Uff, to dobrze, że wszystko w porządku. Bo już się przestraszyłam. :-) A to po prostu mój żółwik koksiarz.
Ziemię w terrarium zraszam codziennie późnym wieczorem, jak już wszystko ostygnie od lampki. Ilość wody, jaką zużywam, jest dość duża. Teraz nie ukrywam, jest mi trochę trudniej utrzymać odpowiednią wilgotność, bo nie mam darni. W dzień jest to 50, ale po zraszeniu i w nocy - 80-90. Ale z tego powodu, że trudno mi wilgotność utrzymać, zasiałam już trawę, czekam, aż zacznie rosnąć. Termometr też jest. Temperatura w normie.
Żółw bezpośrednio pod lampką ma płaski kamień, na którym się wygrzewa. Ta "podkładka" to nic innego niż serwetka. Nakładam na nią jedzenie, żeby nie jadł z ziemi. I tak jedzenie jest poroznoszone po całym terrarium i żółw chodzi i wyjada jak żebrak, no ale ten pierwszy, główny posiłek, zawsze je na serwetce.
Konara nie mam, jest tylko patyk i dwa kawałki kory. Nie wkładam niczego więcej, bo Leon często ma napady szału, jak to mówię. Chodzi z jednej strony na drugą i tak potrafi kilka godzin. Wywraca się w wodzie, wywraca się przez patyk, wywraca się, wisząc na szybie. Może taka jego rozrywka życiowa. No ale też nie mogę mu powyjmować wszystkiego.