One teraz stoją u mnie w temp pokojowej. w pokoju mam przy podłodze 23*C. Niby widzę, że zwalniają, zwłaszcza Greczynka- która jako jedyna była zimowana. Moje siedzą w klatkach króliczych, bez żadnych lamp w okolicy okna. Semiramida, wychodzę z założenia, że w temp pokojowej żółwie szybciej wydalą mi resztki syfu z siebie, niż w 15*C. Dlatego w takiej będą głodowały ok 2-3 tygodni. Waham się, czy mogę tylko tydzień poświęcić na zwalnianie z temperaturą w mieszkaniu.
Moim zdaniem taki tydzień "buforowy" pomiędzy 20 a 5 stopniami to zbyt krótko. Myślę, że już w drugim tygodniu żółwie powinny mieć max 18 stopni (w noc 15), w trzecim 15 (w noc 12), a pod koniec w dzień 12, nocą 10, a ostatnie dni cały czas 10 i hop do lodówy. Możliwe jednak, że kieruję się logiką hodowcy stepowych, które potrzebują ochłodzenia w nocy. Moje uwagi nie są więc jakimiś radami i wymądrzaniem się, chodzi mi głównie o wymianę spostrzeżeń. Pomimo mnóstwa przeczytanych poradników i historii zimowania, wciąż czuję niedosyt informacji i strach, że coś źle zrobię z własnym gadem. Z takiego roztrząsania poszczególnych przypadków zimowań na forum może się jednak coś urodzi, nie wiem, może poprawię przeoczony szczegół czy coś, albo choć utwierdzę się, że wszystko jest OK. Taka autoterapia hibernacyjna, wybaczcie więc proszę te wstawki i te o panice
Wówczas byłyby 3 tyg na głodzie w pokojowej. Z tej okazji jest lekki lęk przed zbytnim wychudzeniem, ale czy w 3 tyg one faktycznie jakoś dramatycznie wychudną? Semi, u mnie będzie spadała z ok 23*C do ok 10-15*C.
Tutaj mogę posłużyć wsparciem. Kubusia dotychczas, a dziś 18. dzień głodu, schudła 40 gram. Co prawda, siedzi w około 15 stopniach, a czas oświetlenia i temperatury same jej się poskracały, bo do początków października siedziała 24/7 na wybiegu.
Kapać żółwia w tym okresie to moim zdaniem konieczność. Zapewniasz sobie komfort, że go nie odwodnisz. Kolejnym plusem kąpieli jest bardzo dobry wpływ na wydalanie, a o to nam chodzi.
Masz rację. Zastanowiłam się nad tym, i jeszcze nad tym, co odpisała powyżej ankan, i stwierdziłam, że nie będę jednak Kubusi przynosić do temperatury pokojowej, bo zniweczę naturalne przygotowanie do hibernacji, które się zaczęło w jej organizmie samo na wybiegu. Dlatego nie będę ją niczym naświetlać, i dalej ma siedzieć w tych 15 stopniach. Polegać więc będę na czasie (trawienie przecież dalej zachodzi w 15, tyle że powolutku, prawda?) i kąpielach. Jak będzie trzeba, będę czekać na odchody i te 5 tygodni. Wspomaga fakt, że prawie nic nie chudnie, to dowód wg mnie że wszystko się dzieje prawidłowo.
Zastanawiam się, czy powinienem je naświetlać uvb ( ultravitalux) biorąc pod uwagę fakt, że w naturze teraz pewnie byłyby gdzieś zakopane, albo wyłaziłyby raz na jakiś czas.
Moim zdaniem UVB już nie. Tak jak mówisz, w naturze by się już pochowały, a ponadto naświetlając je zbytnio możesz nieopatrznie podkręcić gadziorki i naturalne spowolnienie diabli wezmą. Nie obawiałabym się negatywnych skutków odstawienia UVB; niewiązania wapnia, D3 czy czego tam jeszcze - przecież całe lato się opalały.
Spokojnie, nie ma co panikować, musimy zaufać naszym gadom- one doskonale wiedzą co się święci (mam nadzieję). Teraz pozostaje mi spoglądać na moje kochane żółwie, które już lekko zamuliły, ale jak zgłodnieją, będą się na mnie gapiły jak na kata z wyrazem w oczach '' Czemu nas głodzisz draniu?!'' Spokojnie czekamy, stres i panika nie jest dobrym pomysłem, wybrałem stoicyzm w kwestii tego zimowania i myślę, że wyjdzie mi to na dobre.
Dziękuję za słowa wsparcia, mam nadzieję, że nie jęczę Wam za bardzo
A Kubusia już się w ten sposób na mnie patrzy..