Szczerze w glebi duszy wiedzialam ze zolwik nie da rady, dostawalam juz zolwie w lepszym stanie i tez czasami nie udalo sie ich uratowac a co dopiero ten biedaczek, ale nic juz nie moge na to poradzic tylko czekac na jakiegos nastepnego odrzutka.
Jak jechalismy na lotnisko w tamtym tygodniu podjechalismy do jednego zoologa a tam na piasku bez uvb 4 male maulretanki i kameleon z polamanym i pogryzionym przez zolwiki ogonem, na suchym pylacym piachu probowalo biedaczysko wspinac sie po szkle , tak mi go bylo szkoda. Zolwikow zreszta tez chociaz one jeszcze jakos wygladalo zdziwila mnie tylko cena 90euro barrrrdzo podejzane , takie maluchy nie sa zbyt popularne , a jesli sie gdzies znajda to zazwyczaj cos kolo 200euro stoja.
I tak to sie u nas kreci, jednym sie pomaga, drugim juz nie da rady, inne sie gdzies jeszcze mecza, sama czasami nie wiem po choinke to wszystko robie i tak tego swiata nie zmienie....
Tylko od ludzi mosze sluchac, ze zoo mam w domu , ze to wszystko musi smierdziec, ze jakas dziwna jestem, wyzywano mnie juz od kolekcjonerow, albo ze jak to tak mozna ptaki w kladkach trzymac ze one powinny byc na wolnosci, no powinny ale co ja mam teraz z nimi zrobic powypuszczac ?

puszcze Kakadu czy Zako ktore pochodza z Afryki czy Australii zeby sobie zyly w naszej deszczowej naturze , wychowane przez czlowieka, zreszta nie ma nic zlego w ich udomawianiu tylko znecaniu sie nad nimi ludzie sa poprostu zlosliwi, nie pujdzie to do jakiegos luja i nie powie mu zeby przestal Burka loic kijem tylko czlowiekowi wyzyguje ze cos chce od siebie zrobic i tym biednym zwierzaka pomoc.
Kurcze chyba mam dzis zly dzien