Minka masz zupelna racje,w pelni popieram to co napisalas.Moja Tajra to oaza spokoju jesli chodzi o nasze zwierzeta.Moze wejsc do zolwi tylko I wylacznie przy mnie.Oj radosc jest olbrzymia,merda ogonem,wacha je I jest szczesliwa.Jednak niegdy nie zaryzykowalabym zostawiajac psa z zolwiem.Pies w swoim zyciu przechodzi rozne stany psychiczne.Wliczam tu rowniez demencje starcza,gdzie pies robi rzeczy,ktorych dotad nie robil.Tak bylo z moja 13)enia rottka.Pies ktory byl ulozony,grzeczny I karny potrafil na starosc podejsc I zabrac mi kanapke z talerza.Nie mialam sily jej karcic,bo to istna staruszka
byla.Psy traktuja nas jak stado I jesli nie wyznaczymy w czymkolwiek granicy,one zaczynaja dominowac I np tu zaczyna sie zazdrosc I pilnowanie stada.Nie wiemy co zrobi taki pies,kiedy podejdziemy do zolwia.Psy sa zwierzetami,ktore nalezy korygowac I wyznaczac jasne zasady.U mnie w domu ja jestem przewodnikiem I ja wyznaczam na ile moga sobie pozwolic.Z Tajra nie ma problemu,ale Tila jest taka zazdrosnica,ze chetnie by podgryzla moje zolwie.Przy mnie za to grzeczna jak aniolek.Nie pochwalam wiec kontaktu psa z zolwiem.znam przyklady,kiedy to sie na prawde zle skonczylo.Niktnigdy nie da sobie reki uciac za zachowanie swojego pupila.Wystarczy jakis drobny czynnik na negatywne reakcje psa.Moja Tila wychowala sie z kotem od swojego pierwszego dnia,razem spaly,jadly.Ona maluch,on maluch.Az pewnego dnia poprostu go ugryzla I gdyby nie ja to nie wiem jak by sie skonczylo.Tak wiec nigdy nie zaryzykowalabym trzymac psa z zolwiem bez kontroli