwiek inne nie zrobią gniazda.
-
Smutna historia, ale i doświadczenie na przyszłość.
-
Szkoda maluszków :( Nie wiem czemu ludzie tak te gołębie tępią 'bo one tyle sra*ą' 'brud, choroby' itp. A przecież to też zwierzaki, a że ich jest dużo.. .
U nas też kiedyś pisklaczki były, i wszystko ładnie im się udało, ale na następny raz mama już zabezpieczyła balkon bo okropnie dużo brudu było no i nie korzystalismy z tego balkonu w te dni.
Łączą się na całe życie.
-
No szkoda biednych gołębi.
U mnie też kilka lat temu założyły gniazdo.
No ale niestety mama wyrzuciła jajka przez balkon bo nie chciała mieć takich "brudnych" zwierząt na balkonie >:(.
-
Gdyby gołebie były ptakami wędrownymi i spędzały u nas lato to już by miały u nas lepiej. A one są tak powszechne, że ta ich masowość i całoroczny pobyt powoduje,że ludzie ich nie lubią. Inne ptaki też dużo kupy walą, a mają uznanie i miłość, np. bociany. Pod słupami, gdzie boćki mają gniazda to przejść sie nie da, bo można sie pośliznąć na guanie., a jednak to jest piękne. A gołąbki już nie są tak tolerowane.
Brak sympatii dla nich bierze sie tez stąd, że te ptaki organicznie przywiązują sie do miejsca swego urodzenia (np. do balkonu) i potem już całe swoje życie muszą żyć w tym miejscu i nocować w nim (czyli na tym balkonie lub chociażby nad nim :)). I stąd też bierze się ten ludzki kłopot z przepędzaniem gołębi z jakiegoś miejsca, bo one muszą tam być, żeby normalnie żyć. One też doskonale znają ludzi z tego mieszkania i sąsiadów. Doskonale tez wiedzą która jest godzina, jeśli sie je regularnie karmi. W czasie suszy cierpią na brak wody.
One siebie nawzajem w parach kochają. Są symbolem nowożeńców (że to niby nowożeńcy też tak gruchają sobie).
Są to takie nasze miejskie kury - tak ja je nazywam.
-
Tak to jest Grzesiu z nimi, bo one w mieście to nie mają się gdzie kąpać. Kałuż nie ma w miastach. Zresztą już chyba nigdzie nie ma, a to jest błąd, bo potem ptaki mamy niedomyte, w piórkach mają pasożyty no i pić nie mają co.
A kupy robią pod siebie, bo to takie kurki są miastowe.
-
Beata, dałaś o tych gołąbkowych jajkach taki "nośny" tytuł, że teraz zobacz ile było już wyświetleń!
Już tyle osób myślało, że twój Tusiek jajka złożył ;D
-
Nie wiem czemu ludzie tak te gołębie tępią 'bo one tyle sra*ą' 'brud, choroby' itp. A przecież to też zwierzaki, a że ich jest dużo.. .
Gołębie kupy są niczym w porównaniu z tym jak ludzie brudzą, niszczą i zatruwają naszą planetę :-\
Łączą się na całe życie.
Oooo... nie wiedziałam. Słodko :D
No szkoda biednych gołębi.
U mnie też kilka lat temu założyły gniazdo.
No ale niestety mama wyrzuciła jajka przez balkon bo nie chciała mieć takich "brudnych" zwierząt na balkonie >:(.
Powiem Ci, że jak wysiadywały to było ok. O dziwo w gnieździe nie było kup. Kupy się pojawiają od czasu do czasu na poręczach ale nie mniej i nie więcej niż wtedy, po prostu jak jakiś gołąb sobie usiądzie. Dopiero po tym tragicznym zdarzeniu, gdy coś zabiło i porwało młode - było pobojowisko i trochę sprzątania.
Beata, dałaś o tych gołąbkowych jajkach taki "nośny" tytuł, że teraz zobacz ile było już wyświetleń!
Już tyle osób myślało, że twój Tusiek jajka złożył ;D
Hmmm... nie pomyślałam o tym w ten sposób, ale rzeczywiście jak na tak krótki temat to wyświetleń całkiem sporo. Może sprzedam mój patent copywiterom, hehe :)
-
Tak czy siak gołębie omijają już nasz balkon.
Przylatują tylko czasami wróble które dokarmiałem ale coś z miesiąc ich nie widziałem.
W wiosnę chciały u nas zrobić u nas gniazdo jaskółki. Budowały gniazdo ale było widać ,że to ich pierwszy dom i im to nie szło.
Ale na jeden sąsiad (porządny gość) miał gniazdo jaskółek na balkonie i nawet małe ptaszki były.
-
Grzesiu, wróbli jest coraz mniej. Ubywa ich głównie z powodu wycinek i karczowania krzaków i ...uporczywego koszenia trawy. Moge ci to potem wyjaśnić, jeśli zechcesz oczywiście.
Jak zaczniesz je regularnie karmić i poić zawsze o tej samej porze (nawet w niedzielę) to już będą zawsze przylatywać i sprawdzać. Ja, lub moja córka, jak idzie do szkoły, to około 7.40 rano sypie im ziarenka pod tym samym krzakiem od 6 lat. No i jak potem przychodzi sobota i niedziela, córka śpi, to one o tej 7.40 siedzą i czekają, i ja muszę specjalnie w tym celu trzy piętra schodzić do nich :D. A potem wchodzić! Ale jak im powiem, że jest weekend i mogłyby troche zaczekać?
A balkon mój jest zimą regularnie obs....ny przez różnej maści sikorki. Pozwalam im na to :D. Daję im słonecznik i orzeszki na śniadanie to jak ma być inaczej? Wodę mają na moim balkonie cały rok, ale tylko w czasie suszy i o wczesnym poranku przychodzą pić, a jedzenie od X-IV. I same przestają wiosną przychodzić po te ziarenka, co jest dla mnie znakiem, że koniec z darmozjadami w tym sezonie. A one w tym czasie wiją gniazdka (ściśle zajmują dziury i dziuple) i robia jajka :D. Ach, wiosna... i ptaki....
Grzesiu, a ten twój sąsiad to miał jaskólki czy jerzyki? Bo jak w bloku mieszka to jerzyki raczej, a jak w domu to jaskólki. Tak statystycznie patrząc.
-
Jak pisałam parka, która wysiadywała jaja często przylatuje. Dziś rano udało mi się je sfotografować. Bardzo mi się te fotki podobają dlatego postanowiłam się nimi podzielić w ramach kontynuacji tej historii. Szare smugi to żaluzje, nie mieścił mi sie niestety obiektyw pomiędzy nie a jakbym zaczęła kombinować ręką to zaraz by się wypłoszyły. I tak byłam tak nieporadna że mi parę ładnych ujęć uciekło.
Jak widać bardzo się lubią... :D
(http://www.imagic.pl/files/10208/golabki1.jpg)
(http://www.imagic.pl/files/10208/golabki2.jpg)
-
No i widzisz - masz własnego żólwia i własne ptaszki. Ja, jak już pisałam, też mam mnóstwo własnych ptaszków. Mam małe i duże, w różnych miejscach.
Te gołąbki są takie urocze. Zawsze o siebie dbają, o swój związek.
Ty jesteś mądra i delikatna wobec przyrody, ale przypomnę Ci (jeśli to potrzebne?), że masz szanse na całe swoje zycie zaprzyjaźnic się z gołąbkami. Potem wystąpi duże oswojenie i radość z obcowania z nimi, ale sprzątać też trzeba ten balkon-gołębnik!!! A więc trzeba sie zdecydować co nie jest łatwe.
Ja kiedyś jak mieszkałam na innym osiedlu to zakochałam się (z wzajemnością :D) w parce synogarliczek tureckich. To dzikie ptaszątka, ale z oswojenia zaczęły powoli wchodzić do kuchni przez otwarte okno. Robiłam im wtedy zdjęcia. One jadły sobie ziarenka a ja obok cos jadłam. Rozpoznawały mnie na dworze, jak szłam do domu. I kiedyś przyprowadziły na parapet swoje trzy "turkawęczątka". Ich dzieci były takie nieufne wobec mnie, że az śmiesznie było, ale przygladały sie rodzicom i nawet piły wodę na tym parapecie. Jak sie stamtąd wyprowadzałam to całą sprawe przedstawiłam starej sąsiadce i ona była zachwycona takim obowiązkiem dbania o turkaweczki. A mnie ulżyło, że ona się zgodziła... Nakupowałam jej zapas pszenicy i dałam tę samą miske na wodę.
A było to juz 13 lat temu...Gołąbki te były przecudne i przemiłe, i moja znajomość z nimi trwała 3 lata, dlatego tak to teraz z sentymentem opowiadam. :)
-
Wiesz tak je tylko podpatruje. Czas robi swoje i po prostu w pewnym momencie zaczęłam je rozpoznawać :) Z gołębiami miałam swego czasu więcej doświadczeń, tzn. miałam w sumie w domu 3 chore gołębie. Pierwszy mi padł na rękach ledwo co zdążyłam do donieść do ogrodu. Dałam mu wody, pił jak szalony po czym głowa mu opadła i nagle zrobił się zimny, nigdy tego nie zapomnę. Nie można było mu chyba już pomóc. Nie miał widocznych ran ale prawdopodobnie miał duże obrażenia wewnętrzne i całe biodra miał wybite, nie mógł stać na nogach miał je jakby przekręcone do tyłu i tak się skrzydłami próbował czołgać po ulicy gdy go zauważyłam i zabrałam.
Rok później znalazłam innego gołębia, ten był już w lepszym stanie i po ok miesiącu próbował latać. Był to fajny, bardzo łagodny i spokojny gołąbek, nigdy mnie nie dziobał. Po tym miesiącu kiedy odfrunął (byłam niepewna wówczas jego możliwości) znalazłam go nieopodal domu, uciekał na nogach a jedno skrzydło mu zwisało, musiał się przeciążyć, za wcześnie było aby go wypuścić. Z trudem (bo tym razem uciekał na tych nogach) ale go złapałam i tym razem miał do dyspozycji strych na którym uczył się latać. I wtedy po około miesiącu już byłam pewna że jest gotowy.
A rok temu miałam ostatniego gołębia, istnego furiata, o którym możesz poczytać w temacie "chory gołąbek" :)
-
O furiacie czytałam już dawno, zanim tu pisałam.
Powiem Ci, ze jak gołabek dziobie czy świnka morska gryzie to jest to ze strachu, nie z agresji. Wiekszość zresztą chomiczych ugryzień czy nawet psich to wina tego człowieka, co albo za szybko łapę wpycha do domu tego zwierzątka, albo ta łapa jest naperfumowana, albo coś ma w sobie nieznanego. A jak chomik nie gryzie i ptak nie dziobie to jest on bardzo, strasznie przestraszony, a czasem sparaliżowany ze strachu.
-
Ja z gołąbkami nie mam tak sentymentalnych przeżyć, ale mojej koleżnki mama znalazła zrzucone gniazdo w nim dwa martwe piskalki i jeden zywy. I zabrała tego malucha do domu, tak go odkarmiali poili, uczyli latać i wiadomo jak to maluch bardzo był oswojony. Został u nich przez całą zime.
Oni mieszkają w mieście, w centrum prawie, ale mają coś na rodzaj domku. Wchodzi się do takiej bramy i tam jest podwórko, i z podwórka przechodzi się bozpośrednio do mieszkań (chyba 3 rodziny tam mieszkają). I jak tego gołąbka wypuścili to on od razu wracał do domu. Im żal było zamykać mu na siłe drzwi więc przez jakiś czas był w domu i wypuszczany 'na spacerki' i potem tak przywykł że cały czas był tylko na tym podwórku i oni go tam dokarmiali, bo sam by sobie pewnie nie poradził.
Teraz nie wiem już co się z nim dzieje, bo nie mam z tą rodziną kontaku, ale fajny ten gołąbek był :)
Beatka - śliczne fotki.. :) Uwielbiam 'zakochane' ptaki, są takie urocze.. Uwielbiam oglądać ich całuski, przytulanki i te świergoty ::)
Basia - synogarlice (arabskie = tureckie ? ) są cudowne. Ja jak ide z psem do takiego jednego parku, to tam jest taka jedna ławka, na przeciw której jest takie jedno grzewo gdzie zawsze jest ich pełno :D i ja uwielbiam siadać sobie na tej ławce i patrzeć jak one sobie tam gruchają.. :)
-
Wiktoria, te synogarlice to tak sobie gruchają czasem, że w niektórych miejscach to nic innego nie słychać. Ja kiedys byłam w Środzie Śląskiej i tam było tyle tych ptaków, ze cała ta Środa była głośna od nich. Dawno to było, bo 10 lat temu, to nie wiem czy jeszcze tak gruchają w tej Środzie Śląskiej. Ale było tam wtedy bardzo głośno. Był to sierpień, po godach, a więc one tak zawsze widać gruchają :)