Witam serdecznie, jestem nowa na tym forum. Mam nadzieję że wybrałam nowy temat.
Mam jednego żółwia stepowego już 3 lata, został znaleziony. Jest to samiec, ma obecnie około 13 cm długości.
Drugi żółw jest też samcem, mniejszy od poprzednika. Został znaleziony w tym roku 31 sierpnia przez mojego tatę pod sklepem. Bawiły się nim dzieci ze wsi. Pomalowały mu skorupę różowym lakierem do paznokci, obcięły pazurki na przednich nogach bardzo krótko. Jego tylne pazurki są uformowane jakby cały czas chodził po jakiejś gładkiej i płaskiej powierzchni. Żółw trafił do mnie. Dodam, że mieszkam w Rosji, w biednym obwodzie z którego wszyscy wyjeżdżają i nie ma specjalistów weterynarzy, nawet koty na kastrację trzeba wozić 70km w jedną stronę, a zabiegi są przeprowadzane nieprofesjonalnie.
Ten żółwik miał problem z oddychaniem. Wydawał takie głośne syknięcia, podobne do tych jakie wydaje mój starszy żółw gdy się przestraszy. Do tego słabo jadł, jego dziób jakby nie był w stanie przeciąć liścia jednym ugryzieniem. Skróconymi pazurkami trudno mu było rozszarpywać twarde liście, ale musiałam takie dawać, bo dziob ma przerośnięty, a nikt tutaj nie jest w stanie go skorygować. Podejrzewałam zapalenie płuc, ale nikt nie mógł tego potwierdzić, zaczął pojawiać się wyciek z nosa. Weterynarz nie był w stanie nic zrobić. Pomogła mi znajoma, która w prawdzie żółwiami się nie zajmuje, ale leczy leczy ptaki i po konsultacjach z innymi (z Polski) podawałam żółwiowi Amoksycylinę (u nas dostępny bez recepty) do ustąpienia objawów i jeszcze przez jakiś czas. Żółw był chudy, było to widać gołym okiem. Przestał otwierać pysk, ożywił się. Uczę się w akademiku około 100km od wioski gdzie mieszkam, tego gada podczas kuracji trzymałam tam po kryjomu. Musiałam go odwieźć, bo nie ma póki co ogrzewania i jest zimno. Ogólnie zaczęło się wszystko poprawiać, żółw trochę przybrał na wadze, a ważył około 170g. Antybiotyk przestałam dawać na początku października.
Rzadko mam możliwość pojechać do domu i do tego trudno się tam dostać. Dzisiaj zadzwoniła do mnie mama z wieściami, że żółwie nie jedzą już od jakiegoś czasu, albo tylko skubną. Siedzą całymi dniami się prawie nie ruszają. Dzisiaj był dzień kąpieli i tylko po niej zjadły trochę więcej. Młodszy żółw tu zacytuję "jest bardzo chudy, same kosteczki, jakby był wysuszony" Starszy żółw też nie wygląda najlepiej, ale nie jest wychudzony, po prostu mało się rusza.
Młodszy żółw jest trzymany w wanience dziecięcej, nigdy nie planowałam drugiego żółwia i po prostu nawet nie było w czym go przetrzymywać, a teraz jest zima i trzeba będzie czekać ze zrobieniem czegoś do wiosny, chyba że znajdzie się coś w międzyczasie.
Pierwsze do głowy przyszły mi robaki, czy da się jakoś je stwierdzić bez badania kału (tutaj gdzie jestem nie robią takich badań nawet kotom)
Czy utrata masy ciała, taka widoczna gołym okiem może być spowodowana niedoborem składników mineralnych?
Czy są jakieś ogólnodostępne preparaty działające na większość najpospolitszych pasożytów wewnętrznych?
Czy aby wychudzony żółw wrócił do normalnej wagi potrzeba jakiegoś specjalnego karmienia? Jakich innych gatunków roślin w diecie?
Na razie tyle pytań. Mam nadzieję że mi ktoś coś poradzi, bo nie wygląda to dobrze. A jak już coś widać, to oznacza że jest naprawdę źle.