Tu są tematy okołożółwiowe, to opowiem wam o okołożółwiowej historii, co ma 2 dni życia dopiero.
Wczoraj zauważyłam jak jakiś bączuś zaczął sobie upatrywać miejsce na coś tam akurat koło mego śpiącego na słońcu żółwia. Brzęczał i brzęczał, latał i latał. Potem zaczął kopać sobie norkę. Kopał przez godznę i brzęczał. Po godzinie kopania zniknął w tej norce. Potem wylazł i znowu do kopania się zabrał. I ... odleciał sobie.
I ja postanowiłam zrobić złą rzecz, ale chyba musiałam. Jak jego nie było, to ja zniszczyłam mu tę norkę. Norka okazała się już sporą norą. Miała podziemne kanały
Bączuś wrócił. Wyganiałam go ścierką, ale on nic.
Minął dzień, a właściwie noc. I rano znowu zaczął kopać i brzęczeć. I tak cały dzień. Zostawiłam go.
Ma on wielkość małego trzmiela, ale nie jest trzmielem.
Po analizach z wikipedii jest to chyba pszczolinka
. Cudna nazwa, ale ten bączuś złoży mi na wybiegu zółwia jaja i wyjdą z ziemi malutkie bączusie, co nawet pogryźć mogą
.