Musimy rozróżnić dwie sytuacje - żółw włożony do lodówki a żółw zahibernowany. Z tego co zauważyłam u mojego gada hibernacja zaczynała się mniej więcej po około 2 tygodniach, ale moje dane mogą mieć charakter czysto osobniczy więc jak macie w tym względzie własne doświadczenia to napiszcie. No i sprawa temperatury, w okolicach 8-10 stopni żółw jest blisko granicy wybudzenia więc to też odgrywa niebagatelną rolę a wiadomo że pierwsze dni zaczyna się od wyższej temperatury. I teraz jak taki przysypiający żółw się obudzi to nic się nie stanie, bo co miałoby się stać. Pewnie że to niepotrzebny stres i trzeba tego unikać ale czasem jest mus. Ja wczoraj musiałam ruszyć mojego żółwia po tych kilku dniach i się biedak obudził. Tobie Malwo zalało lodówkę a u mnie sie zrobiła taka wysoka wilgotność, że musiałam mocno ograniczyć ilość podłoża, bo lada moment i na żółwiu zaczęłoby się skraplać... Teraz przywróciłam już normalny poziom.
Natomiast co do drugiej sytuacji czyli hibernacji w pełnym tego słowa znaczeniu to wcale nie łatwo jest wybudzić z niej żółwia, bo on śpi bardzo bardzo mocno, jest niemal nieprzytomny. Nie wiem czym skończyłoby się nagłe wybudzenie z uwagi na jakiś silny wstrząs czy skok temperatury (30 min też w przyp żółwia można byłoby nazwać skokiem), ale z pewnością byłoby to wysoce stresogenne dla organizmu i mogłoby się odbić negatywnie na zdrowiu. Jeśli natomiast chodzi o samo ruszanie, wyjmowanie żółwia to jeśli zachodzi konieczność to można to delikatnie i szybko zrobić jak pisze Mariusz. Ja tak miałam w zeszłym roku pod koniec hibernacji. Chciałam żółwia potrzymac nieco dłużej ale chciałam po to skontrolować jego wagę, więc delikatnie go wyjęłam, na wagę i z powrotem od razu do zimownika. Żółw lekko, ledwo się poruszył, oczu nie otworzył, może coś tam poczuł ale był kompletnie nieprzytomny. Hibernacja jest jednak bardzo głebokim "snem" i zwykły dotyk nie jest w stanie z niej wybudzić.