Witam, na forum piszę po raz pierwszy więc jeżeli zrobię coś wbrew niepisanym zasadom to przepraszam z góry. No ale, do rzeczy:
Kupiłem żółwia stepowego jakoś końcówka marca początek kwietnia. Wszytko było fajnie i dobrze, zakupiłem również terrarium i różne dodatki. Po powrocie do domu naszykowałem terrarium i włożyłem żółwia, nigdy nie widziałem żeby żółwik tak szybko chodził
dałem mu jedzonka oraz wody i zostawiłem zabierając się za swoje sprawy. Minął dzień i okazało się że żółwiki stepowe (zapomniałem dodać mój ma może około 3 latka) nie lubią chodzić po piasku a u mnie był właśnie piasek, więc jeszcze tego samego dni wyruszyłem kupić specjalne podłożę. Zrobiłem mu trochę przemeblowanie, a w dodatku kupiłem specjalną żarówkę grzewczą i było jeszcze lepiej, żółwik się grzał, jadł, pił był ogólnie sprawny i chętny do życia. Potem zaczęło być już coraz gorzej. Zaczął coraz więcej spać i nic nie jadł (to już był kwiecień) więc myślałem że tak ma być, kiedy cały dzień przespał wchodziłem na różne fora ze strachu że coś mu się stanie. Potem wyjąłem go troszkę na biurko i się obudził i zaczął sobie chodzić, czyli w terrarium śpi a na zewnątrz tak jakoś się przebudza. Minęło troszkę czasu i okazało się że już się nie budzi nawet poza terrarium ale budzi się w słoneczku, więc codziennie rano wstawałem i na słoneczku na łóżku dawałem mu jeść bo sam by nie chciał przecież wstać. Ale powoli zaczęło robić się coraz gorzej. Uciekał od słoneczka, nie budził się ani tu ani tu. Zacząłem wchodzić na fora ale tam było że to pewnie okres zimowania. W połowie kwietnia żółwie raczej nie zimują. Teraz zaczyna się najgorsze, pewnego dnia rano znalazłem robaka w jego wodzie, przestraszyłem się tak bardzo że wyjąłem żółwia i wszytko przejrzałem, była jedna biała glizda, na forach to były małe cienkie robaczki, ten był gruby. Pod jego miską z wodą były jakieś brązowe glizdy. Codziennie zmieniam mu wodę i daję nowe jedzonko. Ale od tamtej pory już przestał jak kolwiek wstawać i się budzić, nie pomagało włożenie po łapki do ciepłej wody (ani jakiś skrajny wrzątek ani prawie lód, ciepła letnia woda) ani na słoneczku ani nic. Mamy aktualnie 14 maja i żółw prawie nie otwiera oczu nic nie je i nic nie pije ma dziwnego bąbelka na twarzy i co najgorsze, nie ma czucia w tylnych łapkach. Ja nie wiem co robię źle, wszytko ma, jest dopieszczany a prawdopodobnie cierpi z jakiegoś powodu. Zanim napiszesz o wecie. Jestem z Chełma (Lubelskie) i mamy jednego weta który nie zna się raczej na żółwiach. Naprawdę nie wiem co robić. Jak tak dalej pójdzie to Gordon zejdzie z tego świata.
Ogólnie chciałbym jeszcze dodać że na żadnym forum nikt nie poruszał takiego problemu. Z góry dziękuję za odpowiedź.