Przekonałam się...
Kupiłam zwykłą ziemię do kwiatów, napisane na niej było, że zawiera mikro i makro elementy...i przeznaczona dla roślin o małych wymaganiach (więc jak coś dosypali to pewno niewiele). Ominęłam wszystkie Pokony i inne renomowane firmowe ziemie, bo te na bank przenawożone. Ziemię wyprażyłam, nie z uwagi na zawrość nawozów, tylko ewentualne ziemórki i inne paskudztwa.
Domieszałam do tego włókno kokosowe i poszło na spód. Na wierzch dałam warstwę ziemi z zoologika. Tak na wszelki wypadek.
Z łąki miałam poprzednią ale serio była do bani - i to od samego początku - w okolicach mam do wyboru albo gleby bielicowe, piaszczyste albo torfowe.
Musiałabym lać ją mocno wodą, a to wykluczone bo żółw potrzebuje wielgotności w granicach 50%.
A ta co teraz mam - owszem przesycha i należy ją spryskiwać, ale nie pyli, a z tamtej tuman kurzu się wydobywał...