Cześć w sumie chodzi mi po głowie czy dobrze zrobiłem (od początku uważam ,że tak ale w głowie jest pewne "ale"). W tym roku zimuję pierwszy raz moje żółwie. Małego samca którego mam od 2lat i dużą samice(spokojnie jest po 20-tce) którą w tym roku w maju przygarnąłem do mnie. Od maja byli na wybiegach początkowo oddzielnie , później po badaniach i kwarantannie razem. To co za obserwowałem to to , że w chłodniejsze dni mały potrafił sobie jakoś lepiej zapewnić ochronę czy to w kryjówce czy lekko zakopując się (pokazał mi że umie nieźle kopać) Samica natomiast jeśli kopała to bardzo mało i na pewno nie tak żeby się zakopać lub chociażby po części schować ale cóż dały rade na wybiegu i raczej były zadowolone. Dieta - świeże rośliny polne itp. W okresie gdzie zaczęli straszyć dużymi spadkami temperatur i śniegami żółwie wylądowały w kastrze na zadaszonym balkonie. Zaczęła się głodówka i kąpiele w trakcie których uważam , że wszystko przebiegało w miarę ok. Gdy spadł śnieg żółwie nadal na balkonie zabezpieczone, temperaturę jaką miały to ok.4-5st. Mały zaczął się zakopywać i dawać mi wszelkie sygnały , że to już pora dla niego - zakopany na dnie kastry spał. Inaczej natomiast zachowywała się samica gdyż ona była nieco mniej aktywna ale jakkolwiek się nie zakopywała ani nie zagrzebywała w liściach. Mały na początku listopada poszedł do spania - i jak wczoraj sprawdzałem jego zimownik w lodówce to był zakopany co nie ukrywam sprawiło mi przyjemność
natomiast moje zastanowienie wzbudziła samica. W międzyczasie zmieniłem im balkon na pomieszczenie nad garażem w którym tem.była bardziej stała a na dworze a to śnieg,mróz i ciepełko i tak w koło. Samica w tym samym okresie w którym Mały już przysypiał ona była lekko ospała ale a miarę aktywna. Gdy on był dawno zakopany - ona nic lekko zagrzebana. Gdy on już w zimowniku siedział Ona jeszcze w kastrze bo się nieco aktywniejsza zrobiła.W sobotę postanowiłem , że i ona musi wylądować w swoim zimowniku w sumie od czwartku była już mniej aktywna w piątek tak samo więc doszedłem do wniosku , że już jej nie "popuszczę" i nie pozwolę zrobić się bardziej aktywną. Całe moje zastanowienie polega na tym czy dobrze zrobiłem? żółwie po głodówce i kąpielach, trochę nie chciałem tego zmarnować , żeby się pobudziła i całkowicie z tego rytmu przed zimowego wybiła(dzisiaj u mnie w okolicy prawie 12st.) Z innej strony nigdy nie była zimowana( stąd może lekka pierdołowatość z kopaniem?) i raczej przesadnie zdrowo w tamtym okresie nie jadła. Kolejne pytanie które mi się nasuwa(chociaż od początku uważam , że powinny być zimowane) to czy takie żółwie które żyją spokojnie ponad 20lat bez zimowania i w warunkach mało zbliżonych do naturalnych czy "zaskoczą" z zimowaniem? i czy będzie z nimi ok?
chodzi mi to coraz mocniej po głowie bo jak wczoraj zajrzałem do samicy to nawet się nie zakopała jedynie co to lekko w liście się schowała. A przyznam szczerze , że nie chciałbym żeby było z nią coś nie tak...Wiem , że zaraz mogą paść pomysły może o jakichś robakach ale żółwie były na nie badane ale przyznam nie przed zimowaniem.
Proszę o wypowiedzi w tym temacie bardziej doświadczonych i lepiej oczytanych niż ja.
Pozdrawiam Mateusz