Janku, nie zgodzę się że żółw jest drogi w utrzymaniu
drogi jest start - przygotowanie terrarium, wybiegu i kupno samego żółwia (bo mowa o małym, a takie ciężko znaleźć do adopcji). Potem koszty spadają - rachunek za prąd nie podniósł mi się jakoś znacznie, jedzenie zbierane na dworze nie kosztuje nic
zamiast świetlówki UV można kupić vitaluxa i odpada koszt zmiany co pół roku.
Jeśli chodzi o koszt wyposażenia - żarówka grzewcza 4-5 zł, świetlówka ok. 60-80 zł co pół roku/ultravitalux ok. 200 zł jednorazowo, basenik i miska na jedzenie np. z podstawki ceramicznej pod doniczkę - kilka złotych, podłoże - ziemia i darń - jak z natury to za darmo, wszelkie korzenie, kamienie - tak samo. 600 zł według mnie wystarczy wliczając w to nawet samego żółwia.
Czas jak dla mnie jest porównywalny do każdego innego zwierzaka, które też trzeba karmić, sprzątać po nim, a niektóre wyprowadzać na spacer. Rano żółwiom poświęcam jakieś 10 minut - wrzucam do michy zielonkę i zmieniam wodę, ewentualnie postoję i pogadam do nich
po południu jak pogoda pozwala to zabieram na "spacer" - przyjemność i odpoczynek i dla mnie, biorę kocyk i lokuję się z nimi na trawie. Jak jestem w domu to nie robię z nimi nic poza zabraniem kupek jak się pojawią i zerkaniem co robią od czasu do czasu. A popatrzeć jest na co - największą frajdą z posiadania żółwi jest ich obserwacja.
Największym obciążeniem w opiece jest tu zimowanie - przygotowanie do niego i kontrola żółwia w tym okresie.
Z żółwiem nie jeździłam dalej niż 60 km. Jeśli koniecznie trzeba go gdzieś zabrać to przyda się duże plastikowe pudło i worek ziemi. Jeśli moja nieobecność nie jest dłuższa niż 2 dni to gady nie jadą - dostają kupę suszu do miski a światła zapala wyłącznik czasowy. Jak nie ma mnie dłużej to kumpela dostaje klucze żeby dać im jeść i zmienić wodę. Zabieram je tylko w ostateczności.
Jeśli babcia mieszka w domu z ogrodem to można żółwiom zrobić wybieg i pojechać tam na dłużej
Jeśli nie i nie ma z kim żółwia zostawić - nie podejmowała bym się opieki nad nim. Uważam, że każde zwierze jest jak dziecko - to nie ono ma się dostosować do nas, a my do niego.