Taaa...pierwszy był Tuptuś od znajomych, którym urodziło się dziecko i nie mieli nim się czasu opiekować...zapominali nawet go karmić wręcz więc poprosili mnie, żebym go wzięła. Mam go już z chyba 5-6lat. Później mały biedny Oscar, którego moja siostra zabrała razem ze mną od swojego kolegi, który trzymał go przez 13lat w akwarium z trocinami niewielkim i karmił sałatą i ogórkiem:( Był mięciusieńki jak go wzięłam i w takiej sobie kondycji. Teraz mimo pokrzywionej skorupki sobie radzi i śmiga(miał też jakieś niedowłady mięśniowe w tylnych łapkach i zamiast chodzić to 'pływał' w miejscu, ale robiłam mu przez pierwsze pół roku masaże w ciepłej wodzie i zaczął chodzić). Później dostałam parę żółwi greckich od dziewczyny, która pisała pracę magisterską na ich temat i były jej potrzebne póki jej nie ukończyła. Na dodatek samicę pogryzł jej pies, a samczyk miał niewielką krzywicę...niestety po niecałym roku samczyk, który był najmniejszy i w kiepskiej kondycji pomimo moich usilnych starań oraz lekarza(pod koniec już na dwóch antybiotykach był jednocześnie i karmiony przeze mnie na siłę rozmoczoną papką) zmarł:( moje biedactwo:( Lekarz stwierdził, że nerki nie dały rady.
Natomiast żółwica jakoś sobie radzi raz lepiej, raz gorzej...po tym pogryzieniu chyba ma jakieś 'mrowienie' czy 'drętwienie' w łapce po stronie odgryzionego fragmentu karapaksu, bo co jakiś czas namiętnie sobie obgryza tą łapę...wtedy jest walka o podgojenie tego i zmienianie opatrunków. Dlatego trochę też gorzej wygląda, bo łapa nie ma już tylu łusek a jest zabliźniona. Ale urósł jej odgryziony pazur w łapie:P a myślałam, że już nie urośnie...taki krótki kikut się zrobił.
Melka(stepowa) znaleziona na ogródkach działkowych przez faceta, który szukał jej domu, bo się nie znał na żółwiach, ale nie było chętnych więc się zgodziłam. Miała też starcie z psem, ale ogólnie w dobrej kondycji, no i Melonka jako ostatnia u mnie, bo znajoma (inna, nie ta od Tuptusia) urodziła bliźniaki i też wszyscy zapominali o niej. Ma takie a'la nadżery na plastronie no i delikatną krzywicę. Wcisnęli mi ją chociaż niebardzo chciałam, ale mieszka z Melką i się dogadują dziewuchy;)
No to chyba tyle zanudzania o historii posiadania przeze mnie żółwi:P ale w życiu bym ich nie oddała ani nie zamieniła na żadnego innego zwierzaka;)