Witam serdecznie wszystkich miłośników i znawców żółwi.
Cieszę się ogromnie, że trafiłam na Waszą stronę i forum, gdyż bezsprzecznie jest mi potrzebna fachowa pomoc. Ładnych kilka godzin spędziłam na czytaniu artykułów i wątków, które znalazłam. Widząc, jak chętnie służycie radą niedoświadczonym osobom, postanowiłam opisać przypadek mojej stepowej żółwicy Donatelli.
Zanim to jednak nastąpi, pragnę zaznaczyć, że podchodzę sceptycznie do porad odnośnie zdrowia i leczenia. Wynika to z mojego doświadczenia. Przez wiele lat byłam licencjonowanym hodowcom kanarków i dobrze wiem, że jak na rynku brakuje specjalistów w danej dziedzinie (np. weterynarzy specjalizujących się w gadach), to ludzkie kombinatorstwo nie zna granic. Mówiąc prościej, każdy hodowca ma swoje sposoby, które nierzadko kłócą się z koncepcjami kolegów po fachu. Hodowcy kanarków mają uproszczone zadanie, w porównaniu z hodowcami żółwi, gdyż ich koncepcje można łatwiej przetestować. Hodowla kanarków obejmuje zazwyczaj od 50 do nawet 500 ptaków. Przeciętny hodowca umie co roku "wyciągnąć" 100-200 młodych. Na tak dużej populacji hodowca szybko się uczy. Tym bardziej, że ptaki to stworzenia delikatne. Podałeś złą dawkę leku? To teraz zbieraj trupy z podłoża. Z tego co się orientuję, poprawcie mnie jeśli się mylę, hodowla żółwi nie obejmuje tak wielu osobników, a problemy zdrowotne gada dostrzega się zazwyczaj po długim czasie, gdy jest już bardzo źle.
Mam nadzieję, że na tym forum radą będą mi służyć wyłącznie osoby, które naprawdę znają się na hodowli żółwi. Nie znam Was na tyle, by sama to ocenić, ale liczę na Waszą uczciwość.
Postaram się teraz w skrócie opisać historię mojej żółwicy. Donatellę znam od urodzenia... swojego, gdyż jest ona niewiele ode mnie starsza. Została kupiona 22-23 lata temu jako mały żółw wraz z inną żółwicą - Sonią. Sonia niestety zmarła po około 6-8 latach. Od tamtego czasu Donatella żyła samotnie w, jak się później okazało, całkowicie złych warunkach. Życie, niestety jej nie rozpieszczało... Opiekunów miała różnych, ale wszystko w obrębie mojej rodziny. W końcu, pół roku temu, widząc w jak złym stanie jest żółw, tupnęłam nogą i przygarnęłam ją. Teraz marzę wyłącznie o tym, by ją wyleczyć i stworzyć jej jak najlepsze warunki do godziwego życia.
Jej stan zdrowotny jest nieciekawy i zmienny. Jest pod okiem specjalisty, więc nie proszę o rady medyczne, gdyż "gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść". Teraz jej się pogorszyło, ale muszę poczekać tydzień, aż jej lekarka wróci zza granicy.
Do Was zwracam się z prośbą o pomoc przy jej utrzymaniu. Jak już wspomniałam wcześniej, spędziłam kilka godzin na dokształcaniu się w internecie. W tym, na Waszej stronie i forum. Moje pytania są więc, mam nadzieję, przemyślane i wynikają głównie ze znalezienia sprzecznych informacji. Niektóre muszę zadać, gdyż stan zdrowia Donatelli sprawia, że może potrzebować czegoś innego niż zdrowy osobnik.
Donatella nie chodzi w ogóle. Potrafi poruszać łapami, lecz nie zmienia to jej położenia w znaczącym stopniu. Dlatego też jest obecnie w niewielkim szklanym niezakrytym terrarium, gdyż póki co, nie potrzebne jej większe. Jakie polecalibyście oświetlenie, ogrzewanie i temperaturę (dzienną i nocną)? Jak długo ma świecić lampa grzewcza a jak długo UVB? Przyznam szczerze, że nie znając się na żółwiach, dałam się zwieść pracownikom zoologu, którzy namówili mnie na kabel grzewczy, nad którym znajduje się 4-5 cm warstwa piasku. Tak, wiem, że tak być nie powinno. Domyślam się, że kabel grzewczy mam zlikwidować, a podłoże zmienić. Kolejne pytanie - jakie podłoże będzie najlepsze dla żółwia, który się nie rusza, ale ma predyspozycje do powrotu do mobilności? To będzie dla mnie największe szczęście, jeśli Donatella będzie mogła znów chodzić. Czy uważacie, że, mimo bezruchu, zrobić jej domek, do którego sama będę ją wkładać na noc? Skoro nie chodzi, to sama robię jej kąpiele, by mogła się napić. W terrarium znajduje się miska z wodą, z której, z wiadomych powodów, Donatella nie korzysta. Miska jest głównie po to, by woda parowała i tworzyła mikroklimat. Czy tak może zostać? Witaminowy suplement diety już nie będzie podawany, skoro go odradzacie (choć fakt, faktem, że po jego podawaniu cofnął się niedobór witaminy A). Jej lekarka poleciła mi kupić oliwkę dla dzieci z dodatkiem witaminy D do smarowania ciała i skorupy. Niestety nigdzie nie mogę takiej oliwki dostać. Lepiej więc używać zwykłej oliwki dziecięcej czy dobrej jakości oliwy z pierwszego tłoczenia? Ostatnią i najtrudniejszą kwestią, jest żywienie. Donatella nie umie sama jeść, trzeba jej podtykać wszystko pod dziób. Wcześniej była źle żywiona, przyznaję. Teraz chcę to zmienić. Przeczytałam na Waszej stronie o możliwości podawania suszonych roślin, świeżych ziół (bazylia, melisa, rukola, roszponka) oraz niektórych roślin doniczkowych (trzykrotka, aloes, kalanchoe, żyworódka). Czy potwierdzacie, że mogę jej to podawać?
Będę wdzięczna za wszelką sprawdzoną, fachową pomoc. Do rad postaram się zastosować jak najszybciej.
Z góry dziękuję i pozdrawiam,
Alija