Hmmm, powiem tak, pomyślałam o TOZ po przeczytaniu wątku jednego z forumowiczów. W opisywanym przypadku udało się uratować gadzinki, choć i warunki miały dużo gorsze. Fakt, w sklepie nie ma "standardowych" zwierząt, czyli jak mniemam kotów, psów ew koni, ale są tam też inne zwierzaki prócz żółwi. Poza tym wydaje mi się, że wystarczy tam wejść żeby zrozumieć, że coś jest nie tak.
Na stronie TOZ-u jest też informacja o współpracy organizacji z lekarzami wet. (dokładnie mam na myśli oddział kielecki), może jednak znalazł by się wet ze specjalistyczną wiedzą.
Nie udało mi się odszukać żadnej organizacji stricte gadziej, na forum też mi nic w ręce nie wpadło.
Wątek powstał, bo poszukiwałam pomocy/porady, a w efekcie trochę przeszło to w przepychankę i walkę racji.
Teraz, przyznam się szczerze, mam niezły mętlik w głowie.
Może nie zadałam pytania wprost - chodzi mi głównie o to czy interwencje TOZ-u są tak jakby na własną rękę, tzn idziemy, dzwonimy i próbujemy przemówić do rozsądku, czy już opiera się to o służby i prawo?