A rzeczywiście,
zadawałaś już pytanie w listopadzie i jakoś nikt nie odpowiedział.
Sama też na razie znam problem tylko w teorii, ale może coś doradzę.
Moja Kubusia śpi w lodówce i będę ją wybudzać tak: wieczorem wyłączę lodówkę z prądu i zostawię otwartą, aby temperatura przez noc powoli wzrastała. Dalszy scenariusz przewiduje, że następnego dnia żółwica zacznie się sama odkopywać. Nie będę jej ruszać dopóki sama nie wstanie (będę robić to pierwszy raz więc pewnie umrę ze strachu). Jak tylko zobaczę otwarte oczy, żółwica wyląduje w balii w letniej wodzie, a potem zostanie odstawiona do terrarium lub na wybieg (zależnie od pogody, mało prawdopodobne, ale wciąż mam nadzieję). Jeśli jednak w terrarium, w momencie umieszczenia tam, zapalę lampkę, ale ją odstawię w strefie chłodnej, nie pod nią, bo ważne aby sama podjęła decyzję o grzaniu. Miskę jej napcham smakołykami i będę czekać cierpliwie, kiedy się skusi. Mam nadzieję, że plan przebiegnie bez zakłóceń i nie będzie w nim żadnych jazd do weterynarza na sygnale.
Przedstawiłam chyba taki w miarę krótki opis. Przez analogię, Twojemu żółwiowi powinnaś przeprowadzić takie wielogodzinne, stopniowe ocieplenie - przy czym najważniejsze jest doczekanie do momentu, w którym gad się sam zbudzi. Wtedy go cap! do kąpieli i w zwykłą, pokojową temperaturę z lampką grzewczą. Taki stopniowy stabilny wzrost temperatury możesz przeprowadzić przenosząc żółwia co parę godzin do cieplejszego pomieszczenia, np. na zmianę do nieogrzewanych, przewietrzonych w różnym stopniu pokoi - będzie z tym trochę cyrk, wiem, ale na jedną dobę może się uda.
Może się zresztą zaraz wypowiedzą forumowicze z sekcji "piwnicznej"