Z braku czasu nie pisałam regularnie, ale zazimowałam a raczej włożyłam do lodówki żółwia dokładnie 4.12. zanim zasnął na dobre minęło oczywiście trochę czasu. Głodówkę przedzimową też miał dość długą. Wybudziłam w sobotę rano.
Żółwik jest w świetnej formie. Jak poczuł w lodówce 13-14 st to już miał otwarte oczy a po chwili wyciągnał do góry głowę...
Zaskoczony nowym otoczeniem i troszkę niemrawy skorzystał z kąpieli, trochę się powygrzewał i wnet zainteresował się trzykrotką. Z dnia na dzień jest coraz bardziej żwawy. Apetyt ogromny, ciągle by jadł. Całe dwie trzykrotki totalnie sheblował nawet nie wiem kiedy. Chciałam na zlocie trochę sadzonek porozdawać chetnym a nie wiem czy będzie co... Mam tez zapas Agrobsa jeszcze od witii ale powąchał i nie rusza i nie zanosi się aby ruszył bo jak agrobs leży to udaje że go nie widzi. Tak więc daje mu trzykrotkę, opuncję (zjadł już dwie...). Opuncje daję mu w całości tylko dokładnie oczyszczoną z pęczków igliwia (koniecznie w rękawiczkach). Ma też zielistkę i czasem kupuję kiełki słonecznika, ogólnie na bieżąco wymyślam co mu dać. Mam nadzieję że niedługo pogoda dopisze i rośliny ruszą a żółw na wybieg będzie mógł być oddelegowany
Zimowanie przebiegło z tego co się okazało ok, choć w grudniu miałam nie lada problem. Któregoś dnia na odczytach z sondy zanotowało -0,4. Trochę się wystraszyłam ale pomyślałam że to jakiś chwilowy wybryk lodówki. Żółw wyglądał normalnie. Nie wiedziałam co robić, postanowiłam obserwować i teraz nie pomnę czy minęło kilka dni czy dzień ale patrze znów na odczyt a tam -11.4... Normalnie mnie zamurowało i ogarnęła panika a z drugiej strony zaczęłam się zastanawiać czy to nie jest jakaś pomyłka.
Żółw został przełożony do drugiej lodówki... tak tej żywnościowej, nie było wyboru a tamta chodziła dalej z sondą i temperaturka była dobra. chciałam nawet kupić specjalny przyrząd o nazwie rejestrator temperatury. Ogólnie bardzo ciekawe urządzenie, myślę że na osobny temat, ale znowuż wszystko bylo ok. Po pewnym czasie znów żółw wrócił do tamtej lodówki i do końca zimowanie przebiegło bez najmniejszych problemów. Do dziś nie wiem co to było choc mam pewne teorie, ale co się strachu najadłam to moje... nawet do Basi wydzwaniałam w tej panice

i mnie bardzo podniosła na duchu za co niezmiernie jestem wdzięczna. No ale to już historia. Żółwi zdrowy i zadowolony, opuncja znika, agrobs niestety nie... wiosna niebawem
