U nas wszystko niby ok.Wszystkie gadziny śpią dobrze.Nawet dzisiaj je sama wykopałam.Powiem Wam szczerze,że trochę strachu się najadłam.Wyciągam te wszystkie trawska,siano,ziemie ,a żółwi nie ma.Po 10 minutach kopania, po prostu złapałam za telefon i spytałam męża gdzie mi zabrał żółwie.W sumie sobie pomyślałam,że one umarły ,a Marek ,żeby mnie nie martwić, zakopał je.Wstyd,ale ze strachu aż mi łzy poleciały.Co byście sobie pomyśleli?Kopiecie,kopiecie,kopiecie,dokopaliście się do styropianu ,a ich nie ma.Mój mąż spokojnie oświadczył,że żółwie na pewno się zakopały i śpią.No jak pogrzebałam to rzeczywiście były,ale pod styropianem.Wszystkie śliczne,zdrowe i całe.No ale mały problem...Elżbieta focha ma.Ona nie czuje ,że trzeba iść spać.Podrzemała trochę i się obudziła.Niezależnie od temperatury w szklarni,w dole jest stała temperatura tzn w dzień jest tak 6-7 stopni,a w nocy 4.Ela nie spi,już nie wiem co mam z nią zrobić.Spakować w karton do piwnicy jak łazi?Tak sobie pomyślałam,że idą chłodniejsze dni,może przeczekam i sama zaśnie?