Żółwie lądowe > Żółwie lamparcie

Żółw lamparci Tuptuś

(1/147) > >>

Lulka:
Witam serdecznie.
Zacznę od samego początku...
W styczniu kupiłam maleńkiego żółwika lamparciego. Ważył zaledwie 35 gram. O hodowli wiedziałam tyle o ile... przewertowałam Internet w poszukiwaniu informacji oraz zaczerpnęłam wiedzy od zaprzyjaźnionego terrarysty  i weterynarza. Maleństwo trafiło do mnie z hurtowni zoologicznej. Miało widoczną awitaminozę i miękkość skorupy. Wiele wysiłku włożyłam aby Tup Tuś (bo tak się nazywa) wrócił do dobrej kondycji. Terrarium, odpowiednie oświetlenie (UVB wraz z lampą grzewczą 50 W), profesjonalna ziemia i oczywiście jedzenie, które miało mu dostarczyć niezbędnych do życia witamin. Tupson odzyskał dobre samopoczucie a co za tym idzie i kondycje. Nie obyło się bez wizyt u weterynarza. Teraz maluch rośnie jak na drożdżach, a swoją objętość potroił.
Nie wszystkie jednak historie kończą się happy end’em… Tak właśnie było z Lulą (żółwikiem, którego kupiłam miesiąc po Tupiczku).  :'(
Kiedy ją zobaczyłam po raz pierwszy (w tej samej hurtowni zoo) wiedziałam, że tylko ja mogę uratować jej życie. Mieszkała w maleńkich rozmiarów terrarium wraz z trzema innymi gatunkami. Spojrzałam na te spuchnięte oczka i nie miałam serca jej nie kupić (300 zł)! Dla mnie pieniądze nie są ważne. Są tylko dodatkiem do życia, a jeśli chodzi o uratowanie życia jakiejś istoty jest to dla mnie priorytet!
Po wizycie u weterynarza okazało się, że maleńka ma nie tylko awitaminozę, ale i grzybicę pancerza, przeziębienie oraz problemy z nerkami (nadmierna opuchlizna całego ciała).
Walczyłam o nią jak lew… Raz było lepiej, raz gorzej. Przynajmniej raz na tydzień jeździliśmy do lekarza na podanie witamin w zastrzyku.
Najgorsze nadeszło jakieś dwa tygodnie temu kiedy podłapała katar od Tupcia. Od tego czasu sukcesywnie przyjmowała antybiotyk… katar minął, jednakże straciła apetyt i chęć do życia. Ostatnie dni były dla niej udręką. Malutka nie miała siły jeść, chodzić, egzystować. Cała była opuchnięta, więc kąpałam ją aby mogła się dogrzać i napoić. W terrarium zapewniłam temperaturę w dzień około 40 stopni, w nocy 30. Pilnowałam odpowiednią wilgotność. 13 maja pojechałam z nią na ostatni antybiotyk, walczyłam o nią do ostatnich chwil. Nie chciałam jej stracić, była dla mnie kimś więcej niż zwierzęciem. Przecież to tylko Istota. Podobnie jak człowiek odczuwa i chce żyć…. Po powrocie do domu od weterynarza było już tylko gorzej, malutka wydalała z siebie duże ilości śliny, a wieczorem zmarła…
Jest mi strasznie przykro, przepłakałam całą noc. Nie mogę pogodzić się z faktem, że już jej nie będzie… Pamiętam ją jako żywiołową kobitkę, która nauczyła Tupiczka kopać w ziemi! Zastanawiam się czy zrobiłam wszystko aby ją uratować?
Czy ktoś z Was ma może żółwika lamparciego. Chętnie powymieniam się informacjami na temat tego fantastycznego gatunku.
Pozdrawiam serdecznie

Tośka:
Wiem co czujesz i strasznie żal mi żółwiczki.Sama niedawno przeszłam piekło.Nie trzymałaś ich osobno jak były chore,bo piszesz,że mała zaraziła się katarem?A powiedz mi jeszcze jakie witaminy dostawała?

ankan:
Oj, ale przykra historia...:( Szkoda gadzinki okrutnie. A te hurtownie i sklepy zoologiczne powinni lepiej zacząć wreszcie przetrzepywać na okoliczność warunków w jakiś przetrzymują zwierzęta.

A powiedz - do jakiego weta jeździłaś? To był specjalista od gadów?
Bo szczególnie u małych żółwi podawanie witamin w nadmiarze szkodzi, podawanie ich wraz z antybiotykiem mija się z celem a w dodatku wątrobę obciąża. Kataru u lamparcich nie leczy się na dzień - dobry antybiotykiem bo ma on różnorodne podłoże. Ja mam jednego malucha który od 2 lat ma okresowo taki "katar" i leczę to objawowo inhalacjami i kroplami do nosa. Czy mała miała robione badania krwi pod kątem nerek?

A Twój drugi żółwik nadal ma katar?

Tak na marginesie nie grzej ich do 40 stopni w dzień i 30 w nocy. Efekt będzie odwrotny. Utrzymuj w dzień te 32-34 stopnie, w nocy żeby z 20-22 było i wilgotność - z 50% w ciągu dnia, w nocy dobrze żeby 60 a nawet 70% - katar jakoś szybciej mija przy wyższej wilgotności.
Miskę z wodą do picia masz w terro?

Lulka:
Witam serdecznie i bardzo dziękuję za wszystkie odpowiedzi!
Ktoś mądry kiedyś napisał, że Łódź (miasto z którego pochodzę) jest lejem po bombie atomowej jeśli chodzi o specjalistów od gadów. Mojego weterynarza polecił pewien mężczyzna, który z zawodu jest terrarystą, poza tym ma wiele gatunków żółwi i właśnie do niego jeździ jeśli dzieje się coś złego z gadzinami.
W Łodzi trudno znaleźć dobrego specjalistę. Moja przyjaciółka poradziła mi żeby jeździć z maluchami do ZOO, do lekarza, który na co dzień ma do czynienia właśnie ze zwierzętami egzotycznymi… Może to i dobry pomysł – tak przyszłościowo? Jak sądzicie?
Weterynarz, do którego jeździłam dawał jej właśnie antybiotyk (nie wiem jaki bo nazwy mi nie podał, ale mówił że to taki na uodpornienie) wraz z witaminami –dostawała po 3 zastrzyki. Za każdym razem małej było gorzej. Słabła po każdej dawce leku. Pytałam o to lekarza, ale zawsze odpowiadał, że tak właśnie działa antybiotyk – osłabia (wierzyłam, bo przecież człowiek po antybiotyku też czuje się niespecjalnie)!
Chciałam zrobić badanie krwi, jednakże mój lekarz powiedział, że to zbyt maleńki żółwik i nie ma fizycznie takiej możliwości. Dzwoniłam po innych weterynarzach – wszyscy odpowiadali tak samo! Pomimo (podobno) specjalistycznej aparatury do pobierania krwi.
Mój Tupinek nie ma już kataru. Również był leczony antybiotykiem, jednakże po tygodniu podawania (dawka co 3 doby) mąż stwierdził, że nie ma sensu, bo to dla takiego malucha zbyt wielkie obciążenie a bańki jak były tak są! Po jakimś czasie Tupi przestał puszczać bańki i jest dzięki Bogu cały i zdrowy! Rośnie jak na przysłowiowych drożdżach.
Dziękuję, że została zwrócona uwaga na temperaturę! Lekarz tak zalecił, więc ślepo wierzyłam! Przed chorobą Lusi właśnie takie temperatury utrzymywane były w terrarium! W dzień 31 stopni, w nocy 24 (bez lampy – taka temperatura panuje w domu).
Proszę o kolejne rady i pytania! Raz jeszcze dziękuję!
Ilona

 
Dodano 14.05.2013, 19:29:42 pmI jeszcze jedno - wodę zmieniam maluchom parę razy dziennie. Piją wodę niegazowaną żywiec zdrój! Mają specjalny basenik do którego Tuptuś wchodzi kiedy chce się wykąpać  :D
Pozdrawiam
Ilona

ankan:
To witam w klubie. Też jestem z Łodzi..:)
I w tym mieście porządnego specjalisty od gadów nie ma.
Zoo obsługuje przychodnia As - tam nie chodź - nie dość, że zdzierają kasę to jeszcze się nie znają za grosz. Ja Ci powiem, że poszłam raz do AS-a, bo nic w niedzielę czynne nie było i więcej tam nie wróciłam. Potrzebowałam antybiotyk na ropień a próbowano mi wcisnąć jakieś witaminy na uodpornienie właśnie.

To miałaś z Tuptusiem przykład a propos kataru - u lampartów katar jest z zaziębienia, przeciągu, zmiany temperatury, suchego powietrza, stresu związanego np. ze zmianą warunków, transportem i licho wie jeszcze od czego. Jeśli gadzina je i łazi to nie dajemy antybiotyku, bo właśnie - osłabia i może przestać jeść i zrobi się jeszcze gorzej. Jeśli leczyć antybiotykiem - to trzeba zrobić antybiogram i wtedy wiadomo, czy to wirusówka czy coś innego.

Jak wet dawał antybiotyk z witaminami w takich ilościach to można przypuszczać, że Ci wykończył żółwia. Jak gadzinka była mała to nie miała szans jej wątroba i nerki zmetabolizować tego wszystkiego co jej podawano. Zresztą - po co dawać witaminy z antybiotykiem, który upośledza ich wchłanianie. To można podać, podobnie jak leki na odbudowę flory bakteryjnej po leczeniu.

W Łodzi rzeczywiście małemu żółwiowi nikt nie zrobi badań krwi, z dużymi też problem.   

Czy robiłaś gadzinie badanie - choćby kału (koniecznie świeży) na obecność pierwotniaków? To b. częsta przyczyna zgonu małych lamparcich z importu.
Jeśli Tuptusiowi nie robiłaś to zrób teraz. I zanieś do weta tylko kupę - bez żółwia. Ja chodzę na Więckowskiego 31 (róg Gdańskiej) do Podaj łapę, byłam też na Rojnej w Psiej Kości - i tam też takie badania Ci zrobią. One mają często pierwotniaki i całą gamę innego paskudztwa.

Poprzednią temperaturę miałaś dobrą. Nie należy tak grzać, bo potem byle spadek temp., przewiew w mieszkaniu, pójście gada na wybieg czy na spacer a nawet wyjęcie go z terro do kąpieli kończy się katarem. One nie lubią, szczególnie nagłych skoków temperatury.

Basenik masz - to dobrze. One piją sporo i chętnie korzystają z kąpieli.

A czym żywisz gadzinkę?



Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej