Sentyment do peryskopów to chyba nigdy mnie nie opuści

Wstyd się głośno przyznać, ale żółwiki w kastrach

Ostatnimi czasy się wszystko pokomplikowało, choć nie powinno to być wytłumaczeniem.
Liczę że w ten weekend walka z wybiegami już się zakończy.
Na szczęście póki co żółwiki większość dni słonecznych spędziły na działce na znacznie większej powierzchni.
Miska może i smaczna, i kolorowa, ale nie zawsze przypada do gustu. Nie poddaję się jednak.
Póki co, korzystając z jako takiej poprawy mobilności, uzupełniam roślinki.
Róże przesadzone, już prawie trzeci tydzień na czystej wodzie, od dziś w czystej ziemi, myślę że niedługo gady będą mogły jeść.
Dziś dopisuję do zapasów: pelargonię i petunię (wiszące, tak kombinuję coby na ścianie były, może dłużej pożyją i stopniowy, i niewielki dostęp będzie), hibiscusy (jak to się właściwie ma do róży chińskiej? bo ja już się zakręciłam), rojniki, kolejna zielistka.
Przesadzone małe doniczki dzwonków, akurat takie do terra (wyjątkowo udany zakup

).
Nagietek znów trzeba było przesadzać, rośnie jak szalony.
Bratki i stokrotki pięknie rosną, aż żółwiki nie dają rady przejeść.
Koniczyna się przyjęła.
W dywanikach z trawy tylko nie chce rosnąć smagliczka, za to rzodkiewka nie ma problemu z przebiciem się.
Również i nałóg kupowania nasion dał o sobie znać

Przynajmniej to mi się jakoś udało.
Koniec rozpieszczania w kwestii diety! Liczyłam, że rachunek w sklepie wyniesie max 50%. A i siły trzeba mieć nadludzkie żeby to wszystko oporządzić.
Zastanawia mnie tylko jak to jest z tym przesadzaniem. Bo mimo wszystko sporo chemicznych kuleczek zostaje wśród korzeni. Niestety dokładne oczyszczanie korzeni kończyło się nieprzyjęciem się rośliny. Najwięcej tego czegoś to chyba rojniki miały.
Druga fotka Tuptka obrazuje dobitnie, co sądzi o tej misce przysmaków.
Ale trzeba mu wybaczyć, to przez otaczający świat, który absorbuje, kusi, mami, i zwyczajnie czasu nie zostawia na jedzenie.
Skorupę by można tulić i głaskać bez końca, taka malutka królewna. 


Chyba za mocno kusi, na zewnątrz to on w sumie wcale nie chce jeść, skubnie z łaski i leci. Na działce tylko raz złapałam go jak walczył z jednym małym kwiatkiem mleczowym.
A Skorupę można by faktycznie zagłaskać, ale z tą malutką królewną się zgodzić nie mogę, 1.5kg żywego kamienia jakby nie patrzeć

Kochanego kamienia i jakiego dystyngowanego
