Witam, trochę czasu już minęło od sytuacji, która miała miejsce dokładnie końcem sierpnia, ale postanowiłem mimo wszystko podzielić się z Wami szczęściem, które nas spotkało. Post może być trochę chaotyczny bo piszę go w pracy więc wybaczcie:)
Rok temu jak wyjechaliśmy na wczasy i wróciliśmy właśnie końcem sierpnia, to spotkała nas bardzo nieprzyjemna sytuacja, mianowicie, zaginął nam jeden z małych żółwi greckich, miał wtedy około 2 lat, więc maleństwo. Pierwsze co zrobiłem to zaczęliśmy z żoną przeczesywać cały wybieg, na którym się znajdował, generalnie rozkopaliśmy wszystko, tak że został obraz nędzy i rozpaczy. Niestety ale poszukiwania się nie powiodły, ogród też sprawdzaliśmy na ile było to możliwe....bez pozytywnego rezultatu.
Lecimy dalej bo teraz będzie pozytywna część całej tej historii:)
Końcem sierpnia wykonując dodatkowy wybieg dla samca stepowego, którego wzięliśmy i przygarnęliśmy z Reptarium w Zakopanem, warunki w jakich przebywał w tym miejscu odbiegały dalece od tego czego też żółw potrzebował, ale nie będę dalej drążyć tematu bo to nie o tego żółwia akurat chodzi. PS. NIE POLECAMY REPTARIUM Z ZAKOPANEGO!
Wracając do tematu, to będąc w trakcie prac usłyszałem za siatką (czyli na nieogrodzonym polu za naszą posesja) jakiś szelest, pomyślałem, a podejdę pod siatkę i zobaczę co się dzieje, tym bardziej, że min. na wybiegach i w ich okolicy mamy niezłe stadko jaszczurek więc myślałem, że to ona pałaszują przed zbliżającym się okresem zimowym. Podszedłem pod tą siatkę ogrodzeniową, a moim oczom okazał się niesamowity widok....patrzę, a tam między roślinnością i krzakami, które tam rosły jest jakiś żółw, od razu pomyślałem, że to musi być nasz Jaś lub Jasia:), który zniknął rok temu. Przez siatkę skakałem jak nastolatek żeby mi tylko z pola widzenia nie zniknął. Gdy już go miałem, na rękach to byłem pewien, że to on/ona. Serce myślałem, że zaraz mi pierdyknie z tych emocji, żona i córka zbiegając po schodach o mało nóg nie połamały:).
Żółw przez cały rok musiał żerować w obrębie wybiegu, z którego zniknął (do tej pory nie mogę stwierdzić co było przyczyną), gdyż znalazłem go dosłownie parę metrów od miejsca, z którego zaginął, tylko że po drugiej stronie ogrodzenia. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie dość, że był malutki to generalnie mógł iść w każdą stronę świata. W bliskiej okolicy nie ma zabudowań tylko kawał pola i kawałek dalej bagna, a on cały czas był tuż pod naszym nosem tylko, że nie na naszej posesji.
Żółw gdy go znalazłem był w świetnej kondycji, od razu wrzuciłem go na wagę i muszę przyznać, że dobrze się wypasł za ten rok:), oczywiście gabarytowo też było widać, że mu się urosło.
Reasumując, szczęście niesamowite i nigdy nie warto tracić nadziei gdyż życie jest pełne niespodzianek:)