Witam Was wszystkich.
Wiele myślałam,czy napisać na forum i poprosić o pomoc.Przekonało mnie wielu forumowiczów do tego pomysłu.
Może opowiem od początku historię Julianka.
Julian został znaleziony w lesie,z larwami na łapie,którą ktoś nieudolnie amputował.Szukany był weterynarz gadzi w okolicy,który miał Julianka jako pacjenta,w celu odnalezienia właściciela.Niestety nie udało się,stąd tez wniosek,że zrobił to lekarz nie mający nic wspólnego z gadami.Szukaj wiatru w polu.Domniemamy również,że Julian został porzucony,kiedy pojawiły się larwy.Chyba każdy z nas,kto miałby takiego gada,trzymałby go w warunkach sterylnych,więc gad nie miałby szansy ucieczki.
Julian trafił do kliniki,gdzie oczyszczono mu ranę i ponownie poddano operacji.


Śledziłam każdy jego postęp,trzymałam za niego kciuki,zamęczałam weterynarza wiadomościami,dostawałam codziennie fotki.Julian doszedł do siebie szybko i przyjechał do nas.Oczekiwany,kochany.Niestety okazało się,że wdała się martwica i odpadła część łapy,odsłaniając kość


Niestety Julian musi znowu trafić do kliniki.
opinia lekarza :
że- musi mieć zamiast kółka jakąś protezę podnoszącą plastron tak by łapka nie dotykała ziemi, musi mieć te kość skróconą, skoro się łuszczy okostna trzeba ją ściąć, do przyspieszenia gojenia trzeba użyć laseroterapii. oczywiście wpierw trzeba pobrać krew na kontrole. za operację, hospitalizacje, badania krwi i laser trzeba by liczyc ok 400-500 zł I teraz moja prośba.Nie dam sama rady pokryć kosztów.Co poniektórzy znają moją sytuację,która sie diametralnie zmieniła.Chętnie wyjaśnię ją na pw.Gdyby ktokolwiek mógł okazać pomoc choćby nawet 5 zł,to Julian będzie coraz bliżej do wyjazdu.Nie mam wyjścia jak prosić o pomoc.Chcę dla Juliana jak najlepiej i o niego mi chodzi ,a nie o moją dumę.
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie z Juliankiem na czele.