Ta dwójka moich żółwi zdecydowanie zasłużyła na osobny temat. Zacznijmy od starszej. Amelka - 24 letnia żółwica stepowa trafiła do mnie 6 lat temu, w czerwcu 2013 roku. Dostałem ją od weterynarza, który leczył mojego poprzedniego żółwia lamparciego. Żółwik ten umarł po miesiącu od zakupu, ponieważ pochodził ze sklepu zoologicznego (a-mustela), jednak dokładna przyczyna jego śmierci nie jest znana, bo ten vet nie znał się na gadach. Prawdopodobnie stres, robaczyca i zbyt miękki plastron przyczyniły się w największym stopniu do jego zgonu. Ale wracając do Amelki: jako że vet nie znał się na gadach, trzymał ją w złych warunkach - w plastikowym pudełku po klockach lego, na trocinach jak dla gryzoni. Nie miała żadnych lamp, a do jedzenia dostawała głównie sałatę i arbuza, lecz to nie koniec jej przeżyć: wcześniej, żółw po kilkuletniej tułaczce został znaleziony (już z mocnymi deformacjami) w ogródku znajomego tego weterynarza. Natomiast dopiero niedawno okazało się, że dodatkowo gadzinka była potrącona przez samochód! Wnioskujemy to z przemieszczeń kawałków plastronu i karapaksu oraz lekko krzywo zrośniętego złamania przedniej łapy.
Nie pamiętam całego przebiegu leczenia u pani doktor Ledwoń, Amelia na pewno miała duże problemy z wątrobą, bardzo zaawansowane MBD, krzywicę i zwyrodnienie stawów - ciągnęła tylne nogi za sobą. Wreszcie, 2 lata temu, pani doktor Maluta (do której od tamtej pory chodzimy), powiedziała, że Amelka jest całkiem zdrowa. Teraz, co roku składa w pełni rozwinięte jaja, chodzi i je normalnie, nie różni się niczym (poza mocnymi deformacjami) od innych żółwi.
Czas na Helgę. Helga - niemal 10 letnia żółwica grecka trafiła do mnie 10 lutego tego roku. Kupiłem ją na giełdzie od pana z Alle Terra, który 2 tygodnie wcześniej odkupił ją od pewnej pani (robił jej kiedyś terraria, ale w tamtym momencie ona chciała mu je oddać, a żółwia sprzedać do zoologicznego, więc pan ulitował się nad nią), a teraz szukał dla gadzinki lepszego domu. U tej „pewnej pani” terrarium nie spełniało wymagań - nie było lampy UVB, podłoże i dieta były bardzo nieodpowiednie, a ponadto gad nigdy nie wychodził na słońce. Skutkiem są problemy: na szczęście deformacje nie są aż tak mocne jak w przypadku Amelki, gadzina jest trochę
spłaszczona, ma małe piramidki, a także miękki plastron oraz problemy z chodzeniem, a dziób był tak przerośnięty, że doprowadziło to do deformacji dolnej szczęki.
Od razu rozpoczęliśmy leczenie. Niestety nie było to łatwe, gdyż żółw nie chciał nic jeść - skubał jeden liść i odchodził.
Dwa tygodnie później, nagle „odpalił”. Zaczął jeść nawet susz! Od tej pory żółwica zachowuje się normalnie, tak jak inne żółwie. Co tydzień jeździmy na zastrzyki z wapnia, naświetlamy ją sunluxem. Mam nadzieję, że w przyszłości i ona zacznie składać jaja.
Jutro zrobię zdjęcia i wstawię fotki.
Pozdrawiam