Opiszę tutaj moją walkę z chorobą żółwia, którzy przez poprzedniego właściciela został doprowadzony do stanu agonii i cierpienia.
Cała historia zaczęła się od dostarczenia mi tego żólwia- Panowie byli w stanie nietrzeźwym i plątali się w zeznaniach. Ich oficjalna wersja to taka,że żółw został znaleziony ale w trakcie rozmowy jednemu wyrwało się,że żółw mieszkał u nich 6 lat... cóż.
Żółw niestety nie był w dobrym stanie, odwodniony, ze schodzącą skórą, zapadniętymi oczami i opuchniętym powiekami...poprostu tragedia.
Pierwszą rzeczą w domu była kąpiel, w trakcie kąpieli żółw wydalił z siebie "coś", co nie wskazywało na dietę bynajmniej roślinną...
Przy pierwszej możliwej okazji pojechaliśmy do Dr. Kulik-Kochan.
Żółw nie przyjmował pokarmu- żadnego. Pani Dr. przepisała Duphalayte w zastrzykach 0,5 ml dziennie, tak by pobudzić żółwia do życia. Niestety po ok. tygodniu dawkowania okazałao się,że nerki i wątroba żółwia są tak zniszczone,że organizm żółwia poprostu nie przyjmował takich ilości leku. Zostal on odrazu odstawiony. Przedawkowanie leku objawiało się mocno schodzącą skórą (nawet z łuskami na łapach) i strupami pod spodem.
Aby pobudzić nerki do pracy zaczęłam stosować kąpiele w rumianku, który działa moczopędnie, aby uzupełniać braki wody żółw oprócz kąpieli był pryskany dwa razy dziennie letnią wodą (zdrowe żółwie są pryskane raz dziennie). Po pewnym czasie zaczęłam stosować lek na niewydolność nerek dla psów i kotów Ipaktine (w konsultacji z Dr. Kochan), w bardzo małych dawkach rozpuszczonych w wodzie- bezpośrednio do pyska oraz odrobinę leku Hepatil.
Obecnie stan żółwia ulega minimalnemu polepszeniu ale jego życie jest nadal zagrożone.
Dlatego zwracam się z ogromną prośbą do żółwiarzy....Pomyślcie nad losem tego żółwia i trzymajcie swojego w takich warunkach w jakich powinien być i karmcie tym czym powinien być karmiony czyli roślionami zielnymi....bo może skończyć tragicznie.
Pozdrawiam
Natalia
---
Linki padły.
Beata