Dziś był 4 dzień zmagań z dziadem co się zowie Elegant. No taki z niego elegant jak z Putina anioł pokoju.
Podawać mu jakieś leki to droga przez mękę.
Pierwszy dzień, antybiotyk zawinięty w mniszka został w 80% wszamany ale próby wyplucia też były.
Drugiego dnia syropek wstrzyknięty w łodygę mniszka został pożarty niezauważenie. Ale antybiotyk w liściu został pogardzony.
Dobra pomyślałem że ważne by antybiotyk zjadł. Dałem mu antybiotyk w zawinięty w cieniutkie plasterki ogórka ze skórką (bez skórki nawet nie ruszy).
Trzeciego dnia ogórek już beeeeeeeee
Chyba wyczuwał zapach antybiotyku i jedynie go rozdeptał
( dobrze że dostałem więcej tabletek). Wściekłość moja sięgała zenitu ale są przecież truskawki. Kolejna tabletka rozgnieciona i sruu na plasterki truskawki. Grymaszenie i próby wyplucia też były ale cała tabletka zjedzona.
W końcu stwierdziłem że dziad(żółw) musi nie być w pełni najedzony to może przestanie tak grymasić. I nie będę stał przy terra przez godzinę co dziennie. Postanowiłem zmniejszyć mu racje żywnościowe tak by czół niedosyt i jedzenie podawać po południu a nie rano jak przez ostatnie dni.
Dzisiaj antybiotyk także w truskawce. Truskawka została także nadziana syropkiem. Sukcessssssssss
Truskawka została tak szybko pochłonięta że musiałem uważać by mi palców nie odgryzł.
Zobaczymy jak jutro zapatrzy się na truskawkę.
I tu należy wyjaśnić że po za niewielką ilością gatunków żółwi- np żabuti i zawiaski- żółwiom nie powinno się podawać owoców. Chyba że sytuacja tego wymaga a sam owoc jest tylko pośrednikiem w dostarczeniu leków do trzewi naszego pacjenta. I tak jest w moim przypadku. Tylko choroba sprawiła że Elegant dostaje owoce.
Czasem w upały podaję żółwiom kawałeczek arbuza bez twardej skórki ale to dla efektywniejszego nawodnienia.