Z 10 lat temu, podczas rutynowej kontroli u weta (Warszawa, przychodnia na Ratuszowej, ale jeszcze przed obecnym składem lekarzy) weternarz zwrócił mi uwagę na konieczność usuwania starszej skóry, której żółw ze względu na przebywanie w terarium nie mógł się w naturalny sposób pozbyć. Jego zdaniem nierobienie tego prowadzi do tego, że żółw czuje się tak jak czułby się człowiek, który przez cały rok siedziałby w futrze, a więc zapocony i przegrzany. Wraz z wiekiem żółwia, skóra ma tendencje do twardnienia. Przy mnie wziął coś w rodzaju scyzoryka i tym mojego żółwia oskrobał całego aż do delikatnej skóry. Zalecił też regularne obrywanie narosłych płatów, które nie mogą się same oderwać.
W późniejszych latach, gdy w Salvecie zaczeli pracować obecni lekarze, każdego z nich podczas wizyt pytałam i pytam, o zdzieranie tych płatów. Zawsze słyszałam, że to niepotrzebne.
Od czasu do czasu odrywam mojej żółwicy odstający płatek skórki, ale tylko jeśli sam nie może się odczepić a skóra pod spodem jest już grubsza. Boję się to robić, bo nie chcę jej sprawić bólu. Może powinnam więcej? Częściej? Jak robicie? Czy waszym zdaniem pierwszy wet miał rację? Nie wiem, na ile się tym sugerować, bo primo:
- był to starszy pan, więc może reprezentuje starsza szkołe?
- w skład diety mogły jego zdaniem wchodzić owoce. Przez lata zalecano nam jabłka, banany, truskawki, brzoskwienie, arbuzy itp., właśnie u różnych lekarzy
- zauważył, że żółwica miała w maleńkości krzywicę, ale o konieczności UVB nie wspominał itp.