OK, rozumiem, dziękuję za Twój punkt widzenia, ja też kiedyś byłem studentem i różnie się w życiu układa, wierz, mi, że aktualnie krezusem nie jestem, ale żyć jakoś trzeba ... I coś jeść .. bo inaczej zdrowie wysiądzie ...
Czy wiecie że, to ponoć fakt historyczny, w średniowieczu krakowscy studenci byli tak biedni, że żyli głównie dzięki preclom, otrzymywanym od przekupek, na zasadzie: co się nie sprzedało ...
Można pochodzić po sklepach, na placu można się potargować, dla chcącego ...
Znacie może taki wynalazek jak: "MIESZANKA STUDENCKA" ? orzechy, rodzynki, bardzo kaloryczne i odżywcze dla mózgu, szczególnie takiego, który potrzebuje się uczyć ...
Zawsze masz wybór, chcesz być "siewcą śmierci", czy wolisz kupić tanie warzywa i owce w hipermarkecie - wybór i Jego konsekwencje należą do Ciebie ...
Nawet sam JERZY SHTUR, po tym jak wygrał z rakiem powiedział dosłownie" cóż czlowiekowi potrzeba by przeżyć na tym świecie, trochę makaronu, trochę sera, czasem trochę wina" ...
Toteż, jeśli Ktoś mieszka w mieście, ma obfitość wyboru pokarmu, jakkolwiek to zostanie odebrane, śmiem twierdzić, że całe to gadanie to tylko wykręt i samotłumacznie, ojoj, o jaki ja jestem biedny, no po prostu muszę zjeść mięsko, co ja mam zrobić, taki mam nawyk ...