Ja też uważam, że temperatura podczas przebudzania była podnoszona za szybko. W naturze nigdy nie podnosi się ona - tak jak Twoim przypadku - o 5 stopni co 15 minut! Ja, jak swoje żółwie wybudzam ze snu, to podwyższam im temperaturę w lodówce średnio o 2 stopnie, ale co 2-3 dni!, także sam proces wybudzania trwa czasami u nich około tygodnia, a niekiedy jeszcze dłużej - wszystko musi dziać się stopniowo. Niewiadomo jednak czy fakt ten ma bezpośredni związek z zachowaniem Twojego żółwia, bowiem jeśli byłoby to rzeczywiście związane z szokiem termicznym organizmu, to powinny pojawić się na plastronie, łapkach, czy też karapaksie czerwone plamki - popękane naczynka krwionośne (choć też niezawsze).
Przypomnij, kiedy Twój żółw się wybudził i od kiedy nie chce jeść?! Być może nic mu nie dolega, a związane jest to z obecnie panującymi warunkami pogodowymi, jak i z samym faktem, że dopiero wstał po takim długim śnie. Może musi się on trochę rozkręcić, zanim zacznie "normalnie" funkcjonować. Żółwie moich znajomych też nie "rzucają się" od razu na jedzenie, tylko czasami właśnie po kilku dniach.
Szkoda tylko, że w okolicy nie masz dobrego weterynarza, który mógłby żółwia chociaż przebadać, bowiem może mieć on jakieś inne dolegliwości, które nam teraz nawet na myśl nie przychodzą. Może jednak dobrze byłoby wybrać się do jakiegoś - dla spokoju - na jakąś morfoligę krwi, albo oględziny?!
Teraz na odrobaczanie nie ma mu co dawać leków. Żeby to w ogóle zadziałało to żółw musi jeść i wydalać.
Też jestem tego zdania. Dopóki nie załatwi się tej kwestii, to nie ma co się zajmować odrobaczaniem - żółwia odrobaczysz już po wszystkim, jak zacznie normalnie jeść. A propos pasożytów, czy Twój żółw nie ma czasem czerwonych plam na plastronie? Pytam, ponieważ zarobaczone i zazimowane żółwie często zapadają na sepsę (zakażenie krwi), a ta objawia się między innymi brakiem apetytu i apatią.