Moze troszke cos tam zmylo,ale trawy trzymaja.W koncu slonce,az gadziny zycia nabraly.tylko to takie niesprawiedliwe,bo jak mialam 9 dni wolnego to lalo,a jak do pracy pora,to piekne slonce.Nawet Gucia sie rozbudzila i wybieg zwiedzala,a nawet pieknie pojadla.Zosia tylko dostala troche katarku,co mnie martwi i od rana latam kolo niej.Musze ja upilnowac i w zla pogode do szklarni karnie lokowac.Tylko tyle tych nor,ze nie wiadomo gdzie ja szukac.Matylda to tak pieknie wyglada,ze patrze na nia i radosc czuje.Taka bidulka byla.Teraz to nawet pokazuje rogi i bardzo ladnie sie przepycha do michy.Toska z Matylda to w te ulewy na wybiegu lezaly.Juz sie denerwowalam i je zabieralam.Matylda to po prostu sobie spala w tym deszczu,a Tosia obserwowala.Ela to raczej ciepelko lubi i szklarnie ceni sobie ponad wszystko.