Nie no, ja to oczywiście wszystko rozumiem. I zimowania jako takiego się nie obawiam, tym bardziej, że żółwinka malutka (rok), więc raczej długo hibernować nie będzie. I również uważam, że dobre przygotowanie do akcji o kryptonimie "sen" zapewni sprawne jej przeprowadzenie
. Nie mniej jednak zastanowiły mnie słowa dr Tomka, który bądź co bądź jest dla mnie autorytetem i to dużym
. Czyżby weterynarze nie uważali, że przeciętna osóbka nie podoła zimowaniu, czy też mieli styczność ze zbyt wielką liczbą problemów zdrowotnych skorupek po zimowaniu (lub jeszcze gorzej
)? O co chodzi, wydaje mi się, że jeżeli trafia gad do weta to chyba jego opiekuna należałoby zachęcać do dostosowania się do jego naturalnego rytmu, chyba, że na pierwszy rzut oka widać, że nie podźwignie. O Boże, może ja tak wyglądałam?!?