My od samego początku baliśmy się, że przestanie ruszać tylnymi łapkami w ogóle. Codziennie ma robioną rehabilitacje - masaż i delikatne zginanie łapek, ale minął już rok i wyobraźcie sobie, że to zdaje się nie pomagać.. Kilka razy odczepialiśmy jej koła na wybiegu, ale straszliwie się wtedy męczyła - minuta usilnych prób uciągnięcia dupci i tylnych nóżek po ziemi a po tym minuta odpoczynku i głębokiego łapania powietrza, nie mogliśmy na to patrzeć. Boję się, że zostanie inwalidką już do końca swojego życia. Nawet dr Piasecki wątpi w to, żeby zaczęła normalnie chodzić. Kiedy Kasia była już zszyta, to on powiedział rodzicom, żeby jej zamontować wózek by mogła się poruszać i wiecie co, on sam do końca nie rozumie dlaczego nie ma siły by się podnieść. Z początku wszyscy myśleliśmy, że nie próbuje wstać bo zwyczajnie wszystko ją boli, ale kiedy już przestała gwałtownie reagować na każdy, najdelikatniejszy dotyk tylnej części ciała, nie podniosła się.. Tylnymi nóżkami rusza bardzo powoli, do tego nie robi tego płynnie tylko tak skokowo. Próbowałam "pływania", chyba dwa razy. Trzymałam ją tak, aby miała pyszczek nad wodą, ale ona ani myślała współpracować
Nie mam już pomysłów, jak gadzince pomóc