Tak, ja też nie mogę się nacieszyć ich spacerami.

Na szczęście dzisiaj było jeszcze cieplej niż wczoraj, więc działy się rzeczy ważne.

Po pierwsze - Maniuś też poszedł na taras. Razem ze swoim terrarium, żeby czuł się bezpieczniej. Wygrzewał się na słoneczku przez jakieś trzy godziny. Wyglądał na zadowolonego.

Po drugie - na wybieg Benedykta trafiły dzisiaj trzy stepówki: Jadwiga, Elżusia i Antolka. Chodziły sobie dość podekscytowane, kosztowały rosnących tam roślinek, a w końcu każda znalazła sobie miły kącik i poszły spać. Jadwiga odkryła kryjówkę z kory, dziw, że się pod nią zmieściła.

Antolka zajęła domek Benedykta, o wiele dla niej za duży, ale chyba jej się podobał.

A Elżusia zaszyła się w pnączach tak, że trudno ją było wydobyć.

Po trzecie - Benedykt został wypuszczony do ogródka ziołowego razem z Anzelmem. O tę parę bałam się najbardziej, ale jakoś byli obaj bardzo spokojni i zupełnie nie zwracali na siebie uwagi, a pod koniec dnia obaj zgodnie schowali się pod krzakiem bzu i zasnęli. Na zdjęciu widać, jak bardzo grek grekowi nierówny.

Biedny Anzelm.

Emilka obchodziła swoją zagródkę z tym samym entuzjazmem co wczoraj. I znów poszła spać do domku. Aż żal ją było wyciągać.
A Boleś był tylko na trawniku albo w swojej skrzynce. Nie wiem, jakoś jest mi nieswojo na myśl o połączeniu trzech samców greckich, z których ten byłby najmniejszy. Spróbuję może innego dnia, gdy będę mogła stale je obserwować.